Nie wystarczy twierdzić, że sprzedaż za pośrednictwem Allegro była prowadzona z terytorium innego państwa UE. Muszą być na to dowody, choćby tak oczywiste, jak ewidencjonowanie przychodów za granicą – przypomniał NSA.
Chodziło o podatnika, który w Polsce sprzedawał telefony i akcesoria do nich, a jednocześnie za pośrednictwem portalu – zabawki i klocki lego.
Z tej drugiej działalności nie wykazywał dochodów, bo jak twierdził, prowadził ją wyłącznie na terenie Niemiec. Nie uwzględnił jej więc także przy opłacaniu w Polsce ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych.
Kontrola skarbowa ustaliła jednak, że zabawki i klocki lego trafiały do polskich odbiorców i były wysyłane z terenu naszego kraju, a zapłata wpływała na polskie rachunki bankowe sprzedającego.
Na dodatek – jak wynikało z Polskiej Aplikacji VIES – podatnik nie miał uprawnień do dokonywania transakcji wewnątrzwspólnotowych. W tym czasie nie składał też informacji VAT-UE. Także z odpowiedzi nadesłanej przez niemiecki urząd wynikało, że podatnik nie dokonywał sprzedaży wysyłkowej z Niemiec do Polski.
Polski urząd wielokrotnie wzywał mężczyznę do przedstawienia dowodów, które potwierdzałyby ujęcie tych transakcji w księgach niemieckiej firmy. Podatnik jednak nie reagował.
W efekcie kontrolerzy ustalili, że zabawki i klocki lego były sprzedawane w Polsce, a sprzedający zaniżył wykazany przychód o ponad 400 tys. zł. Nie tylko zażądali więc dopłaty podatku, ale jeszcze wyliczyli, że podatnik powinien uregulować go na zasadach ogólnych, bo skala osiągniętych przez niego przychodów pozbawia go prawa do ryczałtu.
Podatnik uparcie twierdził, że sprzedaż za pośrednictwem Allegro prowadził w ramach działalności swojej niemieckiej firmy, a na polskie rachunki bankowe dostawał tylko wynagrodzenie z pracy oraz wpłaty od członków najbliższej rodziny.
Nadal jednak nie przedstawił żadnych dowodów. Przesłał jedynie kserokopie dokumentów związanych z kosztami działalności gospodarczej prowadzonej na terenie Niemiec. Fiskus stwierdził, że nie dość, iż są to tylko kserokopie, to na dodatek nie sposób ich powiązać ze sprzedażą za pomocą portalu.
Do takich samych wniosków doszedł WSA w Warszawie. Stwierdził, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy nie potwierdza wyjaśnień podatnika. Sąd zgodził się z ustaleniami polskiego fiskusa, że podatnik nie ewidencjonował sprzedaży za pomocą portalu ani w Polsce, ani w Niemczech (potwierdziło to m.in. niemieckie biuro podatkowe prowadzące tamtejsze rozliczenia podatnika).
Argumentację sądu I instancji podzielił Naczelny Sąd Administracyjny. Uzasadniając wyrok, sędzia Jolanta Sokołowska wyjaśniła, dlaczego WSA nie przeprowadził dowodu z dokumentów, które podatnik przedłożył na etapie wnoszenia skargi do sądu, a jedynie oparł swoje rozstrzygniecie na dokumentach nadesłanych przez niemiecki organ podatkowy.
– Sąd, zgodnie z art. 106 par. 3 w związku z par. 5 ustawy – Prawo o postępowaniu przed sądami administracyjnymi, nie ma obowiązku badać dowodu z urzędu. Sam zaś zainteresowany nie zawnioskował o jego przeprowadzenie. W związku z tym, że skarżący nie wykazał sprzedaży za pośrednictwem Allegro i nie odprowadził należnych podatków, sąd, dysponując dokumentacją nadesłaną z niemieckiej administracji podatkowej, słusznie bazował na niej przy orzekaniu – tłumaczyła sędzia Sokołowska.
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 3 sierpnia 2017 r. w połączonych sprawach o sygn. akt II FSK 1608/15 i II FSK 2069/15. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia