Celnicy mogą kwestionować kraj pochodzenia towaru, nawet gdy towar zostanie dopuszczony do obrotu. Importer będzie musiał dopłacić różnice w cle i odsetki.
Podatniczce, która importowała towary z kraju pozaunijnego, zarzucono, że przedstawiła do zgłoszenia celnego nieprawdziwe świadectwo pochodzenia.
– Czy to oznacza, że będę musiała zapłacić wyższe cło – pyta pani Lidia z Krakowa.
Pochodzenie importowanych do Wspólnoty towarów jest, obok wartości celnej oraz klasyfikacji taryfowej, jednym z elementów, które decydują o wysokości należności celnych, jakie płaci importer towarów. W celu udowodnienia pochodzenia importowanych towarów jest on zobowiązany do przedstawienia odpowiedniego dowodu (świadectwa) pochodzenia, uzyskanego od jego kontrahenta – eksportera z kraju trzeciego.
– Niekiedy takie świadectwo jest przy tym potwierdzane przez tamtejsze organy celne lub inne upoważnione do tego podmioty – tłumaczy Cezary Sowiński, doradca podatkowy z PwC.
Załączenie do zgłoszenia celnego w momencie importu tak uzyskanego świadectwa nie musi jednak oznaczać ostatecznego zakończenia sprawy dla importera. Nawet po kilku latach organy celne we Wspólnocie lub w kraju trzecim mogą weryfikować i kwestionować prawidłowość świadectwa oraz danych na temat pochodzenia towaru. Zakwestionowanie prawidłowości pochodzenia towaru może oznaczać utratę preferencji taryfowych przez importera, zapłatę należności celnych i odsetek oraz odpowiedzialność karną skarbową.
– Aby uniknąć nieprzyjemnych sytuacji w tym zakresie, unijny importer towarów powinien aktywnie zadbać o to, aby pochodzenie importowanych przez niego towarów nie było podważone – radzi Sylwester Witalis, doradca podatkowy w PwC.
Sprowadzać się to może m.in. do należytej staranności w wyborze kontrahentów z krajów trzecich, zebrania informacji na temat procesu produkcji – również połączone z osobistym sprawdzeniem tych danych w zakładach kontrahenta w kraju trzecim, zawarciu odpowiednich klauzul w umowach zakupu.