Jeśli świadczenie jest wyższe niż usprawiedliwione potrzeby uprawnionego, to nadwyżkę urzędnicy skarbowi mogą obłożyć 20-proc. karnym podatkiem
/>
Problem dotyczy zarówno alimentów przyznawanych w wyrokach sądowych, jak i uzgodnionych między zainteresowanymi. W praktyce fiskus kwestionuje tylko te drugie.
Zgodnie z art. 135 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 788 ze zm.) alimenty mają zaspokoić usprawiedliwione potrzeby dziecka (lub innego uprawnionego) i zależą od zarobkowych i majątkowych możliwości zobowiązanego. Organy podatkowe stoją na stanowisku, że świadczenia w części przewyższającej usprawiedliwione potrzeby to nie alimenty (które korzystają ze zwolnienia podatkowego na podstawie art. 21 ust. 1 pkt 127 ustawy o PIT), lecz darowizna. A od tej należy zapłacić podatek. Ponadto ponieważ nie została ona zgłoszona do opodatkowania w przewidzianym ustawą terminie, w grę wchodzi sankcyjna stawka 20 proc.
W przypadku zasądzonych alimentów, nawet wysokich, fiskusowi byłoby trudno udowodnić, że przyznana uprawnionemu kwota przewyższa usprawiedliwione potrzeby, bo sąd rodzinny z urzędu bierze pod uwagę oba kryteria wymienione w art. 135 k.r.o.
– Ale nie jest wykluczone, że i w takim wypadku urzędnicy mogą dojść do wniosku, że część alimentów to de facto darowizna. Zwłaszcza gdyby się okazało, że uprawniony zaoszczędził pieniądze lub przeznaczył na inwestycje, a nie na własne potrzeby. Jeszcze większy problem mogą mieć ci, którzy dostają np. od ojca więcej, niż ustalił sąd – mówi adwokat Agnieszka Anusewicz.
Umowy pod lupą
Jednak wyroki sądów administracyjnych wskazują, że pod lupą fiskusa znajdują się głównie ci, którzy dostają alimenty nie na podstawie wyroków, ale pozasądowych umów.
Trudno im zarzucić, że alimenty są dla nich sposobem na uniknięcie opodatkowania. Darowizny pomiędzy bliskimi (a tych dotyczy obowiązek alimentacyjny) też są bowiem zwolnione z podatku (art. 4a ust. 1 ustawy o podatku od spadków i darowizn – w brzmieniu obowiązującym od początku 2007 r.) – o ile zostaną zgłoszone do urzędu w terminie sześciu miesięcy (pierwotnie był to jeden miesiąc) od ich otrzymania.
– Tyle tylko że podatnicy nie zgłaszają darowizn, ponieważ najczęściej są przekonani, że całe świadczenie to rzeczywiście alimenty. Poza tym nie wiadomo, jak mieliby podzielić wypłacaną im kwotę, jak ustalić, ile stanowią rzeczywiste alimenty, a ile – darowizna – komentuje Konrad Turzyński, doradca podatkowy w KNDP.
Co się stało z pieniędzmi
Fiskus w takich wypadkach bierze jednak pod uwagę, co faktycznie stało się z pieniędzmi. I na tej podstawie rozstrzyga, czy chodziło o alimenty, czy o darowiznę.
Przykład stanowi sprawa, którą zajmował się ostatnio Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie. Chodziło o młodą kobietę, wobec której urząd skarbowy wszczął postępowanie dotyczące nieujawnionych dochodów za 2005 r. (wówczas jeszcze darowizny między bliskimi przekraczające pewien limit były opodatkowane).
Urzędników zainteresowało, skąd miała pieniądze, które przeznaczyła na wkład do spółki cywilnej i zakup udziałów w spółce kapitałowej. Kobieta tłumaczyła, że przez siedem lat na podstawie pozasądowej umowy otrzymywała co miesiąc alimenty od ojca. Mieszkała wtedy z matką, nie miała dużych potrzeb, więc większość pieniędzy zaoszczędziła.
