Funkcjonariusze uważają, że szef Służby Celnej Jacek Kapica naraża ich na procesy, nakazując blokowanie automatów do gier
Właściciele punktów hazardowych występują przeciwko celnikom na drogę sądową, argumentując, że nie mają prawa "aresztować" maszyn do gry. / ShutterStock
Do czasu rozstrzygnięcia przez Trybunał Konstytucyjny, czy blokowanie jednorękich bandytów przez celników i uniemożliwianie czerpania zysków z działalności hazardowej poza kasynami ich właścicielom jest legalne, czy nie, celnicy, wykonując obowiązki służbowe, mogą narazić się na odpowiedzialność karną. Właściciele punktów hazardowych występują bowiem przeciwko nim na drogę sądową, argumentując, że nie mają prawa aresztować maszyn do gry.
Tymczasem polecenie szefa Służby Celnej Jacka Kapicy jest jednoznaczne: kontrole antyhazardowe muszą być prowadzone cały czas, na jak największą skalę, włącznie z zabezpieczaniem i wyłączaniem maszyn. Według Ministerstwa Finansów dopóki przepisy nie zostaną uznane za niekonstytucyjne przez TK, dopóty muszą być stosowane przez urzędników.
Branża hazardowa walczy jednak o zyski konsekwentnie. Firmy bronią się, próbując zastraszać celników, donosząc na nich do prokuratury lub składając subsydiarne akty oskarżenia (wnoszone przez pokrzywdzonego). Nic dziwnego, bo walka toczy się o 5 mld zł rocznie. Z szacunków celników wynika, że taką kwotę można uzyskać z pozostających na rynku kilkudziesięciu tysięcy automatów do gier.
Wątpliwości co do blokowania automatów to efekt wadliwych regulacji ustawy o grach hazardowych, która została uchwalona w listopadzie 2009 r. w ekspresowym tempie. Przepisy, które weszły w życie z początkiem 2010 r., wprowadziły zakaz urządzania gier na automatach poza kasynami.
Ustawodawca nie powiadomił jednak Komisji Europejskiej o planach wprowadzenia przepisów. To kluczowy oręż w ręku przedstawicieli branży hazardowej. Ich zdaniem brak zgody uniemożliwia wyłączanie maszyn.
– Służba Celna słabo radziła sobie z rynkiem gier hazardowych, a w obecnej sytuacji może dojść do całkowitego paraliżu w zwalczaniu procederu – twierdzi proszący o zachowane anonimowości celnik.

Funkcjonariusze znaleźli się między młotem a kowadłem. Muszą wykonywać dyspozycje przełożonych i konfiskować automaty do gier, narażając się na akty oskarżenia wnoszone przez przedstawicieli branży

Chodzi o konflikt dotyczący urządzania gier na automatach poza kasynami. Wprowadzony w 2010 r. zakaz spowodował zatrzymywanie przez celników nielegalnych urządzeń. Funkcjonariusze boją się jednak, że jeśli ich działania okażą się nielegalne, będą musieli osobiście ponieść konsekwencje.
O obawach związanych z zatrzymywaniem automatów już dwukrotnie informował szefa Służby Celnej Sławomir Siwy, przewodniczący Związku Zawodowego Celnicy PL. W tegorocznych pismach z 7 lipca i 16 października apelował o zagwarantowanie należytej ochrony tym, którzy muszą wykonywać polecenia służbowe.
– Wielu z nich było już przesłuchiwanych, ponieważ składano wnioski o ich ściganie w związku z zatrzymywaniem i zajmowaniem automatów zgodnie z poleceniami przełożonych – podkreślił w piśmie Sławomir Siwy.
Bez zawieszenia
Odpowiedzią wiceministra finansów Jacka Kapicy na ich obawy ma być rządowa autopoprawka do projektu ustawy o Służbie Celnej. Zakłada ona, że nie trzeba już będzie obowiązkowo zawieszać w czynnościach funkcjonariusza, przeciwko któremu zostanie wniesiony subsydiarny akt oskarżenia. W ubiegłym tygodniu zgodziła się na nią sejmowa podkomisja.
Dziś takie zawieszenie jest obligatoryjne, co przyznał wiceminister Kapica w piśmie z 7 października br. do związków zawodowych. „Biorąc pod uwagę akcje podmiotów organizujących nielegalne gry hazardowe, mające na celu zastraszenie funkcjonariuszy Służby Celnej przez wnoszenie subsydiarnych aktów oskarżenia, zasadne jest zawieszanie funkcjonariuszy dla spełnienia wymogów prawa na jak najkrótszy czas” – napisał wiceminister w piśmie do związkowców.
