Kraje Europy Środkowo-Wschodniej co roku tracą miliardy złotych, koron, forintów, które wyłudzają podatkowi przestępcy. Ministrowie finansów, którzy chcą odzyskać te pieniądze, stoją teraz przed nie lada dylematem. Każdy ich samodzielny pomysł na walkę z oszustwami grozi bowiem łatką eurosceptyka.



Na straży całego systemu VAT stoi Komisja Europejska. To ona określa zasady jego poboru i zastrzega, że powinny być stosowane w całej Unii Europejskiej. Problem polega na tym, że zasady te są tak dziurawe, jak ręce ormiańskiego bramkarza w ostatnim meczu z Polską.
Najlepszy przykład to regulacje dotyczące transakcji wewnątrzwspólnotowych, które wprowadzono w 1993 r. tylko na cztery lata. To co tymczasowe, okazało się jak zwykle najtrwalsze i przepisy obowiązują już blisko ćwierć wieku. W efekcie przedsiębiorca, który sprzedaje towar za granicę, rozlicza w swoim kraju podatek według stawki 0 proc., a VAT płaci nabywca, u siebie. Szkopuł w tym, że oszuści deklarują fikcyjną sprzedaż towaru, a następnie występują w swoim państwie o zwrot podatku. Bruksela od dawna już odpowiada krajom członkowskim, że widzi problem i pracuje nad jego rozwiązaniem. Od 2015 r. zapowiada, mniej lub bardziej formalnie, że wprowadzi zasadę, zgodnie z którą sprzedawca płaci VAT w swoim kraju według zagranicznej stawki, a fiskus przekaże go potem administracji w drugim państwie. Ale jest rok 2017 i na razie ciągle jeszcze pozostajemy w sferze obietnic.
Nowością jest tylko data: nowe zasady wejdą w życie w 2022 r. – wynika z ubiegłotygodniowego komunikatu Komisji Europejskiej. Ale wystarczy weto jednego państwa i dalej zostaniemy z dziurawym systemem tymczasowym. O tym, jak bardzo jest to prawdopodobne, świadczy chociażby prestiżowa porażka Komisji Europejskiej w sprawie obniżki VAT na e-booki. Długo zapowiadaną reformę zawetowały Czechy.
Co więc mają zrobić ministrowie finansów, którzy chcieliby szybciej zwalczać mafie w VAT? Na razie proszą Brukselę o zgodę na łatanie obecnego systemu odwrotnym obciążeniem, albo rozwiązaniami bardziej systemowymi (jak mechanizm split payment). Bruksela na to pozwala bądź nie. Pewne jest jedno – jeśli jakiś kraj wpadnie na własny pomysł, ryzykuje sporem z KE.
Przykładem są Węgry, w których od 2015 r. funkcjonuje pakiet przewozowy i przynosi tamtejszemu budżetowi ogromne dodatkowe wpływy. Węgierscy bratankowie uzyskali dodatkowe pieniądze, a ich rozwiązaniami zainspirowały się Polska i Słowacja. W naszym kraju również odnotowano już pierwsze budżetowe sukcesy dzięki pakietowi przewozowemu. Jak na to wszystko reaguje Bruksela? W ubiegłym tygodniu zakwestionowała węgierskie regulacje jako zbyt biurokratyczne. Nie proponując niczego w zamian.
Jeśli w ogóle zmiany w VAT wejdą w 2022 r. w życie, to i tak mogą nie rozwiązać wszystkich problemów. A do tego czasu przestępcy wyłudzą kolejne miliardy i zostaną o nich nakręcone kolejne sezony popularnych seriali (takich jak włoski serial „Gomorra”, który szczerze polecam).