Urząd skarbowy uznał, że była to darowizna. A ponieważ nie została ona wcześniej zgłoszona, należy zapłacić daninę według sankcyjnej stawki 20 proc. – zgodnie z art. 15 ust. 4 ustawy o podatku od spadków i darowizn (t.j. Dz.U. z 2009 r. nr 93, poz. 768 ze zm.). Kobieta odwołała się od tej decyzji. Argumentowała, że ojciec zarabiał wystarczająco dużo, aby przekazywać jej wysokie alimenty. Nie przekonała jednak izby skarbowej, która podkreśliła, iż obowiązek alimentacyjny obejmuje jedynie finansowanie usprawiedliwionych potrzeb tego, komu świadczenie przysługuje. A do nich nie należy zakup udziałów w spółkach.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie zgodził się z tym. W nieprawomocnym wyroku z 10 września 2014 r. (sygn. akt I SA/Sz 151/14) przypomniał, że w myśl art. 135 k.r.o. alimenty mają zaspokoić usprawiedliwione potrzeby dziecka i zależą od zarobkowych i majątkowych możliwości zobowiązanego. Skoro te pierwsze były niewielkie, a ojciec przesyłał bardzo wysokie kwoty, to nadwyżka, odkładana przez kobietę, nie stanowiła alimentów, lecz darowiznę. Sąd zwrócił uwagę, że i potem pieniądze nie zostały wydane na usprawiedliwione potrzeby, jak tego chce kodeks rodzinny i opiekuńczy.
Konrad Turzyński zwraca uwagę, że za każdym razem konieczne jest zbadanie, jakie są usprawiedliwione potrzeby dziecka oraz jakie możliwości rodziców. Te pierwsze mogą być rozumiane dość szeroko. Młoda osoba, która wydaje pieniądze na kursy, lekcje języków obcych, szkolenia itp., powinna się obronić przed fiskusem.
Z kolei Agnieszka Anusewicz zwraca uwagę, że dziecko może świadomie obniżyć swoją stopę życiową, w tym zrezygnować z realizacji niektórych usprawiedliwionych potrzeb, by zaoszczędzić. Jej zdaniem wtedy wciąż możemy mówić o alimentach, a nie darowiźnie.
Mieszkanie to przesada
W sprawie rozpatrywanej z kolei przez WSA w Bydgoszczy (wyrok z 3 kwietnia 2013 r., sygn. akt I SA/Bd 114/13) młoda kobieta otrzymała od rodziców pieniądze na kupno pierwszego mieszkania. Uznali oni, że zaspokajają jej usprawiedliwione potrzeby, a świadczenie ma charakter alimentacyjny. Sąd jednak podzielił zdanie organów podatkowych i uznał, że takie wsparcie wykroczyło poza obowiązek alimentacyjny. Tym bardziej że kupione mieszkanie stało puste, a dziecko mieszkało jeszcze przez długi czas z rodzicami – jego potrzeby były więc zaspokojone. Świadczenie należy w takiej sytuacji uznać za darowiznę.
Podobną sprawą zajmował się też szczeciński WSA. W wyrokach z 19 lutego 2014 r. (sygn. akt I SA/Sz 865/13 i I Sa/Sz 878/13) uznał, że młoda kobieta, która za pieniądze od rodziców kupiła w latach 2006 i 2008 dwa mieszkania, otrzymywała nie alimenty, a darowiznę. Odrzucił argumentację, że skoro na rodzicach ciąży obowiązek alimentacyjny, to wszelkie środki przekazywane dzieciom są jego realizacją.
Jednocześnie jednak uchylił niekorzystne dla niej decyzje organów podatkowych. Stwierdził, że nie mogą one samowolnie określać, co jest darowizną, a co alimentami. Muszą w postępowaniu zbadać, czy dziecko w ogóle wymagało wsparcia, w jakim zakresie i w jakim czasie. Dopiero na tej podstawie można ocenić, w jakiej części otrzymywane przez nie środki wykraczały poza obowiązek alimentacyjny.
Choć na rodzicach ciąży obowiązek alimentacyjny, to nie wszystkie środki przekazywane dzieciom są jego realizacją