Od pensji pracownika należy potrącać składki ZUS w części finansowanej przez pracownika. Nic się w tym zakresie nie zmieniło – odpowiada prezes ZUS Gertruda Uścińska w dzisiejszym wywiadzie dla DGP.
DGP
We wtorek resort finansów odpowiedział nam na pytanie, jak liczyć zaliczkę na PIT od dochodów pracowników, gdy pracodawca skorzysta ze zwolnienia ze składek również w odniesieniu do zatrudnianych. Spytaliśmy, czy należy podstawę obliczenia zaliczki pomniejszać o część składek finansowaną przez ubezpieczonego, czyli pracownika, czy jej nie pomniejszać?
W odpowiedzi resort finansów wziął pod uwagę dwie możliwości:
  • jeżeli pracodawca pobrał z dochodu pracownika składki, których nie przekazał do ZUS, to o ich kwotę może pomniejszyć dochód zatrudnionego dla potrzeb obliczenia zaliczki na PIT. W tej sytuacji bowiem pracownik zapłacił ze swojego dochodu składki na ubezpieczenia społeczne;
  • jeżeli pracodawca nie tylko nie odprowadził do ZUS składek w części finansowanej przez pracownika, lecz także ich nie potrącił z przychodów zatrudnionego, to nie może niepobranych przez siebie składek odliczyć przy obliczaniu zaliczki na podatek od dochodów pracownika.
Taka wykładnia – jak pisaliśmy wczoraj − jest zgodna z przepisami ustawy o PIT („Na zwolnieniu ze składek ZUS zarobi skarbówka” nr 69/2020).
Nie dała jednak pracodawcom podstawowej odpowiedzi na pytanie, czy w takim razie pensję pracownikowi należy wypłacać po potrąceniu składek ZUS (w części finansowanej przez pracownika), czy bez potrącenia.
Odpowiedzi udziela w dzisiejszym wywiadzie dla DGP prezes ZUS Gertruda Uścińska:
– Nic się w tej kwestii nie zmienia. Płatnik potrąca wartość składek (opłacanych za pracownika) z wynagrodzenia ubezpieczonego, tak jak robił to do tej pory. Nie przekazuje jednak tych kwot do ZUS, ponieważ jest zwolniony z całości składek. W przypadku pracownika również wszystkie zwolnione składki traktowane są tak, jakby zostały opłacone i pracownik zachowuje prawo do wszystkich świadczeń i ma ciągłość ubezpieczenia – wyjaśnia prezes Uścińska.
Odpowiedź ma zasadnicze znaczenie, bo jeżeli pracodawca nie potrącałby składek w części finansowanej przez pracownika, to zatrudniony dostałby podwyżkę. Co prawda od większego dochodu zapłaciłby więcej PIT, ale zasadniczo skorzystałby na przepisach mających na celu zwalczanie skutków epidemii.
− Przy pensji 2600 zł różnica w wynagrodzeniu netto (na rękę pracownika) wynosiłaby ponad 303 zł – wyliczył Andrzej Radzisław, radca prawny, Kancelaria Goźlińska Petryk i Wspólnicy (patrz infografika).