To polscy konsumenci, a nie globalne koncerny poniosą koszt wprowadzenia 3-proc. daniny od usług internetowych – uważa Amerykańska Izba Handlowa
Zdaniem AmCham szczególnie dotkliwe straty poniosą małe i średnie firmy, które zapłacą więcej za reklamę i dystrybucję swoich produktów w sieci.
Obawy o finanse Polaków zgłosił też w rozmowie z DGP Łukasz Czucharski z organizacji Pracodawcy RP, choć zastrzegł, że zbyt wcześnie, aby całościowo ocenić pomysły Brukseli. Wspólnego stanowiska nie wypracowała również Konfederacja Lewiatan, gdzie głosy członków są mocno podzielone.
Cel: Facebook i Google
Chodzi o zaproponowany przez Komisję Europejską pod koniec marca br. projekt tymczasowego 3-proc. podatku od przychodów osiąganych na terytorium poszczególnych państw:
– ze sprzedaży przestrzeni reklamowej w internecie;
– ze sprzedaży danych wygenerowanych dzięki informacjom o użytkownikach danej platformy;
– przez internetowych pośredników, którzy zajmują się kojarzeniem dwóch stron zainteresowanych np. wyświadczeniem jakiejś usługi czy sprzedażą towaru.
Celem jest przymuszenie internetowych gigantów, aby zaczęli płacić na terytorium UE podatki w odpowiedniej wysokości. W projekcie KE zastrzegła, że nowa danina miałaby od 2020 r. objąć koncerny o światowych przychodach wyższych niż 750 mln euro, które równolegle zarobiły w UE więcej niż 50 mln euro. Podatek miał dotknąć 150 wielkich firm internetowych działających w Europie, ale chodzi głównie o amerykańskie korporacje: Facebook, Google, Uber, Airbnb, Instagram.
Europa się podzieliła
Pierre Moscovici, komisarz ds. podatkowych i celnych UE, mówił, że KE liczy na szybkie przyjęcie projektu, bo niektóre kraje np. Włochy wprowadzały podobne rozwiązania, nie czekając na Brukselę. Na nowe reguły przychylnie patrzy 19 państw, w tym Polska, o czym świadczyłaby odpowiedź wiceministra Leszka Skiby, której udzielił 2 października na poselską interpelację nr 26051. Pozytywnego stanowiska nie podzielają Irlandia, Luksemburg, Holandia i kraje nordyckie, które wyraziły twardy sprzeciw. Argumentem są wyższe koszty usług internetowych, które poniosą Europejczycy. Projektodawcy byli przekonani, że amerykańskie koncerny nie przerzucą kosztów nowego podatku na Europejczyków, ale przyznali, że takie niebezpieczeństwo istnieje. W Irlandii oszacowano potencjalne straty z tego tytułu na 160 mln euro rocznie. Podatek cyfrowy miałby przynieść też pokaźne straty firmom holenderskim. AmCham ostrzega, że Polska też mogłaby znaleźć się w grupie przegranych.
Pomruki zza Atlantyku
Kolejnym argumentem przeciw jest negatywna reakcja Stanów Zjednoczonych, które grożą złożeniem skargi przeciwko UE do Światowej Organizacji Handlu. Na jednym z posiedzeń OECD sugerowali też, że poprą chińskie plany opodatkowania tradycyjnych firm tam, gdzie osiągają one dochody, a nie gdzie mają siedzibę. To z kolei uderzyłoby w niemieckich eksporterów z landu Nadrenia Północna-Westfalia, którzy dużą część zysków osiągają właśnie w Państwie Środka. Amerykanie wskazywali też, że koncerny internetowe zostaną podwójnie opodatkowane, co jest sprzeczne z międzynarodowymi standardami.
Co dalej?
Ostatnia kwestia jako najpoważniejszy problem ma zostać omówiona 26 października na spotkaniu grupy roboczej współpracującej z Radą UE. Austria, która przewodniczy Radzie w tym półroczu, liczy na wypracowanie kompromisu jeszcze w 2018 r. Pojawiły się głosy, że gdyby porozumienia nie osiągnięto, to państwa przychylne nowej daninie wprowadzą ją same w ramach mechanizmu pogłębionej współpracy. Na podobnej zasadzie w kilkunastu krajach UE pobierany jest już podatek od transakcji finansowych. Czy do tego dojdzie? Groźby USA zmiękczyły już niemiecką Nadrenię-Westfalię, część tamtejszego przemysłu handlowego, a kilka tygodni temu doradcy tamtejszego MF zasugerowali w oficjalnej opinii, że podatek cyfrowy będzie sprzeczny z niemieckim prawem. Bez Berlina losy nowej daniny mogą okazać się przesądzone.
3 proc.stawka brutto nowego podatku
150 koncernów mogłoby płacić podatek cyfrowy
160 mln euro rocznie mogłaby na nim stracić gospodarka Irlandii