Dodał, że po wygranym procesie funkcjonariusze sami mogą składać pozwy o zniesławienie.
Wadliwe przepisy
Cała sprawa jest skutkiem uchwalonych w listopadzie 2009 r. i to w wielkim pośpiechu, zmian w ustawie hazardowej. Nowe przepisy weszły w życie z początkiem 2010 r. Wprowadziły zakaz urządzania gier na automatach poza kasynami. Broniąc się przed tym, branża hazardowa zarzuciła polskiemu ustawodawcy, że nie powiadomił Komisji Europejskiej o planowanym wprowadzeniu nowych przepisów.
Ostatecznie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej tego nie rozstrzygnął – pozostawił to polskim sądom. Te zaczęły orzekać różnie. Jedne były zdania, że Polska powinna była powiadomić Komisję, a skoro tego nie zrobiła, to zakaz urządzania gier na automatach poza kasynami nie obowiązuje. Inne orzekały przeciwnie.
W tej chwili sprawa czeka na rozpoznanie przez Trybunał Konstytucyjny. Pytania zadał zarówno Naczelny Sąd Administracyjny, jak i Sąd Najwyższy. Do czasu orzeczenia TK poszczególne składy sędziowskie, rozpatrując skargi firm hazardowych, zawieszają toczące się postępowania.
Jak grzyby po deszczu
Niejasna sytuacja prawna spowodowała, że automatów poza kasynami nie tylko nie ubywa, ale wręcz przeciwnie – lawinowo zaczęły powstawać firmy urządzające gry na nich. Podmioty te często posługują się opiniami prawnymi, mającymi zaświadczać o legalności ich działań.
Innego zdania jest jednak Ministerstwo Finansów, nakazując celnikom zajmowanie nielegalnych – jak twierdzi – urządzeń.
To z kolei wywołuje reakcję firm hazardowych, które nie tylko zaskarżają postępowanie celników, ale też składają subsydiarne akty oskarżenia przeciwko funkcjonariuszom, zarzucając im przekroczenie uprawnień.
Podstawy takich oskarżeń ujawnił w rozmowie z DGP jeden z celników, prosząc o zachowanie anonimowości. – Naczelnicy nakazują nam wykonywać kontrolę na tzw. legitymację i po stwierdzeniu nieprawidłowości zabierać kontrolowane automaty, a upoważnienia do kontroli wystawiają później. W związku z tym kontrolowane podmioty nie skarżą naczelników, lecz funkcjonariuszy – mówi.
Dodaje, że w wielu przypadkach celnicy są zastraszani przez przełożonych. Grozi im się brakiem premii za niewykonanie planu, a także przeniesieniem do innych zadań w miejscu bardzo oddalonym od ich adresu zamieszkania – potwierdza rozmówca.
Branża się broni
Ministerstwo Finansów uważa, że działania celników są zgodne z prawem, bo ustawa o grach hazardowych jest aktem obowiązującym i dopóki jej przepisy nie zostaną uchylone lub unieważnione przez Trybunał Konstytucyjny, dopóty należy je stosować.
Branżowi eksperci mają jednak inny pogląd na tę sprawę.
– Zasada, o której mówi Ministerstwo Finansów, nie obowiązuje, gdy następuje kolizja prawa krajowego z unijnym, w szczególności gdy polega na sprzeczności przepisów krajowej ustawy z wiążącymi przepisami prawa unijnego – twierdzi Krzysztof Budnik, adwokat z kancelarii Budnik Posnow & Partnerzy. Dodaje, że w takiej sytuacji obowiązkiem nie tylko sędziego, ale i urzędnika jest pominąć przepis krajowy w takim stopniu, w jakim nie da się on pogodzić z prawem unijnym.
Ekspert wskazuje, że obowiązek bezpośredniego stosowania prawa unijnego przez urzędników administracji publicznej został wielokrotnie potwierdzony w orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości UE. Przykładowo w wyroku z 22 czerwca 1989 r. (w sprawie C-103/88 Fratelli Costanzo), ale i w wielu innych późniejszych, także dotyczących Polski.
Dlatego – zdaniem Krzysztofa Budnika – rację mogą mieć ci przedsiębiorcy, którzy twierdzą, że działania celników, polegające na rekwirowaniu automatów losowych tylko dlatego, że są one eksploatowane poza kasynami gry, są nie tylko deliktem administracyjnym, ale i karnym.
Ekspert nie kryje zdziwienia uporem Służby Celnej, która twierdzi, że zakaz urządzania gier na automatach poza kasynami nie jest regulacją, o której należało powiadomić Komisję Europejską. Jego zdaniem orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE z 19 lipca 2012 r. (w sprawie C-213/11 Fortuna i inni) jednoznacznie to przesądziło.