Fiskalne kasy wirtualne to nic innego jak aplikacja na tablet czy telefon. A tę będzie mógł stworzyć każdy. Producenci rozwiązań software'owych już zacierają ręce. Są jednak obawy, że nie będzie nad tym kontroli.
Czas na drugi krok rewolucji w kasach fiskalnych. Teraz te tradycyjne, stacjonarne urządzenia będzie można zastąpić oprogramowaniem. Pierwsza odsłona wielkich zmian miała miejsce niespełna pięć miesięcy temu, 1 maja tego roku. Wtedy bowiem weszła w życie nowelizacja z 15 marca 2019 r. ustawy o VAT (Dz.U. poz. 675). Wówczas to wprowadzono kasy online (czyli urządzenia rejestrujące sprzedaż, które posiadają wbudowaną funkcjonalność umożliwiającą zautomatyzowany i bezpośredni przesył danych do Centralnego Repozytorium Kas prowadzonego przez szefa Krajowej Administracji Skarbowej). O sukcesie rozwiązania może świadczyć to, że w kilka miesięcy przeprowadzono proces inicjujący pracę już 40 tys. urządzeń. Innymi słowy: podatnicy używają już tylu kas online.
Kolejnym krokiem tej rewolucji mają być kasy wirtualne (zwane również software’owy mi) – mające postać oprogramowania. Idea zakłada całkowite oderwanie się od tradycyjnego modelu stacjonarnych urządzeń specjalnego przeznaczenia służących do ewidencjonowania sprzedaży detalicznej. Takie urządzenia będzie można zastąpić oprogramowaniem, a więc np. aplikacją na telefon, tablet czy laptopa, która podobnie jak kasa tradycyjna również pozwoli ewidencjonować sprzedaż. Potrzebny będzie jedynie sprzęt do drukowania papierowych paragonów.
Projekt rozporządzenia technicznego, które przewiduje wprowadzenie kas mających postać oprogramowania, już jest – niedawno zakończyły się konsultacje społeczne. Resort finansów w odpowiedzi na pytania DGP wyjaśnił, że w ich trakcie uwagi zgłosiło kilkadziesiąt podmiotów, co również może świadczyć o sporym zainteresowaniu.
TO TYLKO FRAGMENT TEKSTU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ W "TYGODNIKU GAZETY PRAWNEJ" >>>>>