Premier Morawiecki chce, aby w 2020 r. luka w VAT należała do najniższych w UE. Prawdopodobnie już spadła w pobliże unijnej średniej.
Polska luka w VAT na europejskim tle
/
Dziennik Gazeta Prawna
Dla rządu walka z wyłudzeniami i oszustwami, które uszczuplają wpływy do kasy państwa z podatku od towarów i usług, jest priorytetem. Tym bardziej że w ostatnich latach luka w VAT (pokazuje, jaki procent tego, co powinien z tego podatku otrzymać fiskus, w rzeczywistości do niego nie trafia) była w Polsce jedną z najwyższych w Unii Europejskiej. Dla premiera Mateusza Morawieckiego celem jest, aby do końca tej dekady udało się ją ograniczyć do ok. 5 proc. Wtedy z grupy krajów, których budżety są najmocniej wydrenowane, przesunęlibyśmy się do grona unijnych prymusów, takich jak Hiszpania, Estonia, Słowenia czy Luksemburg.
– Jeśli rząd utrzyma takie tempo uszczelniania VAT, jakie już osiągnął, to ten cel jest w naszym zasięgu – mówi Mateusz Walewski, starszy ekonomista firmy doradczej PwC, która przygotowuje własne wyliczenia polskiej luki w VAT. Według niego dziura w wysokości 5 proc. potencjalnych wpływów to nie mrzonka. Polska już ją miała na zbliżonym poziomie w 2007 r. Uzyskanie podobnego wyniku w 2020 r. zależy od tego, czy odpalą i czy będą celnie razić armaty, które Ministerstwo Finansów przygotowało na ten rok: przede wszystkim podzielona płatność w VAT (split payment) i system zapobiegający wykorzystywaniu banków do przestępstw skarbowych (STIR).
Fiskus już może mówić o sukcesach. Ostatnie dane MF wskazują, że na koniec 2016 r. luka w VAT wynosiła około 37 mld zł (21,9 proc.), co znaczy, że w rok spadła o 2,5 mld zł (1,6 pkt proc. – miarodajne dane pojawiają się z kilkunastomiesięcznym poślizgiem). Przy tym większość wysiłków na rzecz jej ograniczenia fiskus wdrożył dopiero w ubiegłym roku, dlatego analitycy Narodowego Banku Polskiego oceniają, że w sumie latach 2016–2017 udało się zmniejszyć lukę nawet o 9 pkt proc. W tym czasie dochody z VAT do budżetu zwiększyły się o 40 mld zł, z czego w samym ubiegłym roku o 30 mld zł. To znaczyłoby, że luka w VAT jest obecnie na poziomie ok. 15 proc., a więc blisko unijnej średniej (za 2015 r. było to niecałe 13 proc.). Jeśli szacunki banku centralnego się potwierdzą, to będzie to dobra wróżba dla dokręcania śruby na kolejne dwa lata, aż do 5 proc. w 2020 r.
Uszczelnienie VAT to jednak nie tylko efekt ciężkich dział wytoczonych przeciwko przestępcom, ale także zasługa dobrej koniunktury. Dzięki niej podsycha jeden z największych strumieni, którymi wycieka VAT: szara strefa.
Podatkowa dziura najmniejsza od dekady
Niełatwo będzie zmniejszyć lukę w podatku od towarów i usług do jednego z najniższych poziomów w
UE, i to w tak krótkim czasie – oceniają eksperci. I spierają się, czy to trudne, ale możliwe, czy też nierealne.
Premier Mateusz Morawiecki zalecił Ministerstwu Finansów, by zredukować dziurę w VAT do ok. 5 proc. potencjalnych wpływów z tego podatku w ciągu najbliższych kilku lat. To bardzo ambitny cel, biorąc pod uwagę aktualne statystyki. Według raportów Komisji Europejskiej jeszcze w 2015 r. polski
budżet tracił ok. 25 proc. z tego, co teoretycznie powinien otrzymać z podatku od towarów i usług. Z tego zestawienia wynika, że polski fiskus zwiększał skuteczność, ale wolno – w 2012 r. luka wynosiła ok. 27 proc. wpływów.
Wyliczenia Komisji nie obejmują ostatnich dwóch lat, kiedy to wpływy z VAT-u wyraźnie wzrosły. Szacunki NBP wskazują, że w sumie w 2016 i w 2017 r. udało się ograniczyć lukę do ok. 15 proc. Oznaczałoby to bardzo mocne uszczelnienie podatku i zapewne bazując na tej dynamice, wytyczono cel – 5 proc. w 2020 r. Mateusz Walewski, starszy ekonomista firmy doradczej PwC, uważa, że to ambitny, ale realny plan. Jego zdaniem do tej pory podejmowano działania, których bezpośrednim celem nie było zwalczanie wyłudzeń, tylko zapewnienie służbom skarbowym lepszej informacji. Temu służyło np. wprowadzenie jednolitego pliku kontrolnego czy pakietu paliwowego. Nową jakością ma być uruchomienie podzielonej płatności w VAT, która jest wprost wymierzona przeciwko oszustom, a także działanie STIR – systemu, który ma identyfikować podejrzane przelewy w bankach i na tej podstawie umożliwiać skarbówce blokowanie transakcji.
– To, czy nowe rozwiązania działają, będziemy wiedzieć dopiero pod koniec roku. Efekty mogą być gwałtowne, jak po wprowadzeniu pakietu paliwowego. O ile jednak 5-proc. luka jest dobrym celem, o tyle raczej nie powinna być założeniem, na podstawie którego konstruowany byłby plan finansowy państwa. Na razie za dużo tu niewiadomych – zwraca uwagę Mateusz Walewski.
Radosław Piekarz, doradca podatkowy z kancelarii A&RT, też uważa, że plan jest do zrealizowania – tyle że nie w tak krótkim czasie. Jak mówi, część luki wynikająca z przestępstw karuzelowych została już ograniczona i niewiele więcej da się tu zrobić.
– Dziurę tworzy też taki proceder jak kupowanie bez faktur czy paragonów. Jeżeli MF skoncentruje się na walce z tym zjawiskiem, to być może uda się lukę ograniczyć, ale trudno powiedzieć, czy do 5 proc. już w 2020 r. – ocenia. Zwraca uwagę, że system kas fiskalnych online może w tym bardzo pomóc – tyle że ich wdrażanie rozłożono na kilka lat. Pierwsze branże zostaną objęte tym obowiązkiem dopiero od początku 2019 r.
– Na duże ograniczenie luki w tym roku bym nie liczył. Weszły w życie nowe rozwiązania, jak JPK dla małych firm, ale fiskus już wcześniej mógł widzieć ich faktury dzięki stosowaniu jednolitego pliku kontrolnego przez ich dużych kontrahentów. Pole do uszczelnienia nie jest więc zbyt duże – mówi doradca.
W duży potencjał do dalszego zwiększania ściągalności nie wierzy Marcin Luziński, ekonomista banku BZ WBK. Wylicza, że nawet świetny wynik za 2017 r. – czyli zwiększenie wpływów z VAT o ok. 30 mld zł – tylko w części był efektem zagęszczenia podatkowego sita. Według wyliczeń banku ok. 11–13 mld zł wpływów z VAT nie da się wytłumaczyć takimi czynnikami jak większa konsumpcja.
– Co oznacza, że można by to zakwalifikować jako poprawę ściągalności. Ale to też nie jest do końca tak, bo niektóre wynikają ze zmiany zasad rozliczania VAT, część podatników straciła prawo do rozliczeń kwartalnych – mówi ekonomista. Według niego efekt ściągalności jak dotąd sprowadza się do zmniejszenia zwrotów VAT-u. To dlatego wpływy do budżetu były większe – ale wpływy brutto (liczone wraz ze zwrotami) były mniej więcej takie, jakie wynikałyby z sytua- cji gospodarczej.
– Relacja wielkości zwrotów do wpływów brutto była na historycznie niskim poziomie. Nie ma więc zbyt dużo miejsca, by uzyskać większy efekt uszczelnienia w kolejnych latach za pomocą jeszcze mniejszych zwrotów – mówi ekspert. Nie wierzy, że split payment w VAT mogłyby pomóc. – Podzielona płatność będzie dobrowolna, a przedsiębiorcy już sygnalizowali, że blokowanie kwot VAT na specjalnym rachunku będzie miało negatywny wpływ na ich płynność – kwituje ekonomista.