Sędzia wydziału karnego sądu rejonowego pyta Trybunał Konstytucyjny o funkcjonujący od kilkunastu lat przepis prawa podatkowego, którego nie kwestionowały ani sądy administracyjne, ani doktryna.
Sąd spytał, czy sprzedaż nieruchomości dokonana przed upływem pięciu lat od końca roku, w którym nastąpiło nabycie lub wybudowanie nieruchomości, w sytuacji, gdy zbywana nieruchomość została uzyskana w drodze umowy darowizny z osobą najbliższą bądź w drodze spadkobrania po takiej osobie, podlega PIT i wnosi o uznanie, że art. 10 ust. 1 pkt 8 litery od a do d i art. 2 ust. 1 pkt 3 ustawy z 26 lipca 1991 roku o podatku dochodowym od osób fizycznych w związku z art. 4 a ust. 1 i 2 ustawy z 28 lipca 1983 r. o podatku od spadków i darowizn są sprzeczne z art. 21 ust. 1, art. 32 ust. 1 i 2 i 64 ust. 1 i 2 Konstytucji RP (sprawa P 1/19). Nie byłoby niczym nadzwyczajnym, gdyby takie pytanie wiele lat temu zadał sąd administracyjny, bo to przepis, który wielokrotnie stosowano w decyzjach kontrolowanych przez te sądy. To jednak nie sędziowie administracyjni zadali trybunałowi to pytanie i warto się zastanowić, czy w takim razie nie mamy do czynienia z poważnym problemem. Po latach funkcjonowania przepisu to sędzia III Wydziału Karnego Sądu Rejonowego Lublin-Zachód w Lublinie dostrzega na jego tle pękniecie w systemie prawa – i to potencjalnie dotyczące każdego obywatela. Do tej pory kwestionowanie prezentowanej przez organy skarbowe interpretacji było uważane za niedopuszczalne nie tylko przez sądy administracyjne, lecz także przez doktrynę, a nawet zajmujących się prawem podatkowym dziennikarzy.
Dobra wiadomość dla obywateli
Od strony obywateli to bardzo dobrze, że ewidentny problem został wreszcie dostrzeżony i jest szansa, że zostanie rozwiązany. Dotyczy to w zasadzie wszystkich, bo wszyscy kiedyś umrzemy i nasi bliscy otrzymają po nas mieszkanie (to w Polsce najbardziej powszechny przedmiot spadku). Możemy też dostać albo chcieć przekazać mieszkanie w darowiźnie przed śmiercią.
W każdym normalnym państwie opodatkowanie podatkiem dochodowym sprzedaży tak nabytego mieszkania jest jasne, zrozumiałe, intuicyjne i stabilne dla tak zwanego statystycznego obywatela. Obywatele mają prawo, aby takie właśnie było. A jakie jest u nas?
Do 2006 r. też takie było i sprzedaż mieszkań otrzymanych w spadku i darowiźnie była wprost zwolniona z podatku dochodowego. Niestety od 2007 r. pod hasłami, jakże zastanawiającymi, zmniejszenia opodatkowania obywateli sprzedających mieszkania przepisy nieznacznie zmieniono. I rozpoczęto, jakże charakterystycznie, nakładanie podatku na spadkobierców i obdarowanych, którzy sprzedali mieszkania przed upływem pięciu lat od daty ich nabycia. Bo zdaniem aparatu skarbowego i sądów administracyjnych wynika to z przepisów. Czyżby?
Fundacja Praw Podatnika stoi na stanowisku (np. w DGP z 19 czerwca 2018 r.), że sprzedaż mieszkania do wartości zadeklarowanej w darowiźnie/spadku nie podlega podatkowi dochodowemu, ponieważ co prawda pojawiają się pieniądze, ale znika mieszkanie. Czyli nie ma przysporzenia. Dopiero ewentualny prawdziwy dochód ze sprzedaży tak nabytego mieszkania, czyli różnica między ceną sprzedaży a wartością mieszkania w dacie otrzymania spadku/darowizny, może podlegać opodatkowaniu podatkiem dochodowym. Za takim rozwiązaniem przemawia nie tylko racjonalność rozumowania (podatek dochodowy płacimy od dochodu), lecz również racjonalna interpretacja obowiązujących przepisów (wartość spadku/darowizny zwolniona jest z podatku). Opodatkowanie podatkiem dochodowym sprzedaży tego, czego nabycie zwolnione jest z podatku od spadków i darowizn, byłoby oczywistym obejściem prawa. Stanowisko to potwierdza np. artykuł „O (nie)opodatkowaniu podatkiem dochodowym od osób fizycznych nieruchomości nabytych w drodze spadku” Roberta Gwiazdowskiego i Dariusza Żurawskiego z „Przeglądu Podatkowego” nr 12/2018.
Zdaniem sądów administracyjnych i fiskusa jest całkowicie przeciwnie. Takie stanowisko oparte jest na zastosowaniu tylko jednego, wyrwanego z kontekstu przepisu i nie odnosi się do wielu istotnych argumentów. Sądy administracyjne od wielu lat powielają to stanowisko w setkach, jeśli nie tysiącach orzeczeń. Także doktryna, co należy zauważyć, nie dostrzega żadnego problemu w nakładaniu podatku dochodowego w sytuacji, gdy w sposób oczywisty o żadnym dochodzie mowy nie ma.
SR w Lublinie przyjął stanowisko fiskusa i sądów administracyjnych za zgodne z obowiązującymi przepisami, ale zadał TK pytanie o zgodność takiego opodatkowania z konstytucją. Nie oczekujemy od sędziego karnego, że dokona pogłębionej wykładni przepisów podatkowych. Takiej wykładni oczekiwaliśmy przez lata od sądów administracyjnych, aparatu skarbowego i przedstawicieli doktryny prawa podatkowego.
Zdaniem pytającego sądu takie opodatkowanie jest w sposób oczywisty niezgodne z zasadą równości wobec prawa. Dlaczego – pyta sąd – ci, którzy otrzymali pieniądze, mogą nimi swobodnie dysponować od razu, a ci, którzy otrzymali mieszkanie, mogą to robić dopiero po pięciu latach, bo w przeciwnym razie zapłacą podatek? W konkluzji: niezrozumiałe i niedopuszczalne jest, aby ci, którzy otrzymali w spadku/darowiźnie mieszkanie, byli w gorszej sytuacji niż ci, którzy otrzymali np. pieniądze.
W tej sytuacji może zasadne byłoby, aby nie czekając nie wiadomo jak długo na rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego, przestać nakładać ewentualnie niezgodny z konstytucją podatek na następnych obywateli? Po co dziesiątki tysięcy obywateli rocznie mają nadal przez pięć lat wydawać pieniądze na utrzymanie niepotrzebnych im mieszkań, które nabyli w spadku lub darowiźnie, aby móc je sprzedać bez podatku? Dlaczego dziesiątki tysięcy obywateli rocznie mają płacić podatek dochodowy z tytułu sprzedaży tak nabytych mieszkań? Oba te rozwiązania są niekorzystne nie tylko dla obywateli. Są one również – a moim zdaniem jeszcze bardziej – szkodliwe dla finansów publicznych (ewentualne dochodzenie zwrotu zapłaconego podatku z odsetkami) i dla budowy zaufania obywateli do własnego państwa.
Może więc to pytanie do TK potraktować, jako okazję do uruchomienia rzetelnej dyskusji specjalistów na argumenty. I znaleźć już dziś odpowiedź na pytania:
- czy rzeczywiście sprawa wymaga interwencji TK,
- czy sądy administracyjne i fiskus od lat tkwiły w błędzie,
- czy też błędem jest zdrowy rozsądek Sądu Rejonowego w Lublinie i autorów artykułu w „Przeglądzie Podatkowym”, bo może wszystko jest w porządku i ustawodawca nie ma żadnych ograniczeń w ustanawianiu nawet najbardziej nieracjonalnych i niezrozumiałych podatków?
Może by tę sprawę rozwiązać bez udziału TK, w gronie tych, którzy doprowadzili do takiego stanu rzeczy? Tym bardziej byłoby to konstytucyjnie zasadne, dlatego że nie używali oni argumentów, tylko wychodzili z założenia domniemania istnienia podatku, nawet za wszelką cenę.
Od strony państwa
Po pierwsze, nie możemy „chodzić” do TK dlatego, że sądy błędnie interpretują przepisy. To jest psucie państwa prawa, a nie jego naprawa. Tak samo nie można wskutek błędnych wyroków pisać nieustająco nowelizacji przepisów. Konsekwencją jest coraz gorszej jakości orzecznictwo i coraz bardziej wewnętrznie sprzeczne i niezrozumiałe prawo.
Podstawowym zadaniem sądów administracyjnych jest ochrona praw obywateli przed naturalną skłonnością aparatu władzy do nadużywania kompetencji. Trudno znaleźć wytłumaczenie, dlaczego przez kilkanaście lat funkcjonowania przepisów w tym samym kształcie żaden skład sędziowski nie dostrzegł, że nakładanie przez aparat skarbowy takiego podatku jest w sposób oczywisty niesprawiedliwe i nieracjonalne. A prawo podatkowe musi być elementarnie sprawiedliwe i racjonalne. Niewyobrażalna jest choćby sytuacja nakładania podatku dochodowego od straty. I że tysiące skarg podatników były przez sądy z automatu oddalane, a w uzasadnieniach nie odnoszono się do zwolnienia podatkowego zawartego w ustawie o podatku od spadków i darowizn.
Być może pełnomocnicy podatników zbyt słabo podnosili argumenty prawne, ograniczając się do zdroworozsądkowych. Ale nawet gdyby tak było, to jednak w kompetencjach sądów administracyjnych od początku leżało dostrzeżenie niezgodności interpretacji fiskusa z prawem.
To sąd administracyjny już dawno powinien był albo samodzielnie dokonać prokonstytucyjnej i proobywatelskiej ich wykładni, aby nie nakładano podatku dochodowego w sytuacji, gdy dochodu/przysporzenia nie ma, albo ewentualnie zapytać Trybunał Konstytucyjny o zgodność tych przepisów z konstytucją. Przy tak obecnie rozwiniętych dyskusjach o rozproszonej konstytucyjności mamy jak na dłoni przykład, który sam się prosi o właściwe w tej mierze rozstrzygnięcie.
Zatem kilkunastoletnie formalistyczne w najwęższym sensie podejście sądów administracyjnych stawia znak zapytania nad sądową kontrolą zarówno władzy wykonawczej, jak i ustawodawczej.
Dlatego pytanie do TK powinno wywołać poważną dyskusję o kondycji sądownictwa administracyjnego i koniecznych uzupełnieniach w podejściu sędziów do tego, w jaki sposób mają chronić prawa obywateli i kontrolować władzę ustawodawczą.
Pamiętajmy, że obywatele do obrony swych praw mają tylko sądy. Władza ma więcej.