Potwierdzają się nasze przypuszczenia: część firm chce namawiać pracowników, żeby wnioskowali o niestosowanie ulgi dla klasy średniej przy obliczaniu zaliczek na podatek
Chodzi o ulgę dla klasy średniej, która pojawi się od 1 stycznia 2022 r. wskutek wejścia w życie Polskiego Ładu, czyli nowelizacji z 29 października 2021 r. ustaw podatkowych (Dz.U. poz. 2105).
Ulga będzie naliczana przez pracodawcę, gdy przychody pracownika ze stosunku pracy (łącznie ze świadczeniami nieodpłatnymi lub w naturze) wyniosą w danym miesiącu od 5 701 zł do 11 141 zł miesięcznie. Jeżeli przychód zatrudnionego zmieści się w tym przedziale, to pracodawca będzie uwzględniał ulgę przy obliczaniu i potrącaniu zaliczki na
PIT. Będzie to jego obowiązkiem.
Przestanie nim być, jeżeli pracownik złoży pisemny wniosek o niepomniejszanie dochodu o kwotę ulgi przy obliczaniu zaliczek na
podatek w trakcie roku. Będzie tak najpewniej w sytuacji, gdy pracownicy będą obawiać się przekroczenia rocznego limitu przychodów uprawniającego do tej ulgi – 133 692 zł.
Problem ten może pojawić się np. u osób, które dostaną na koniec roku dużą premię lub zatrudnionych w kilku firmach, gdy każda z nich będzie potrącać ulgę. Może to sprawić, że przekroczony zostanie roczny limit przychodu 133 692 zł uprawniający do ulgi dla klasy średniej.
Dziś pracownicy są przyzwyczajeni do tego, że nie powinno być istotnych różnic między kwotą zaliczek pobranych w ciągu roku a kwotą należnego
podatku wykazywaną w zeznaniu rocznym (chyba że ktoś ma inne źródła zarobkowania). Innymi słowy, pracownicy oczekują, że nie będą musieli dopłacać podatku przy składaniu rocznego zeznania.
– To się zmieni i pracodawcy już boją się pytań od niezadowolonych pracowników, którzy będą musieli dopłacić podatek po zakończeniu roku – mówi Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton.
Potwierdza to doradca podatkowy Samir Kayyali: – Pracownicy będą z pewnością uważać, że pracodawca źle obliczał zaliczkę na podatek – mówi.
Tymczasem przyczyną niedopłaty może być właśnie uwzględnianie przez pracodawcę w trakcie roku ulgi dla klasy średniej.
Małgorzata Samborska tłumaczy to na przykładach.
Przykład 1
Pracownik zarabia 5 tys. zł miesięcznie, więc ulga mu się nie należy. Jeżeli jednak w danym miesiącu dostanie on nagrodę w wysokości 2 tys. zł, to jego łączne przychody wyniosą 7 tys. zł. Pracodawca będzie musiał naliczyć ulgę. Wyniesie ona 512 zł, a więc o tyle będzie można pomniejszyć podstawę opodatkowania
PIT pracownika w tym miesiącu.
Jeśli jednak pracownik nie otrzyma już żadnych dodatkowych nagród w tym roku, to jego przychody ze stosunku pracy wyniosą w skali roku 62 tys. zł. To oznacza, że pracownik straci
prawo do ulgi, bo warunkiem jest, aby przychody roczne były nie mniejsze niż 68 412 zł.
Pracownik będzie musiał dopłacić przy rozliczeniu rocznym 87 zł.
Przykład 2
Pracownik ma 8 tys. zł miesięcznie przychodu, więc za każdy miesiąc należy mu się ulga. Jeżeli jednak w jednym miesiącu, np. za grudzień, dostanie premię w wysokości 40 tys. zł, to spowoduje to przekroczenie rocznego limitu przychodów 133 692 zł.
To będzie oznaczało, że ulga za wszystkie miesiące była nienależna. Pracownik będzie musiał dopłacić przy rozliczeniu rocznym 1690 zł.
Więcej pracy niż korzyści
– W sytuacjach granicznych, a więc gdy przychód nieznacznie przekracza 5701 zł (dolna granica ulgi) lub 11 141 zł (górna granica), miesięcznie działy kadr i płac będą miały więcej liczenia, niż wyniosą korzyści dla podatnika – zwraca uwagę Małgorzata Samborska,
W praktyce – jak tłumaczy Samborska – dla przychodu w wysokości 5701 zł ulga wyniesie 1,92 zł, czyli realna korzyść dla pracownika to 0,33 gr.
Przy przychodach 6000 zł ulga wyniesie 119,41 zł, a faktyczna korzyść w kwocie netto pracownika to 20,30 zł.
Podobnie będzie, jeśli przychody pracownika zbliżą się do górnej granicy.
– Przykładowo przychody w wysokości w 11 141 zł w danym miesiącu oznaczają ulgę w wysokości 1,27 zł, czyli korzyść podatkowa to 22 gr. Przy przychodach na poziomie 11 000 zł ulga wyniesie – 62,24 zł, a korzyść podatkowa – 10,58 zł – wylicza Małgorzata Samborska.
Wyjaśnia, że największa będzie ulga przy przychodach 8549 zł. Wtedy wyniesie ona miesięcznie 1121 zł, więc jej wpływ na wynagrodzenie netto to 190,57 zł.
Problemu tego można by uniknąć, jeżeli pracownik złoży wniosek o niepomniejszanie dochodu o kwotę ulgi przy obliczaniu zaliczek na PIT.
W takiej sytuacji ulgę (prawo do niej) weźmie pod uwagę dopiero sam pracownik, składając zeznanie roczne (po raz pierwszy w 2023 r. – za 2022 r.). Będzie on musiał wtedy sprawdzić, czy jego przychód roczny rzeczywiście mieści się w widełkach od 68 412 zł do 133 692 zł.
– Rezygnacja z ulgi będzie oznaczała, że pracownik w trakcie roku będzie dostawał na rękę mniejszą pensję, ale gdy po zakończonym roku okaże się, że spełnia on warunki do zastosowania ulgi, organ podatkowy zwróci mu nadpłatę PIT – mówi Samir Kayyali.
Eksperci potwierdzają, że część firm już przymierza się do tego, by przekonywać pracowników o potrzebie i zaletach złożenia wniosku o niepomniejszanie dochodu o kwotę ulgi.
– Niektórzy pracodawcy już rozmawiają o tym z pracownikami, jeżeli tylko z wysokości wynagrodzenia i zasad premiowania wynika ryzyko przekroczenia rocznego limitu przychodów decydującego o prawie do ulgi – mówi Małgorzata Samborska.
Podobne obserwacje ma Samir Kayyali. – Mając na uwadze wiele niejasności związanych z ulgą i niską jakość przepisów, spodziewam się, że pracodawcy będą masowo apelowali do pracowników o złożenie wniosku o rezygnacji z ulgi – mówi.
Podkreśla jednak, że jeżeli pracownik będzie chciał, by zakład pracy uwzględniał ulgę na etapie comiesięcznych zaliczek na PIT, to pracodawca nie będzie mógł oponować i jego obowiązkiem będzie stosowanie ulgi.
– To pracownik musi złożyć wniosek o niepomniejszanie dochodu o kwotę ulgi, natomiast pracodawca nie może tego wymagać. Może wyłącznie proponować pracownikowi takie rozwiązanie – podkreśla Samir Kayyali.
Małgorzata Samborska podkreśla, że są też tacy pracownicy, którzy wolą otrzymać w ciągu roku wyższą kwotę netto, nawet ze świadomością, że po złożeniu zeznania rocznego będą musieli dopłacić fiskusowi.
– Ważne, żeby byli tego świadomi albo mieli prawo do rozliczenia innych ulg (np. na dzieci), tak aby utrata prawa do ulgi dla klasy średniej kompensowała się z ulgą do zwrotu – wskazuje ekspertka. ©℗
Choroba może pozbawić ulgi dla klasy średniej
Do celów ulgi dla klasy średniej liczą się wyłącznie przychody ze stosunku pracy i z działalności gospodarczej opodatkowanej według skali. Takimi nie są zasiłki: chorobowy, macierzyński ani dla bezrobotnych.
– Nie uwzględnia się ich więc przy nowej preferencji – zwraca uwagę Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton.
Przypomnijmy, że ulga będzie przysługiwać wyłącznie pracownikom oraz przedsiębiorcom opodatkowanym według skali podatkowej.
Warunkiem będzie, żeby przychody danej osoby mieściły się w przedziale od 68 412 zł do 133 692 zł rocznie (czyli – dla potrzeb obliczania zaliczki przez pracodawcę – od 5701 zł do 11 141 zł miesięcznie).
Przypisy wyraźnie wskazują, że liczą się tu jedynie przychody ze stosunku pracy i z działalności gospodarczej opodatkowanej według skali. Pracodawca natomiast, w ciągu roku, przy naliczaniu tej ulgi weźmie pod uwagę tylko przychody ze stosunku pracy. Uwzględni ją tylko wówczas, gdy miesięczne przychody pracownika będą w granicach od 5701 zł do 11 141 zł.
Przykładowo gdy podatnik zarabia np. 8 tys. zł brutto, to pracodawca co miesiąc naliczy mu ulgę dla klasy średniej. Jeśli jednak ze względów losowych (np. dłuższa choroba czy utrata pracy) przychody ze stosunku pracy w skali roku okażą się niższe niż 68 412 zł to, składając zeznanie roczne, ulgę naliczoną przez pracodawcę trzeba będzie zwrócić.
– Jeśli więc podatnik straci pracę, zachoruje albo urodzi dziecko, to może utracić preferencję – podkreśla Małgorzata Samborska. Wyjaśnia, że zasiłki z urzędu pracy, a także chorobowy czy macierzyński, nawet jeśli wypłaca je pracodawca (w imieniu ZUS), są tzw. przychodami z „innych źródeł”, a nie z pracy.
Ekspertka zastrzega, że nie dotyczy to wynagrodzenia za czas choroby wypłacanego przez pierwsze 33 dni choroby (a po ukończeniu 50. roku życia – łącznie do 14 dni) w roku kalendarzowym przez pracodawcę ze środków własnych. Wynagrodzenie za czas choroby jest bowiem przychodem ze stosunku pracy. Agnieszka Pokojska ©℗