W przyszłym roku ma zostać podwojony limit dotyczący 50-proc. kosztów uzyskania przychodów dla twórców. Ale jednocześnie część podatników może stracić prawo do tej preferencji.
Niespodziewanie ograniczenia w tym zakresie zostały dodane w zeszłym tygodniu, podczas prac sejmowej komisji finansów publicznych. Projekt nowelizacji został już przyjęty przez izbę niższą. W najbliższym czasie powinien zająć się nim Senat.
Dla wielu podatników wykluczenie z prawa do 50-proc. kosztów będzie oznaczać podwyżkę PIT. Ale będą też tacy, którzy zyskają, np. wykładowcy. Na liście uprawniającej do 50-proc. kosztów ma się bowiem znaleźć działalność naukowo-dydaktyczna.
Ma być mniej nadużyć
Chodzi o projekt nowelizacji ustaw o PIT, CIT i zryczałtowanym podatku dochodowym. Zasadniczo jest on korzystny dla osób korzystających z 50-proc. kosztów uzyskania przychodów. Zakłada bowiem podwyższenie limitu tych kosztów z obecnych 42 764 zł do 85 528 zł.
Obecne przepisy nie wykluczają z tej preferencji żadnych zawodów. Mówią tylko ogólnie o twórcach i artystach wykonawcach (art. 22 ust. 9 pkt 1–3 ustawy o PIT).
– Podmiotowego ograniczenia nie było też w projekcie, który przyjął rząd i przesłał do Sejmu. Pojawiło się ono dopiero podczas prac sejmowej komisji – zwraca uwagę Michał Grzybowski, doradca podatkowy i partner w EY.
Po zmianach z podwyższonych kosztów będą mogli korzystać wyłącznie ci podatnicy, którzy będą wprost wymienieni w nowym ust. 9b do art. 22 ustawy o PIT. To m.in. podatnicy uzyskujący przychody z działalności artystycznej, badawczo-rozwojowej oraz naukowo-dydaktycznej (pełna lista – w ramce obok).
Kto mógłby w 2018 r. korzystać z 50-proc. kosztów / Dziennik Gazeta Prawna
Kto nie znajdzie się na liście, ten nie będzie miał prawa do 50-proc. kosztów. W takiej sytuacji będą mu przysługiwać takie same koszty, jak pozostałym podatnikom. Osoby zatrudnione na umowie o pracę pomniejszą więc swoje przychody jedynie o 111,25 zł miesięcznie, a zatrudnieni na umowę-zlecenie – o zryczałtowane 20 proc.
Tylko pracownik, który przejdzie na samozatrudnienie (założy działalność gospodarczą), będzie zaliczał do kosztów podatkowych faktycznie poniesione wydatki. I tylko w tym ostatnim przypadku zmiana nie musi oznaczać dla niego podwyżki podatku.
Uzasadnieniem zmiany ma być likwidacja nadużyć związanych ze stosowaniem 50-proc. kosztów.
– Ustawodawcy chodzi zapewne o to, aby podwyższone koszty uzyskania przychodów nie były furtką do stosowania optymalizacji podatkowej i nie były nadużywane przez grupy zawodowe, które co prawda dostarczają zindywidualizowane usługi czy produkty, ale ich twórczy (bądź odtwórczy) charakter jest już sprawą dyskusyjną – komentuje Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i dyrektor w Grant Thornton.
Kto straci
– Na liście rodzajów działalności objętych podwyższonymi kosztami nie ma wielu kluczowych zawodów twórczych i innowacyjnych – zwraca uwagę Michał Grzybowski. Jako przykład podaje: copywriterów, inżynierów i projektantów, specjalistów IT poza programistami, a także tłumaczy, analityków, doradców specyficznych branż, projektantów odzieży, geodetów itd.
Małgorzata Samborska dodaje, że nowe przepisy wyłączą możliwość rozliczania 50-proc. kosztów również przez przedstawicieli szeroko rozumianej branży doradczej, którzy są autorami wszelkiego rodzaju analiz, raportów, opracowań czy planów funkcjonowania przedsiębiorstwa.
Zyskają wykładowcy
Na zmianach skorzystają natomiast wykładowcy. Nowelizacja PIT przewiduje bowiem, że 50-proc. koszty obejmą przychody uzyskiwane z tytułu działalności naukowo-dydaktycznej. Dotychczas nie zawsze była co do tego pewność. ZUS kwestionował bowiem to, że praca wykładowcy to dzieło. W sukurs przychodziły mu sądy powszechne, które potwierdzały wykładnię korzystną dla ZUS.
W efekcie uznawano także, że skoro praca wykładowcy nie jest dziełem, to w tym wypadku nie przysługują również 50-proc. koszty uzyskania przychodów (pisaliśmy o tym w artykule „Miecz fiskusa zawisł nad uczelniami”, DGP nr 37/2015).
Zmiana przyjęta przez posłów powinna rozstrzygnąć te dywagacje na korzyść wykładowców.
Problemy były już dziś
Zdaniem Samborskiej, wprowadzona przez posłów zmiana będzie oznaczać zakończenie sporów o możliwość zastosowania 50-proc. kosztów przez przedstawicieli niektórych zawodów.
Obecne przepisy dają bowiem prawo do 50-proc. kosztów każdemu, kto wytwarza utwory w rozumieniu prawa autorskiego, a nie robi tego w ramach działalności gospodarczej (art. 22 ust. 12 ustawy o PIT). Definicja utworu jest bardzo szeroka. Utworem są zarówno książki, artykuły dziennikarskie, jak i programy komputerowe, analizy, strategie.
Powoduje to liczne problemy z fiskusem. – Przykładowo, tłumacze oraz projektanci mają problem z wykazaniem twórczego i indywidualnego charakteru swoich dzieł – wskazuje ekspertka.
Jej zdaniem, trudno jednoznacznie wskazać, czy np. inżynierowie i projektanci faktycznie wytwarzają utwory, bo do tego rodzaju zawodów można przypisać szeroki zakres aktywności.
Podkreśla, że w każdym przypadku warunkiem uznania jakiejkolwiek działalności za utwór w rozumieniu prawa autorskiego jest indywidualny i twórczy charakter.
– Jest ogromna różnica pomiędzy przetłumaczeniem wiersza a dokonaniem tłumaczenia wypisu z Krajowego Rejestru Sądowego – zwraca uwagę ekspertka.
Problem z grafikami
– Obecne brzmienie projektu nie rozstrzyga jednoznacznie, czy grafik komputerowy będzie miał prawo do podwyższonych kosztów. Stoi to w sprzeczności z wcześniejszymi deklaracjami wicepremiera Mateusza Morawieckiego, który mówił, że graficy komputerowi są artystami XXI wieku – podkreśla Michał Grzybowski.
Dodaje, że po zmianach inżynierowie i graficy mogliby skorzystać z 50-proc. kosztów, jeśli zaczną prowadzić działalność badawczo-rozwojową. Ta bowiem, podobnie jak działalność naukowo-dydaktyczna, ma się znaleźć na liście czynności uprawniających do 50-proc. kosztów.
Zdaniem eksperta, nie można sprowadzać innowacyjności jedynie do działalności laboratoryjnej, w centrum badawczo-rozwojowym. Należy ją rozumieć szerzej – jako innowacyjność wdrażaną w przedsiębiorstwach.
Ekspert EY zwraca też uwagę, że wprowadzenie ograniczenia dotyczącego 50-proc. kosztów jest de facto wyjściem poza przedmiot zmiany proponowanej przez rząd. – Takie zmiany nie powinny mieć miejsca – uważa Michał Grzybowski.