Uściślijmy od razu: nie o prawo karne chodzi i nie o wyrok dożywocia, ale o opodatkowanie umowy, na podstawie której właściciel (właściciele) domu czy mieszkania przekazuje je innej – zwykle bliskiej – osobie (osobom) w zamian za świadczenia na swoją rzecz, przykładowo za: żywność, ubrania, prawo do zamieszkiwania w lokalu, opłacone media, różnorodną pomoc, opiekę w chorobie itd.
Spory sprowadzają się do tego, czy umowa ma charakter odpłatny, a jeśli tak, to czy odpłatność sprawia, że powinna być opodatkowana.
Na tym tle powstaje wiele nieporozumień. Chłodno na to patrząc, trzeba przyjąć, że dożywocie jest oczywiście umową odpłatną: przekazujący mieszkanie czy dom otrzymują w zamian „dożywotnie utrzymanie”, czyli wiele określonych świadczeń. Rzeczywiście, jest problem – i to poważny - z określeniem wysokości zapłaty. Zazwyczaj nie jest jasne, jakie konkretnie korzyści (i o jakiej wartości), a zwłaszcza jak długo będzie otrzymywał dożywotnik. Przykładowo oferowana mu żywność może być w jednym miesiącu droższa i lepsza, w innym – przeciwnie, ceny prądu się zmieniają (jego zużycie też), dodatkowo może powstać spór, czy uprawniony faktycznie potrzebuje kolejnej pary butów na zimę etc. Przede wszystkim zaś nie wiadomo, jak długo będzie żył. Także przy zamianie dożywocia na rentę (kodeks cywilny przewiduje taką możliwość) poznamy wartość wypłacanych mu okresowo świadczeń pieniężnych, ale nie ich sumę.
Tak więc przy określaniu przychodu z tytułu oddania mieszkania w zamian za dożywocie w grę wchodzą tylko szacunki, które mogą się opierać na bardzo różnych założeniach (np. średnia przewidywana długość życia pomnożona np. przez aktualną, rynkową wartość pakietu tych świadczeń, które w ciągu miesiąca koniecznie musi otrzymać uprawniony).
W ostatnich dniach NSA po raz kolejny zastosował koncepcję, zgodnie z którą wysokość świadczeń (a więc i przychodu dożywotnika) odpowiada wartości rynkowej mieszkania czy domu będącego przedmiotem umowy. Jakkolwiek jest to podejście nieco kontrowersyjne – z wielu względów trudno porównywać dożywocie ze sprzedażą – to zastosowana fikcja prawna stanowi jednak pewne rozwiązanie problemu. Oczywiście niekorzystne dla zainteresowanych.
Zasadnicza kwestia – czy należy opodatkowywać ustalony w taki lub inny sposób przychód dożywotnika. Poglądy na ten temat można mieć rożne. Rzecznik praw obywatelskich uważa np., że podatek nie powinien być pobierany, zwłaszcza zaś w przypadku owdowiałych osób oddających mieszkania, które były przedmiotem wspólności małżeńskiej.
Czym innym jednak poglądy, a czym innym przepisy. Dura lex, sed lex. Twarde prawo, lecz prawo – przychód z umowy dożywocia jest opodatkowany, jakkolwiek niemożliwe jest ustalenie w sposób niebudzący wątpliwości jego rzeczywistej wysokości (choć równolegle przepisy o rencie wskazują, że kapitalizacja wszystkich składających się nań świadczeń jest dopuszczalna i możliwa). Przeszkoda tego rodzaju, że przychodu bez stosowania wspomnianej fikcji prawnej nie można precyzyjnie obliczyć, nie byłaby jednak wystarczającym uzasadnieniem dla braku opodatkowania. Inna sprawa, że fikcja prawna powinna mieć umocowanie w ustawie, a nie być dorobkiem urzędów i sądów.
Czy jednak danina powinna być pobierana albo kiedy nie powinna, to już inne zagadnienie, które należy rozważać w związku z propozycją zmiany regulacji. Na razie takiej propozycji nikt nie zgłosił, wyjąwszy ogólny postulat RPO. A wydaje się, że powinien. Nie ma bowiem żadnego powodu, by umowa dożywocia zawierana między osobami najbliższymi różniła się pod względem skutków podatkowych np. od darowizny czy spadku.