Andrzej Bratkowski i Ludwik Kotecki opracowali raport mający wykazać, że w oparciu o dostępne analizy nie można oskarżać poprzednich rządów o zaniedbania w ściąganiu podatków.
Jarosław Kaczyński powiedział na piątkowym posiedzeniu klubu parlamentarnego PiS, że afera VAT obciąża rząd PO–PSL. – Jest kwestia odpowiedzialności przedstawicieli tego rządu i jego szefa, także odpowiedzialności w świetle prawa karnego – mówił. PiS chce z rozliczenia poprzedników uczynić jedną z głównych osi działania w najbliższym roku.
PO odrzuca samo istnienie takiego pojęcia jak „afera VAT”. Andrzej Bratkowski, były członek RPP, obecnie ekspert sejmowej komisji śledczej do spraw VAT z rekomendacji Platformy Obywatelskiej, oraz Ludwik Kotecki, były wiceminister finansów i były główny ekonomista Ministerstwa Finansów za poprzedniego rządu, przygotowali raport, w którym kwestionują narrację Prawa i Sprawiedliwości mówiącą o ogromnej luce podatkowej.
Dziś przed komisją śledczą do spraw VAT stanie ponownie Jan Vincent Rostowski, minister finansów w rządzie PO–PSL.
– Nie ma podstaw do twierdzeń, że luka VAT rosła w czasie. Problemy obecnie rozdmuchiwane i przypisywane rządom PO–PSL istniały wcześniej i są nadal. Nawet obecnie zgodnie z szacunkami rządu luka jest wysoka, mimo że warunki do jej zmniejszania są lepsze niż w czasach kryzysu – podkreśla Andrzej Bratkowski, były członek
RPP, obecnie ekspert sejmowej komisji śledczej do spraw VAT z rekomendacji Platformy Obywatelskiej.
Bratkowski, razem w Ludwikiem Koteckim, byłym wiceministrem finansów postanowili zmierzyć się z tezą, że w latach 2008–2015 dziura w
podatku od towarów i usług w sumie sięgnęła co najmniej 240 mld zł. Wyliczenia te opierają się na szacunkach Komisji Europejskiej i współpracującego z nią w tym temacie polskiego think tanku CASE. – Próba oczyszczenia luki VAT z wahań cyklicznych, czyli zmian sytuacji gospodarczej, nie oszustw i nadużyć, prowadzi do konkluzji, że poziom luki był w całym okresie 2005–2015 relatywnie stabilny, z minimalną tendencją do obniżania się – podkreśla Kotecki. Jego zdaniem nie wiadomo, na ile poprawnie luka jest wyliczana.
Autorzy raportu podkreślają, że funkcjonują dwa pojęcia luki. Oba to różnica między faktycznymi wpływami do budżetu z VAT a maksymalnym ich pułapem, który powinien wpływać do kasy państwa. Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Pierwsze pojęcie to policy gap, które można nazwać luką polityki fiskalnej – o maksymalnym poziomie wpływów decyduje założenie, że w podatku nie funkcjonują żadne ulgi i
zwolnienia, w tym różne stawki. W polskich warunkach wszystkie towary byłyby obłożone stawką maksymalną 23 proc. Druga opcja to compliance gap, której definicja jest znacznie węższa. Zakłada maksymalny poziom dochodów z VAT przy istniejących stawkach i przepisach, ale przy idealistycznym założeniu, że cały należny podatek trafia do budżetu. Dla próby oszacowania, ile państwo traci z podatku od towarów i usług w Polsce, ważniejsza jest druga z luk.
Składa się na nią wiele czynników: pomyłki podatników i urzędników, efekty błędów przy szacowaniu luki czy szara strefa, na którą składa się działalność nieopodatkowana, np. napiwki. Dodatkowo wielkość luki może zależeć do kłopotów podatników z płynnością czy bankructw. Jej część zmienia się także wraz z cyklem gospodarczym, do czego trzeba dodać kwestie wynikające ze zmian w prawie i wreszcie oszustwa i wyłudzenia. Przyjmuje się, że przestępczość podatkowa to 20–35 proc. całej luki VAT. Gdyby więc odnosić takie założenie do luki wyliczonej przez KE, to efektem oszustw i wyłudzeń, z którymi skarbówka powinno walczyć na pierwszym miejscu, ubytek za rządów PO–PSL byłby na poziomie 50–88 mld zł, a nie ponad 240 mld zł.
Bratkowski i Kotecki uważają, że nawet te wyliczenia trzeba poddać krytyce.
Znane są dwie metody szacowania ubytków w VAT. Pierwsza, czyli top-down, polega na ocenia z lotu ptaka, na podstawie danych makroekonomicznych, w tym konsumpcji poszczególnych towarów i usług. Problem polega na tym, że nie jest łatwo przełożyć ogólne statystyki GUS na to, jak wygląda faktyczny obieg podatku. Jak wskazują autorzy, składa się na to od 300 do 400 parametrów. Zmiana wielkości jednego czy kilku parametrów może w znaczący sposób rzutować na końcowy wynik. Z tej metody korzystają właśnie CASE i KE, dodatkowo aktualizując dane wstecz, co także znacząco wpływa na szacunki. Najlepiej pokazuje to przykład Szwecji, która w 2015 r. miała lukę pokazującą, że podatnicy płacą… za dużo. Rok później dane skorygowano, a łączna różnica wyniosła aż 5 pkt proc.
Druga metoda to bottom-up. Polega ona na wybraniu reprezentatywnej grupy podatników VAT, przeprowadzeniu u nich kontroli, a następnie przełożeniu jej wyników na całą populację płatników. To rodzaj dużego sondażu przeprowadzonego przez skarbówkę. Jego przeprowadzenie jest drogie i trudne, nie obywa się też bez pomyłek.
Autorzy ocenili sześć badań KE dotyczących luki. Jej maksymalny poziom miał wynieść ponad 25 proc. w latach 2012–2013. Kotecki i Bratkowski wskazują, że zmiany metodologii powodują, że szacunki sprzed 2009 r. są nieporównywalne z tymi z późniejszych lat, a to wówczas luka miała gwałtownie wzrosnąć. Do tego kolejne raporty korygują dane z poprzednich lat. Ekonomiści zwracają uwagę, że taka weryfikacja samej Komisji dla własnych prognoz dla roku 2010 wyniosła aż 9 pkt proc., czyli ponad 13 mld zł.
Na VAT największy wpływ ma wzrost gospodarczy. Podatek ten ma charakter procykliczny – przy spowolnieniu tempa rozwoju dochody hamują silniej niż sam wzrost. W momencie gdy PKB rośnie szybciej, wpływy z VAT zwiększają się dynamiczniej. – Raport pokazuje, że dochody z VAT ponadproporcjonalnie reagują na zmiany koniunktury, w szczególności szybciej niż ona się pogarszają. Nieuwzględnienie tego efektu prowadzi do poważnych błędów w szacowaniu luki i jej zmian. Co jednak najgorsze, błędy te, świadomie lub nie, są wykorzystywane do walki politycznej – podkreśla Kotecki. Faktyczny ubytek VAT wynikający z przestępczości podatkowej jest mniejszy, niż szacuje Komisja.
– Dużo niższa luka VAT nie oznacza oczywiście, że służby skarbowe powinny spać spokojnie – walka z oszustwami podatkowymi jest kwestią nigdy się niekończącą i zawsze należy podejmować niezwłocznie wszelkie możliwe działania, by im przeciwdziałać – mówi Kotecki.