Francja wbrew Komisji Europejskiej wprowadziła 2,1-proc. stawkę podatku od wydań elektronicznych gazet. W Polsce nie ma na to szans. Nasz kraj liczy się ze zdaniem Brukseli, a ta skłonna jest obniżyć VAT na e-booki, ale nie na e-prasę
Rośnie rola e-prasy / Dziennik Gazeta Prawna
Według Komisji Europejskiej (KE), o ile e-booki są odpowiednikiem papierowych książek, o tyle nie można tego powiedzieć o wirtualnej prasie, która często oprócz treści pisanej zamieszcza np. filmy bądź linki do nich.
Również Ministerstwo Finansów poinformowało DGP, że popiera obniżkę VAT na e-booki, ale nie na elektroniczne gazety. Wynika to z zasadniczych różnic między prasą tradycyjną a e-prasą – napisano w odpowiedzi na pytanie DGP o stanowisko w sprawie obniżki podatku.
Bruksela zapowiedziała już, że złoży skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej na działania Francji. Wcześniej, w lutym 2013 r., zaskarżyła obniżenie przez Francję i Luksemburg stawki podatku na e-booki (skarga czeka ciągle na rozpoznanie przez TSUE).

Grupa ekspertów

Polska próbowała doprowadzić do zrównania opodatkowania elektronicznych książek i gazet, gdy pełniła prezydencję w UE. Nie doszło jednak wtedy do kompromisu. Także Neelie Kroes, unijna komisarz odpowiedzialna za treści cyfrowe, apelowała w 2011 r. o takie zrównanie, ale – jak sama potem stwierdziła – zarówno Komisja, jak i poszczególne państwa członkowskie, były wtedy „rozczarowująco konserwatywne”.
Obecne prace nad obniżką stawki na e-booki i e-gazety są prowadzone w ramach szerszych prac nad opodatkowaniem gospodarki cyfrowej. Komisja Europejska powołała w tym celu grupę ekspertów wysokiego szczebla (Expert Group on Taxation of the Digital Economy). Na jej czele stoi Vítor Gaspar, były minister finansów Portugalii.
Efekty prac grupy są spodziewane pod koniec drugiego kwartału 2014 r., a przedstawiony raport stanie się podstawą do ewentualnych prac nad zmianą w tym zakresie dyrektywy VAT. To oznacza, że wszelkie zmiany są możliwe najwcześniej w drugiej połowie 2014 r.

Źródło w dyrektywie

W Polsce papierowe książki i specjalistyczna prasa są objęte obniżoną stawką 5,5 proc. VAT, a gazety – stawką 8 proc. Natomiast ich elektroniczne odpowiedniki są obłożone podatkiem 23-proc.
Zróżnicowanie to jest skutkiem unijnych przepisów o VAT. Z dyrektywy Rady 2008/8/WE z 12 lutego 2008 r., nowelizującej dyrektywę VAT w odniesieniu do miejsca świadczenia usług (Dz. Urz. UE L 44 z 20.02.2008, str. 11), wynika zastrzeżenie, że obniżone stawki podatku nie mają zastosowania do usług świadczonych drogą elektroniczną. Definicję tych usług zawiera art. 7 ust. 1 oraz ust. 2 lit. f rozporządzenia wykonawczego Rady (UE) nr 282/2011 z 15 marca 2011 r. (Dz.Urz. UE L 77 z 23.03.2011, str. 1). Z przepisów tych wynika, że są to m.in. usługi polegające na dostarczaniu obrazów, tekstu i informacji, w tym zawartości książek, w formie cyfrowej i innych publikacji elektronicznych.
Wbrew konstytucji
Zdaniem rzecznika praw obywatelskich prof. Ireny Lipowicz, wyższy VAT na książki i czasopisma elektroniczne budzi wątpliwości konstytucyjne. Chodzi o gwarancje równości oraz wolności dostępu do dóbr kultury. Z tego powodu w grudniu ub.r. rzecznik złożyła wniosek w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego. Napisała w nim, że unijna harmonizacja przepisów o VAT i obowiązek ich przestrzegania przez nasz kraj nie mogą mieć w tej sprawie znaczenia. Nie można bowiem przyjmować i utrzymywać przepisów sprzecznych z konstytucją – stwierdziła RPO.

Link jak reklama

Zdaniem Tomasza Wagnera, menedżera w EY, walka o niższy VAT nie tylko na e-booki, ale też na elektroniczne wydania gazet nie jest jeszcze stracona. To taki sam produkt jak czasopismo papierowe, zawierający co do zasady identyczną treść – mówi ekspert. W jego przekonaniu oceny tej nie może zmienić dołączanie do e-wydań np. linków do filmów. To tylko bonus dla czytelnika, podobny do reklam albo odnośników do innych artykułów umieszczanych w papierowych gazetach bądź książkach – uważa ekspert. Dlatego – w jego przekonaniu – elektroniczne gazety powinny być objęte stawką właściwą dla wydań papierowych. Taka preferencja z pewnością przyczyniłaby się w dłuższej perspektywie do rozwoju czytelnictwa – mówi.