Właściciel marek Delikatesy Centrum, ABC, Groszek czy Lewiatan został nieświadomie wciągnięty w tzw. karuzelę VAT – powiadomiła spółka w komunikacie giełdowym.
Teraz fiskus może zażądać od spółki dopłaty podatku w wysokości 121,5 mln zł. Już dziś wpłaciła ona tytułem zabezpieczenia ponad 95 mln zł na rachunek bankowy Pierwszego Wielkopolskiego Urzędu Skarbowego w Poznaniu.
Eurocash w komunikacie zapewnia, że podatkowe kłopoty nie wpłyną na ciągłość prowadzenia jej działalności czy też wypłacanie dywidend. Potwierdził to także przedstawiciel spółki w rozmowie z DGP. Nie oznacza to jednak, że sprawa nie jest poważna. Problemy z fiskusem odbiją się bowiem negatywnie na wyniku finansowym firmy (wpływ na zysk netto to 114,4 mln zł, czyli – 0,82 zł za akcję, a na skonsolidowany dług netto 95,7 mln zł).
– Na koniec czerwca wskaźnik zadłużenia netto kształtował się na poziomie 1,1x znormalizowana EBITDA. Kwota, jaką wpłaciliśmy do urzędu skarbowego, będzie widoczna w rachunku przepływów pieniężnych za III kwartał. Jeśli uwzględnilibyśmy tę płatność już na koniec II kwartału, to wskaźnik zadłużenia netto do raportowanej EBITDA wzrósłby do 1,8x. Byłby zatem na bezpiecznym poziomie – uspokaja Jacek Owczarek, członek zarządu i dyrektor finansowy Grupy Eurocash.
Spółka kontynuuje również audyt swoich rozliczeń VAT. Istniała obawa, że nieprawidłowości dotknęły także innych podmiotów w całej grupie kapitałowej. Jednak jak podkreślają analitycy Domu Maklerskiego PBS, prawdopodobieństwo ich pojawienia się jest małe, bo zbadano już 90 proc. wszystkich wewnątrzwspólnotowych dostaw towarów.
Całą sytuację dobrze przyjął również rynek. Jeszcze rano w piątek, dzień po ogłoszeniu komunikatu o podatkowych problemach, kurs otwarcia spółki wynosił 34,02 zł, względem kursu odniesienia 36 zł. Po południu odbił do 34,89 zł.
Wykorzystana przez oszustów
Skąd problemy? Audyt wykazał, że Eurocash w latach 2013–2017 został nieświadomie wciągnięty w proceder tzw. karuzeli podatkowej. Kontrahenci realizujący wewnątrzwspólnotową dostawę towarów dzięki uczestnictwu firmy w łańcuchu dostaw uwiarygadniali swój proceder. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że chodziło o sprzedaż m.in. alkoholu, tytoniu, żyletek oraz artykułów żywnościowych.
Eurocash przyznał, że w związku z odkryciem nie tylko zaprzestał tego typu transakcji (nie sprzedaje towarów do innych krajów Unii Europejskiej), ale też złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do Prokuratury Regionalnej w Poznaniu. Spółka ze względu na dobro śledztwa nie chciała poinformować o stawianych zarzutach. Informacji nie uzyskaliśmy też w prokuraturze.
– Nie wpłynęło do nas jeszcze takie zawiadomienie – usłyszeliśmy od Jacka Pawlaka, rzecznika prasowego PR w Poznaniu.
Problematyczna jawność
To kolejne kłopoty giełdowej spółki z fiskusem.
– Wszystko przez daleko idącą jawność rozliczeń tego typu podmiotów – wskazuje Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w A&RT Rynkowska, Kosieradzki Piekarz. Z par. 5 rozporządzenia ministra finansów z 19 lutego 2009 r. (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 133) i obowiązującego od lipca tzw. rozporządzenia Market Abuse Regulation wynika, że muszą one upubliczniać wszystkie ważniejsze informacje cenotwórcze.
Potwierdza to m.in. historia, w której Eurocash pojawił się tylko mimochodem. Kupił bowiem w 2011 r. „część handlową” Emperii Holding (właściciela sieci Stokrotka). Sprzedaż nastąpiła za pośrednictwem spółki celowej P1. Potem w sprawozdaniu finansowym za 2011 r. (str. 25) spółka Emperia Holding poinformowała o przymusowym umorzeniu udziałów spółki zależnej P1. Uważała, że jest ono wolne od podatku.
Na tym sprawa się nie zakończyła. W 2016 r. dyrektor lubelskiego urzędu kontroli skarbowej zażądał od Emperii dopłaty około 200 mln zł zaległego CIT. Jego zdaniem umorzenie było dobrowolne, a koncern powinien w związku z tym zapłacić podatek od wynagrodzenia za zbyte udziały.