Polacy chętnie zawiadamiają urząd skarbowy o zaobserwowanych zjawiskach. Zachodzi jednak pytanie, co ludźmi powoduje i jaka jest użyteczność tych informacji - uważa Leszek Boroch, zastępca naczelnika Urzędu Skarbowego w Złotoryi.
Leszek Boroch, zastępca naczelnika Urzędu Skarbowego w Złotoryi / Media / mat prasowe

Ile donosów wpływa do urzędów skarbowych?

Sporo, trend jest wzrostowy. Wykorzystywane są różne kanały. Najwięcej nadawanych jest na poczcie, w dalszej kolejności przez pocztę elektroniczną i osobiście – w formie pisma lub do protokołu. W wielu doniesieniach ich autorzy żądają poinformowania o sposobie wykorzystania informacji oraz grożą zawiadomieniem organów centralnych albo środków masowego przekazu, jeżeli urząd skarbowy nie zajmie się sprawą. Często zamieszczone jest życzenie, by nie ujawniać danych autora.

Kto na kogo donosi?

Różnie, pracownik na pracodawcę (najczęściej byłego), sąsiad na sąsiada, wspólnik na wspólnika (raczej byłego), przedsiębiorca na przedsiębiorcę konkurenta, klient na przedsiębiorcę, rozwiedzeni małżonkowie na siebie nawzajem, poróżnieni konkubenci, skłóceni członkowie rodziny, byli przyjaciele. Zdarzają się doniesienia sugerujące zbiorowość, opatrzone podpisem „oburzeni mieszkańcy” lub „uczciwi obywatele”.

Czy autorzy donosów się podpisują?

Większość jest anonimowa. Bywa też stosowany fortel polegający na tym, że dane autora są podane, tyle że nie są prawdziwe. Tę grupę można z kolei podzielić na wskazujące autora, który nie istnieje, oraz wskazujące osobę wprawdzie istniejącą, lecz – jak się później okazuje – niebędącą rzeczywistym autorem donosu.

Co urzędy robią z donosami?

Oczywiście mają obowiązek poddać analizie każde doniesienie, skonfrontować z posiadanymi danymi i podjąć decyzję o sposobie wykorzystania. Nie są to łatwe decyzje, ponieważ uruchomienie stosownej procedury generuje koszty i angażuje pracowników. Wszystko to jest przecież finansowane ze środków publicznych. W niektórych przypadkach wymagane są współdziałanie i koordynacja czynności kilku organów/instytucji (Policja, Prokuratura, PIP, Sanepid).

Czyli taniej wyrzucić do kosza?

Kosz byłby niedopuszczalny. Nie chodzi o to, żeby odwodzić od zamiaru składania doniesienia. To, że zachowania naganne należy ujawniać i zwalczać, jest jasne. Apel jest inny: czyńmy to w sposób odpowiedzialny. W każdym postępowaniu rozstrzygnięcie musi się opierać na przepisach prawa. Jego naruszenie wymaga udowodnienia. Należy więc liczyć się z tym, że doniesienie będzie tylko sygnałem dla organu do uruchomienia stosownej procedury. W jej ramach organ będzie przeprowadzał dowody, na przykład przesłucha świadków. Anonim przekreśla takie możliwości.

Czy wadą donosów jest tylko ich anonimowość?

Nie, wiele donosów nie ma żadnej wartości dowodowej. Nie tylko nie zawierają danych autora, ale trudno nawet jednoznacznie ustalić, kogo dotyczą. Również nie wszystkie doniesienia się potwierdzają. Wszystkie natomiast generują koszty. O szczególną refleksję należałoby zaapelować do osób, które w kilkudniowych odstępach przysyłają doniesienia w tej samej sprawie, mimo że została ona już zbadana. Często też doniesienia dotyczą spraw, które nie mieszczą się w kompetencjach urzędów skarbowych.

Czy urząd zawsze informuje autora donosu o sposobie wykorzystania doniesienia?

Niestety, jest to niemożliwe. Tajemnica skarbowa nie pozwala na przekazywanie takich danych. Nie wolno informować innych osób o rodzaju i wyniku podjętych działań w stosunku do danej osoby. Zabraniają tego przepisy ordynacji podatkowej. Tylko wymienione w nich organy mają prawo dostępu do takich danych (np. sądy, prokuratorzy). Autorzy informacji, o ile nie są anonimowi, są o tym zakazie pisemnie informowani.

Jak pan sądzi, z jakich pobudek ludzie piszą donosy do urzędu?

W idealnym społeczeństwie obywatelskim zawiadamianie odpowiednich służb publicznych o zaobserwowanych przejawach naruszania prawa ma na celu egzekwowanie zasad sprawiedliwości i równości. Zawiadamiający działa w słusznej sprawie, jest gotów wystąpić w postępowaniu w charakterze świadka, nie wstydzi się swojego nazwiska. Stara się też przekazać swoją wiedzę w sposób rzeczowy, umożliwiający ustalenie faktów. W Polsce bardziej niż o powszechność opodatkowania chodzi czasem o zaszkodzenie drugiemu człowiekowi. Donos uważany jest przez niektórych jako dobre narzędzie do zemsty. A zemsta, jak wiadomo, ma słodki smak.