Nabywca, który na zasadzie odwrotnego obciążenia musi wpłacić VAT do urzędu skarbowego, może domagać się od dostawcy rekompensaty za podatek niesłusznie zapłacony w cenie towaru – orzekł Sąd Rejonowy w Białymstoku.
To jeden z pierwszych wyroków sądu powszechnego dotyczący cywilnoprawnych, a nie podatkowych skutków mechanizmu reverse charge, polegającego na tym, że VAT musi uregulować nabywca, a nie sprzedawca. Wyrok zapadł pod koniec ubiegłego roku, ale dopiero niedawno został opublikowany.
Sąd orzekł, że wystawca faktury (sprzedawca) rażąco narusza prawo podatkowe, gdy mimo obowiązku nie zastosuje odwrotnego obciążenia. Daje to nabywcy, który z tego powodu poniósł szkodę, prawo do ubiegania się o odszkodowanie na podstawie art. 415 kodeksu cywilnego. Zgodnie z tym przepisem, kto ze swej winy wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia.
Chodziło o kontrahentów, którzy na podstawie umowy franczyzowej od wielu lat współpracowali ze sobą w zakresie handlu sprzętem elektronicznym. Od 1 lipca 2015 r. handel ten został objęty mechanizmem odwrotnego obciążenia podatkiem (reverse charge) i początkowo spółka będąca sprzedawcą faktycznie wystawiała faktury bez naliczonego VAT.
Z początkiem 2017 r. zmieniła jednak sposób postępowania i zaczęła wystawiać faktury z podatkiem. Bezpośrednim tego powodem stało się niepodpisanie przez odbiorcę projektu porozumienia dotyczącego rozliczenia VAT na zasadzie odwrotnego obciążenia. Spółka będąca sprzedawcą ostrzegła nabywcę, że jeżeli nie podpisze on tego porozumienia, to będzie to skutkować traktowaniem każdej transakcji jako odrębnej. Tak też się stało (nabywca nie podpisał porozumienia, bo liczył na dopisanie dwóch punktów porządkujących).
Gdy nabywca zaczął dostawać faktury z wykazanym VAT, dwukrotnie wystąpił do dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej z pytaniem, czy może odliczyć ten podatek od swojego VAT należnego. Za każdym razem dostał niekorzystną dla siebie odpowiedź.
Wskutek tego nabywca nie tylko rozwiązał umowę franczyzową, ale i nadrobił zaległość wobec fiskusa. Wystawił korekty deklaracji za miesiące od stycznia 2017 r. i wpłacił należny podatek.
Następnie zażądał od spółki sprzedającej, żeby skorygowała wystawione faktury i zwróciła mu nienależnie zapłaconą w cenie równowartość VAT.
Spółka odmówiła. Twierdziła, że od 2017 r. w tej sprawie odwrotne obciążenie nie miało już zastosowania, bo każdą dostawę należało traktować odrębnie, a nie w ramach „jednolitej gospodarczo transakcji”, o której mowa w art. 17 ust. 1c ustawy o VAT. Z przepisu tego wynika, że jeżeli łączna wartość towarów wymienionych w poz. 28–28c załącznika nr 11 do ustawy przekracza – w ramach jednolitej gospodarczo transakcji – 20 tys. zł netto, to zastosowanie ma mechanizm odwrotnego obciążenia.
Spółka nawiązała też do niepodpisania przez nabywcę przygotowanego przez nią projektu porozumienia. Wytykała kupującemu, że odmawiając podpisu, przystał na to, iż każda dostawa będzie fakturowana z osobna, a przez to z VAT naliczonym przez sprzedawcę.
Żaden z jej argumentów nie obronił się w sądzie, gdy kupujący zażądał odszkodowania za poniesioną szkodę. Nie było wątpliwości, że ją poniósł, bo w sumie zapłacił VAT dwukrotnie – raz wpłacając go do urzędu skarbowego, a drugi raz – płacąc jego równowartość w cenie kupowanego sprzętu.
Białostocki sąd potwierdził, że w tej sprawie mieliśmy do czynienia z jednolitą gospodarczo transakcją. Skoro dostawy w okresie od lipca 2015 r. do końca 2016 r. miały taki charakter, to dlaczego miały go utracić od 2017 r.? – pytał retorycznie SR.
Nie zgodził się też z pozwaną spółką, że nabywca, odmawiając podpisania porozumienia, zmienił warunki współpracy i tym samym uniemożliwił stosowanie mechanizmu reverse charge. Jedno z drugim nie ma nic wspólnego – stwierdził, zwracając uwagę na to, że taki obowiązek rozliczeń wynika wprost z ustawy o VAT, a dodatkowo został objaśniony przez Ministerstwo Finansów w specjalnej broszurze.
Sąd uznał, że główny powód niechęci pozwanej spółki do skorygowania faktur wynikał z przyczyn organizacyjnych. Główna księgowa sama przyznała w e-mailu, że wolałaby nie korygować faktur, bo wtedy musiałaby zastosować odwrotne obciążenie do wszystkim umów, nawet tam, gdzie nie ma podpisanego porozumienia z kontrahentem. Miałaby z tym wiele pracy.
Sąd uznał, że w takiej sytuacji spółka ewidentnie przyczyniła się do powstania szkody u nabywcy. „Można mówić co najmniej o rażącym niedbalstwie, jeśli nie umyślnym bezprawnym działaniu w tym zakresie, skutkującym szkodą po stronie powoda” – orzekł SR.
Jako podstawę wypłaty odszkodowania wskazał art. 415 kodeksu cywilnego. Mówi on o odpowiedzialności deliktowej. Sąd uznał, że nie można tu mówić o odpowiedzialności kontraktowej, bo przepisy podatkowe „nie podlegają negocjacjom i modyfikacjom w ramach swobody kontraktowania.” Wyrok jest nieprawomocny.

orzecznictwo

Wyrok SR w Białymstoku z 20 grudnia 2018 r., sygn. akt VIII GC 605/18.