"Rząd po rekonstrukcji powinien wrócić do programu wyborczego PiS, wprowadzając nową, oczyszczoną z +przepisów optymalizacyjnych+ ustawę o VAT, obejmującą zwłaszcza: podzieloną płatność, centralny rejestr podatników, centralny rejestr faktur. Przypomnę, że program ten przewidywał natychmiastową likwidację tzw. krajowego odwrotnego obciążenia (efekt fiskalny w wysokości ponad 10 mld zł), na pewno nie planował zarobku dla biznesu informatycznego w postaci jakiegoś JPK" - wskazał prof. Witold Modzelewski w komentarzu dla PAP.
Jak przypomniał, zapowiedzi PiS "były bardzo ambitne: projektowane usunięcie większości patologii legislacyjnych powstałych w latach 2007-2015, które co rok kosztują nas kilkadziesiąt miliardów złotych oraz skuteczna walka z mafiami podatkowymi, zwłaszcza noszącymi białe kołnierzyki oraz z tzw. międzynarodowym planowaniem podatkowym, czyli najważniejszym nowotworem współczesnej gospodarki, gdzie jedynym źródłem zarobków jest legalizowanie wyłudzeń podatkowych".
"Przygotowano projekty wielu ustaw podatkowych (VAT, akcyzę, podatki dochodowe, podatek handlowy i transakcyjny), zapowiedziano skuteczne wyrugowanie ze struktur rządowych agentów wpływu zagranicznego biznesu podatkowego" - dodał.
Jednak - zdaniem profesora - "politycy nie docenili (i dotychczas nie doceniają) siły obrońców liberalnej demokracji w podatkach, a zwłaszcza ich pozycji w strukturach biurokratycznych".
"Wszystkie (z jednym wyjątkiem) pomysły uszczelniające system podatkowy zostały już w pierwszym roku działania nowego rządu skutecznie storpedowane, a agenci wpływu zagranicznego biznesu podatkowego nie stracili swojej pozycji: resort finansów w dalszym ciągu korzysta z ich usług i utrzymuje z nim stałe kontakty. Więcej: nowemu rządowi podrzucano liberalne pomysły, których nie udało się przeforsować w poprzedniej ekipie, a lobbyści – tak jak dawniej – załatwiają sobie kolejne przywileje podatkowe, a zwłaszcza odwrotne obciążenie na kolejne towary" - przekonywał.
W ocenie eksperta rok 2016 w podatkach był taki sam jak lata poprzednie, a dochody budżetowe były nawet realnie niższe niż w latach rządów Jacka Rostowskiego i Mateusza Szczurka w gmachu przy Świętokrzyskiej 12.
"Przypomnę, że w 2011 r. z podatku od towarów i usług uzyskano 120 mld zł, podobnie w 2012 r., a w 2013 r. spadły one do 113 mld zł, utrzymując się na poziomie ok. 124 mld zł w latach 2014-2016 (według resortu finansów w 2016 r. dochody te wyniosły tylko 126 mld zł, ale za to zwroty podatku skoczyły aż do 94 (albo 99 mld zł - zależnie od wersji)" - argumentował. Jak stwierdził, "mafie podatkowe zachowały swoją pozycję i nawet uzyskały większe zwroty tego podatku niż w latach poprzednich".
Modzelewski wskazał, że "pewna poprawa ściągalności podatku od towarów i usług nastąpiła dopiero w tym roku". Jak zaznaczył, prognozowane dochody z tego podatku w 2017 roku w wysokości 144 mld zł (czyli o prawie 20 mld zł więcej niż w zeszłym roku) prawdopodobnie nie tylko będą wykonane, ale nawet przekroczone. "Według oficjalnych informacji do końca września uzyskano średniomiesięczną kwotę dochodów w wysokości ponad 13 mld zł, co – biorąc pod uwagę, że najlepsze miesiące w tym podatku są dopiero przed nami – pozwala z optymizmem patrzeć na ten rok" - podkreślił.
W jego ocenie tegoroczne dochody z tytułu VAT mogą nawet przekroczyć 155 mld zł.
Modzelewski uważa, że sukces ten wynika m.in. z tego, że "część zwrotów, które miały być dokonane w 2017 r., wypłacono pod koniec 2016 r. (zadeklarowano ok. 7,5 mld zł), wypłacono - również ku uciesze oszustów - ponad 13 mld zł), co doprowadziło do ich spadku w roku obecnym (skutek: ok. 6 mld zł)".
Kolejna przyczyna dobrej sytuacji to - ocenił profesor - "wzrost sprzedaży opodatkowanych artykułów ropopochodnych, a zwłaszcza paliw silnikowych w wyniku wprowadzenia w drugiej połowie 2016 r. granicznej płatności podatku z tytułu WNT (wewnątrzwspólnotowe nabycie towaru): prawdopodobny skutek dodatni dla dochodów budżetowych – w skali całego roku – około 5 mld zł".
Za następny czynnik sprzyjający wzrostowi dochodów z VAT uznał "ograniczenie aktywności części (nie całości) mafii podatkowej od marca 2017 r. w związku z wejściem w życie wysokich kar więzienia (nawet 25 lat) za fałszowanie i ewidencjonowanie fałszywych faktur". "Skutek fiskalny tych przepisów jest trudny do precyzyjnego oszacowania, lecz do końca roku można tu oczekiwać co najmniej kilku dodatkowych miliardów" - oszacował ekspert.
"Resztę wzrostu dochodów zapewnią sprzyjające warunki makroekonomiczne, a zwłaszcza wzrost popytu konsumpcyjnego w wyniku m.in. programu 500+" - dodał.
Zdaniem Modzelewskiego do poprawy ściągalności tego podatku nie przyczyniło się natomiast wprowadzenie Jednolitego Pliku Kontrolnego, który określił jako "kompletny nonsens". "Od ilości sprawozdań nie wzrosną dochody budżetowe, a owe informacje nie są nawet dowodem w postępowaniu podatkowym. Jest to podrzucony przez zagraniczny biznes podatkowy +wynalazek+, który daje zarobek firmom informatycznym. Może ktoś powie, ile podatnicy musieli i będą musieli wydać pieniędzy na ów JPK?" - pytał profesor.
Za bezużyteczne dla poprawy ściągalności VAT uznał również "wprowadzenie klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania (nie ma zastosowania do VAT-u) – rozwiązanie martwe, również wymyślone przez liberałów".
Krytyce poddał także rozszerzenie stosowania tzw. odwróconego VAT-u. "Poprzez rozszerzenie tego rozwiązania zwiększyła się do miliona (...) ilość składanych deklaracji ze zwrotem podatku" - przekonywał.
"Żaden z powyższych pomysłów albo nie ma żadnego wpływu na poziom dochodów budżetowych, albo wręcz je obniża: od początku tego roku podwykonawcy robót budowlanych nie płacą już nic do budżetu i mają prawo do zwrotów (część dostali). Może wreszcie resort finansów opublikuje, ile zwraca pieniędzy tym wszystkim branżom, które korzystają z tego przywileju?" - zaznaczył.