Firmy, którym fiskus każe płacić większy VAT, choć jego stawki zostały im narzucone, mają szansę na aneksowanie umów. Bezpieczniejszym rozwiązaniem byłoby jednak zawarcie ugód.
Firmy, którym fiskus każe płacić większy VAT, choć jego stawki zostały im narzucone, mają szansę na aneksowanie umów. Bezpieczniejszym rozwiązaniem byłoby jednak zawarcie ugód.
/>
We wczorajszym wydaniu DGP opisaliśmy problemy firm zajmujących się utrzymaniem dróg. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w części przetargów na te usługi narzucała 8-proc. VAT wobec niektórych prac (np. odśnieżanie). Później jednak zmieniła się interpretacja przepisów i Ministerstwo Finansów, a ostatecznie także Naczelny Sąd Administracyjny uznali, że ze względu na kompleksowy charakter wszystkich czynności należy stosować jednolitą stawkę podatkową w wysokości 23 proc. Teraz u przedsiębiorców prowadzone są kontrole, a fiskus domaga się zapłaty kwot liczonych w milionach złotych. Dla części firm może to oznaczać bankructwo.
Sytuacja jest kuriozalna, bo przedsiębiorcy nie mieli żadnego wpływu na to, jakie stawki przyjmowała GDDKiA w specyfikacjach przetargowych. Jak zapewnia Jan Krynicki, rzecznik prasowy tej instytucji, nie wyklucza ona aneksowania umów. Zastrzega jednak, że każdy przypadek będzie rozpatrywany indywidualnie. To zaś nie satysfakcjonuje przedsiębiorców.
– Oczywiście jesteśmy otwarci na rozmowy, ale tylko takie, w których podjęta zostanie próba kompleksowego rozwiązania problemu. Tymczasem GDDKiA proponuje jedynie indywidualne rozmowy z tymi przedsiębiorcami, wobec których zapadły już ostateczne decyzje skarbowe. A co z tymi, którzy wciąż realizują umowy, a nie zostali jeszcze skontrolowani? Mają czekać w niepewności, czy skarbówka ich odwiedzi, czy też nie – zastanawia się Barbara Dzieciuchowicz, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa. I dodaje, że w jej ocenie problem powinny rozwiązać między sobą resorty finansów i infrastruktury.
W równej sytuacji
Podstawowe pytanie, jakie należy sobie zadać, to czy zapowiadane aneksy są w ogóle dopuszczalne pod względem prawnym. Ewentualne zmiany w umowach muszą bowiem mieć podstawę prawną w przepisach ustawy – Prawo zamówień publicznych (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1579 ze zm.). Przewidują one obligatoryjną zmianę wynagrodzenia w przypadku zmiany stawek VAT. Tu jednak same stawki się nie zmieniły – nowy jest jedynie sposób interpretacji przepisów.
Większość umów, z jakimi są problemy, zawarto przed lipcem 2016 r., kiedy zmieniono przepisy dotyczące aneksowania umów. Dlatego też należy sięgać do poprzedniej regulacji. A ta pozwalała na zmianę każdej umowy, o ile nie była ona istotna.
– W orzecznictwie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ukształtował się pogląd, że za zmianę nieistotną można uznać taką, która nie różnicuje pozycji wykonawców. Innymi słowy każdy z nich musiałby znajdować się w takiej samej sytuacji po aneksowaniu kontraktu. Z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia, bo przecież nie ma znaczenia, kto wygrałby przetarg – każdy wykonawca miałby takie same kłopoty w związku ze zmianą interpretacji przepisów podatkowych – zwraca uwagę Artur Wawryło, ekspert z Centrum Obsługi Zamówień Publicznych.
Problem w tym, że to samo orzecznictwo wskazuje, że zmiana jest istotna, jeśli modyfikuje równowagę ekonomiczną na korzyść wykonawcy.
– Tu będziemy mieli do czynienia z taką właśnie modyfikacją, bo przecież gdyby zamawiający nie podwyższył wynagrodzenia, to przedsiębiorca musiałby zapłacić zaległe podatki z własnej kieszeni – podkreśla dr Włodzimierz Dzierżanowski, prezes Grupy Doradczej Sienna. Za bezpieczniejsze pod względem prawnym rozwiązaniem uznaje on zawarcie ugody między stronami.
– Orzecznictwo Sądu Najwyższego jasno wskazuje, że przepisy dotyczące zmian w umowach nie mogą wyłączać możliwości zawarcia ugody, czy to sądowej, czy też nawet pozasądowej – wyjaśnia.
Mogli się odwoływać
Gorzej, jeśli GDDKiA nie będzie chciała zawrzeć ugód. Wówczas przedsiębiorcom pozostaną jedynie sądy. Z jednej strony administracyjne, przed którymi mogą próbować podważyć same decyzje skarbówki o konieczności zapłaty spornego VAT. Z drugiej zaś cywilne, przed którymi mogą się domagać odszkodowań od zamawiającego, jeśli już fiskus ściągnie od nich podatek.
– Firmy mogą powołać się na zasadę zaufania do organów państwa. Tyle że wówczas musieliby wykazać, że mieli do czynienia z utrwaloną praktyką. Niestety może to być problematyczne, skoro w różnych przetargach stosowano różne stawki VAT. Co gorsza, jeśli wiedzieli już o problemie, to powinni wnosić odwołania do Krajowej Izby Odwoławczej i przed nią kwestionować sporne postanowienia specyfikacji – ocenia dr Włodzimierz Dzierżanowski.
I tu pojawia się problem, bo po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 28 października 2016 r. (sygn. akt I FSK 344/15) wykonawcy mogli już wiedzieć, że stosowanie preferencyjnych stawek VAT na usługi kompleksowe jest co najmniej problematyczne. Skoro więc GDDKiA wciąż je narzucała, to mogli skorzystać z drogi odwoławczej do KIO. Tymczasem z dokumentów, jakimi dysponuje DGP, wynika, że owszem, na etapie zadawania pytań do specyfikacji domagali się zmiany postanowień dotyczących stawek VAT, ale gdy zamawiający odmówił, nie wnieśli już odwołania do KIO. W takiej sytuacji sąd może sięgnąć po miarkowanie odszkodowania, uznając, że całej winy za zaistniałą sytuację nie można przypisać GDDKiA.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama