Należy przybliżyć fenomen zmian, które dzieją się na naszych oczach. Prawdopodobnie dziesiątki tysięcy podatników (zapewne więcej) jest nieświadomie uwikłanych w oszustwa podatkowe, bo wspólnotowy VAT jest pomysłem patologicznym, na którym żeruje międzynarodowy biznes podatkowy zajmujący się wyłudzeniami tego podatku „na skalę przemysłową”. Aby ratować ofiary tego podatku, którzy faktycznie uczestniczą w tych oszustwach, Trybunał Sprawiedliwości UE wymyślił nie mającą jakiegokolwiek umocowania prawnego teorię „dobrej wiary i należytej staranności” ofiar tych oszustw. Sama teoria brzmi dość groteskowo, ale przypomnę jej sens: podatnik ma prawo odliczyć z fałszywej faktury, która nie daje obiektywnie prawa do odliczenia, jeśli nie wiedział i przy dołożeniu należytej staranności nie mógł wiedzieć, że uczestniczy w oszustwie podatkowym.
Jest to klasyczna teoria rozpaczy: przy pomocy której zamierza się od lat bezskutecznie ograniczyć postępującą katastrofę tego podatku. Jeśli zgodnie z prawem egzekwowano by przestrzeganie reguł tego podatku, to istotna część podatników utraciłaby prawo do odliczenia, a to pociągałoby za sobą powstawanie masowych zaległości podatkowych, których nikt nie byłby w stanie spłacić. Bo rzeczywisty mechanizm wspólnotowego podatku od towarów i usług generuje tzw. trzeci sektor gospodarki, czyli fikcyjne obroty towarowe i usługowe, których jedynym celem jest wyłudzenie zwrotów tego podatku. Stanowią one co najmniej kilka procent PKB wspólnoty (a może więcej). Odpowiedzialni oraz świadomi uczestnicy tego procederu są zbyt silni, aby ktoś odważył się podjąć otwartą walkę z „trzecim sektorze”. Ponoszone przez budżety państw członkowskich straty w wyniku działania owego sektora miały być rekompensowane przez utratę prawa do odliczenia tych podatników, którzy chcą nie chcąc uczestniczyli w tym procederze: aby uwiarygodnić te transakcje, trzeba znaleźć wielu klasycznych „jeleni”, którzy kupią i sprzedają towary wykorzystywane dla potrzeb „optymalizacji podatkowej”. A tych „jeleni” jest wielu. Aby nie zbuntowali się przeciwko tej intrydze wymyślono, powyższą teorię, którą stosuje się jednak dość selektywnie: niektórym podatnikom daruje się prawo do odliczenia, bo jakoby nie udowodniono, że nieświadomie uczestniczyli w oszustwie. Innym – (większości) – nie daruje się grzechów. Ale jest nadzieja.
Cały powyższy obraz przedstawia stan historycznej katastrofy nie tylko tego podatku, lecz również jednego z najważniejszych przedsięwzięć harmonizacyjnych Unii Europejskiej: wyhodowano tu potwora, który żywi się swoją ofiarą.
Odpowiedzią na powyższe zagrożenia miała być podzielona płatność, którą opracowano w 2015 roku (projekt nowej ustawy o VAT): podatnik (nabywca lub usługodawca) miał zachować prawo do odliczenia, mimo uczestnictwa w oszustwie, jeśli zastosował ten mechanizm. Nie korzystałby z tego przywileju, gdyby brał udział w tym oszustwie w zamiarze bezpośrednim: czyli wiedział, że uczestniczy i chciał je popełnić. Gdyby wiedział lub podejrzewał, że uczestniczy, lecz nie chciał go, popełnić godząc się jednak na ewentualne popełnienie (zamiar ewentualny), zastosowanie podzielonej płatności dawałby mu prawo do odliczenia. Dzięki temu podatnicy stosowaliby ów mechanizm wyłącznie do „ryzykowanych transakcji” nie obawiając się zarzutu braku dobrej wiary. Aby uzyskać ten efekt w projekcie tym zamieszczono precyzyjne przepisy regulujące ten problem oraz zagwarantowano ustawową niekaralność sprawców tych czynów.
Wszyscy wiemy, co było dalej. Ktoś (kto?) skutecznie storpedował ten projekt, a podatkiem tym zaczęli rządzić oddelegowani do resortu finansów „ludzie z rynku”, czyli byli (?) pracownicy międzynarodowego biznesu podatkowego. Po dwóch latach przeforsowali swoją wersję podzielonej płatności, która nie chroni prawa do odliczenia: wręcz odwrotnie – gdy podatnik zastosuje mechanizm do „ryzykownej transakcji” , będzie to dowodem świadomego uczestnictwa w oszustwie zarówno w znaczeniu prawnopodatkowym, jak i karnoskarbowym oraz karnym – będzie dowodem zawinionego „użycia” fałszywej faktury „w okolicznościach faktycznych mogących mieć znaczenie dla określenia należności publicznej” (art. 270 a i 271 a Kodeksu karnego).
Jak więc zareagowali podatnicy, którzy chcieli skorzystać z tego mechanizmu? Postanowili stosować go również wobec wszystkich kontrahentów, bo będzie to dowodem, że nie uznawali niektórych transakcji za „ryzykowane”. Spotkało się to z oburzeniem ich większości kontrahentów, ponieważ nie chcą oni być traktowani jako oszuści. Zarazem doprowadzi to do załamania płynności tych podmiotów, bo bardzo trudno wydać pieniądze zgromadzone na rachunkach VAT: mają na nich pieniądze można zbankrutować.
Teraz większość firm rozważa coś zupełnie odwrotnego: ogłoszą, że nie będą stosować podzielonej płatności, bo nie uczestniczą (nawet nieświadomie) w oszustwach podatkowych.
Szkoda, że skompromitowano dobry sposób naprawy tego podatku. A może o to chodziło?
Witold Modzelewski
Profesor Uniwersytetu Warszawskiego
Instytut Studiów Podatkowych