Polska nie może odmawiać przedsiębiorcom, którzy sprzedają towary podróżnym spoza UE, prawa do stawki 0 proc. VAT tylko dlatego, że nie osiągnęli oni określonego poziomu obrotów – uznał rzecznik generalny Trybunału Sprawiedliwości UE.
Obecnie limit ten wynosi 400 tys. zł i wynika z art. 127 ust. 6 ustawy o VAT. Ministerstwo Rozwoju pracuje nad ustawą, która miałaby obniżyć go do poziomu 200 tys. zł.
Rzecznik TSUE Yves Bot uważa jednak, że w ogóle nie powinno być takiego limitu. Wystarczy, żeby sprzedawca nie uczestniczył świadomie w oszustwie podatkowym i aby spełnione były wszystkie inne warunki Tax Free (np. nabywca kupił towar za określoną kwotę).
Wprawdzie opinia ta nie jest wiążąca dla TSUE, ale sędziowie trybunału bardzo często kierują się wskazówkami rzeczników generalnych. Jeśliby więc w wyroku podzielili opinię rzecznika, to może się okazać, że wiele polskich małych firm uzyska prawo do zwrotu podatku przy sprzedaży towarów podróżnym spoza Unii Europejskiej.
Przygraniczne problemy
Stanisław Pieńkowski, którego sprawa trafiła na wokandę unijnego trybunału, sprzedawał sprzęt telekomunikacyjny głównie Białorusinom, Ukraińcom, Rosjanom. Mimo że nie osiągnął obrotu 400 tys. zł, zwracał podróżnym VAT w ramach procedury Tax Free, a sam stosował stawkę podatku 0 proc.
Zakwestionował to fiskus, badając rozliczenia przedsiębiorcy za lata 2010–2011. Uznał, że skoro mężczyzna nie osiągnął wymaganego poziomu obrotów, to nie miał prawa do preferencji przy sprzedaży towarów podróżnym.
Tego samego zdania był Wojewódzki Sąd Administracyjny w Lublinie, który zwrócił uwagę, że na ustalenie wymaganego poziomu obrotów pozwala art. 273 unijnej dyrektywy VAT. Przepis ten pozwala państwom członkowskim wprowadzać dodatkowe ograniczenia, aby zredukować wyłudzenia podatku.
Nie chodziło wprawdzie o dużą kwotę (1150 zł), ale przedsiębiorca nie dał za wygraną i złożył skargę kasacyjną. Argumentował, że wymagany poziom obrotów jest barierą administracyjną, która przekłada się na podwójne opodatkowanie towarów wywożonych poza terytorium UE. Twierdził też, że krajowe regulacje nie znajdują potwierdzenia w dyrektywie VAT, a przepis unijny ma pierwszeństwo przed regulacjami krajowymi.
Naczelny Sąd Administracyjny nabrał w tej sprawie wątpliwości i skierował pytanie do TSUE (I FSK 1398/14).
Żadnych limitów
Rzecznik generalny Yves Bot uznał polskie ograniczenie za sprzeczne z unijną dyrektywą. Odwołał się do dotychczasowego orzecznictwa TSUE, z którego wynika, że na drodze do skorzystania z preferencji nie mogą stać żadne przeszkody formalne, jeżeli spełnione są przesłanki materialne, a podatnik nie uczestniczy świadomie w oszustwie VAT (m.in. do wyroków z 9 lutego 2017 r., sygn. akt C-21/16 i z 20 października 2016 r., sygn. akt C-24/15).
Rzecznik uznał, że taką właśnie niedozwoloną przeszkodą formalną jest wymagany limit obrotów. Ma on jeszcze ten dodatkowy skutek, że dyskryminuje małe firmy, a preferuje największe podmioty, które generują większe ryzyko popełnienia oszustw podatkowych – uznał Yves Bot.
Jak to działa
Cudzoziemiec spoza UE (np. Białorusin) wywozi towar kupiony w Polsce o wartości równej określonemu limitowi (od sierpnia 2017 r. jest to 200 zł). Podatek zwraca mu uprawniony do tego sprzedawca, albo – co ma miejsce częściej – profesjonalny pośrednik.
Sprzedawca wystawia paragon z naliczonym VAT (np. według stawki 23 proc.) oraz przekazuje nabywcy imienny dokument Tax Free określający kwotę zapłaconego podatku. Na granicy (może to być również lotnisko) nabywca przedstawia dokumenty celnikowi, a ten, jeśli wszystko się zgadza, potwierdza wywóz produktu, stawiając pieczęć na dokumencie. Następnie nabywca musi udać się do pośrednika, który zwraca podatek.
Po otrzymaniu potwierdzenia wywozu towaru sprzedawca, który początkowo odprowadził podatek według stawki krajowej (np. 23 proc.), może ją zmniejszyć do 0 proc. VAT. Dzięki tej procedurze staje się bardziej atrakcyjny dla klientów spoza UE.
Opinia rzecznika generalnego TSUE z 7 września 2017 r., sygn. akt C-307/16