Umowy zazwyczaj milczą
Liczy się treść polskiej ustawy
W 2008 r. Naczelny Sąd Administracyjny podzielał jeszcze zdanie fiskusa (np. orzeczenia o sygn. II FSK 1171/07 i II FSK 745/06). Linia orzecznicza się jednak zmieniła.
Weronika Missala, menedżer w PwC, wyjaśnia, że sądy – bazując na tym samym przepisie co fiskus (art. 74 ustawy o prawie autorskim) – uznają jednak, że skoro program komputerowy podlega ochronie jak utwór literacki, to nie można twierdzić, że nim jest, a wynagrodzenie za jego używanie to należność licencyjna.
Sądy wskazują również na art. 1 ust. 2 pkt 1 ustawy o prawie autorskim, z którego wynika, że programy komputerowe są odrębnym przedmiotem ochrony od dzieł literackich bądź naukowych. – Jeśli płatność za ich użytkowanie nie będzie określona wprost w umowie międzynarodowej jako należność licencyjna, to daniny u źródła pobierać nie trzeba (o ile zagraniczny podmiot posiada certyfikat rezydencji) – wyjaśnia ekspertka.
Potwierdzają to także wyroki NSA z 14 stycznia 2011 r. (sygn. akt II FSK 1550/09) i 12 czerwca 2012 r. (sygn. akt II FSK 2411/10) oraz wojewódzkich sądów administracyjnych: w Warszawie (sygn. akt III SA/Wa 3455/12) i w Szczecinie (sygn. akt I SA/Sz 57/13).
Weronika Missala przypomina, że kwestia ta nie jest rozstrzygana w nowo zawieranych bądź modyfikowanych umowach o unikaniu podwójnego opodatkowania. Zauważa wprawdzie, że Polska zawarła taki zapis w umowie z Singapurem, ale nie wprowadziła go już w modyfikowanych porozumieniach z Luksemburgiem bądź Cyprem.