Firma, której dłużnik nie płaci, nie zawsze zaliczy do kosztów podatkowych wydatek na ubezpieczenie swojej należności. A inna, która wyleasinguje samochód lub maszynę, nie odliczy pełnych odsetek od rat leasingowych.
Firma, której dłużnik nie płaci, nie zawsze zaliczy do kosztów podatkowych wydatek na ubezpieczenie swojej należności. A inna, która wyleasinguje samochód lub maszynę, nie odliczy pełnych odsetek od rat leasingowych.
Tak chce Ministerstwo Finansów, a zmianę wpisało do projektu nowelizacji ustaw o PIT, CIT i zryczałtowanym podatku dochodowym.
Zasadniczo chodzi o możliwość zaliczania do kosztów uzyskania przychodów wydatków na np. odsetki od pożyczek i kredytów. Ale, jak się okazuje, nie tylko.
Obecnie też są ograniczenia, ale całkiem inne. Wynikają one z przepisów o niedostatecznej kapitalizacji. Ministerstwo Finansów chce, żeby je zmienić, a nowym limitem objąć wszystkie koszty finansowania dłużnego, w tym m.in. odsetki od rat leasingowych.
Nowe regulacje obejmą wszystkich podatników korzystających z jakiegokolwiek finansowania zewnętrznego, a nie tylko firmy, które zaciągają pożyczki od podmiotów powiązanych, jak to jest obecnie.
/>
Ograniczeniami zostaną objęci również podatnicy korzystający z finansowania od podmiotów niezależnych, czyli np. zaciągających pożyczki lub kredyty w bankach.
Nie tylko pożyczki
Dziś ograniczenie dotyczy wyłącznie odsetek od pożyczek i tylko od podmiotów powiązanych. – Przez pożyczkę rozumie się także kredyt, emisję papierów wartościowych o charakterze dłużnym, depozyt nieprawidłowy lub lokatę. Pożyczką nie są natomiast pochodne instrumenty finansowe – tłumaczy dr Jowita Pustuł, doradca podatkowy i radca prawny w J. Pustuł & Współpracownicy Doradztwo podatkowe.
Natomiast projekt nowelizacji PIT i CIT zakłada, że limity będą dotyczyć nie tylko odsetek, ale też przykładowo:
● części odsetkowej raty leasingowej,
● prowizji pobieranych za udzielanie finansowania,
● kar i odsetek płaconych za opóźnienie w zapłacie jakichkolwiek zobowiązań,
● kosztów zabezpieczenia należności i zobowiązań (w tym kosztów pochodnych instrumentów finansowych).
Nawet ubezpieczenie
– Szczególnie zaskakujące jest uznanie za koszt finansowania dłużnego kosztów związanych z zabezpieczeniem przez podatnika jego własnych należności – zwraca uwagę Jowita Pustuł. Chodzi np. o wydatki podatnika na ubezpieczenie przysługujących mu wierzytelności. Takie ubezpieczenie ma mu zapewniać ochronę w razie problemów finansowych jego dłużnika.
Z projektu wynika, że i tych wydatków nie będzie można zaliczyć w całości do podatkowych kosztów. Byłyby one objęte limitem, tak jak odsetki od pożyczek czy raty leasingowej.
– O ile można zrozumieć ograniczenie w odliczaniu wydatków na zabezpieczenie zobowiązań podatnika (w tym wypadku podatnik jest dłużnikiem i koszty zabezpieczenia jego zobowiązania są związane z pozyskaniem przez niego finansowania), o tyle trudno rozumieć proponowane rozwiązanie, które ma dotyczyć sytuacji odwrotnej, gdy podatnik jest wierzycielem i zabezpiecza własną należność – mówi Jowita Pustuł.
Jej zdaniem tego rodzaju wydatki w żadnym wypadku nie powinny być uznawane za koszty finansowania dłużnego.
Bez infrastruktury publicznej
Ograniczenia nie mają natomiast dotyczyć pożyczek wykorzystywanych do sfinansowania „długoterminowego projektu z zakresu infrastruktury publicznej”. Ustawa określi przesłanki, jakie będzie musiał spełniać taki projekt, m.in. będzie musiał służyć „dostarczeniu, modernizacji, eksploatacji lub utrzymaniu znaczącego składnika aktywów, będącego w ogólnym interesie publicznym”.
Takie sformułowanie budzi kolejne wątpliwości. – Projekt nie precyzuje, które składniki będą uznawane za „znaczące”. Nie wiadomo też, kto będzie oceniać, czy projekt jest „w ogólnym interesie publicznym” – zauważa Jowita Pustuł.
Ile do kosztów
Obecnie, aby obliczyć, ile odsetek firma może zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów, trzeba brać pod uwagę wartość zadłużenia spółki otrzymującej pożyczkę wobec pożyczkodawcy (i innych podmiotów z nią powiązanych) oraz wartość kapitału własnego spółki.
Projekt odchodzi od tych wskaźników. Zastępuje je całkiem innymi. Po zmianach będziemy brać pod uwagę nadwyżkę kosztów finansowania dłużnego i odnosić ją do EBITDA, czyli do dochodu stanowiącego podstawę opodatkowania, powiększonego o amortyzację (wyłącznie środków trwałych) oraz dodatnią różnicę między przychodami i kosztami finansowania zewnętrznego.
Nadwyżką będą koszty związane z finansowaniem (omówione wyżej m.in. odsetki, opłaty, prowizje, premie, części odsetkowe rat leasingowych, odsetki karne) pomniejszone o przychody odsetkowe (z przychodami mamy do czynienia, gdy firma sama udzieliła pożyczki albo oddała w leasing jakiś środek trwały, którego jest właścicielem).
Następnie nadwyżkę trzeba będzie odnieść do EBITDA.
Do kosztów będzie można zaliczyć tylko dodatnią nadwyżkę kosztów finansowania do wysokości 30 proc. EBITDA (górny limit). Powyżej tego limitu firma nie będzie mogła zaliczać wydatków do kosztów.
Projekt przewiduje też limit dolny, w wysokości 120 tys. zł, który wyznacza granicę stosowania nowych reguł.
– Innymi słowy przedsiębiorca nie będzie musiał stosować żadnych ograniczeń dotyczących zaliczania kosztów finansowania dłużnego, jeżeli jego nadwyżka kosztów finansowania (netto) nie przekroczy 120 tys. zł. Ograniczenia będą obowiązywały – w odniesieniu do całej nadwyżki – po przekroczeniu tego progu – tłumaczy Agnieszka Wnuk, menedżer w Crido Taxand.
Jej zdaniem nowe reguły będą dotkliwe przede wszystkim dla branż kapitałochłonnych (np. ciężkiego przemysłu).
– Tam, gdzie nie trzeba dużo kapitału (internet, new business), zmiany nie będą dotkliwe – ocenia Agnieszka Wnuk.
Nieodliczone nie przepadnie
Nieodliczoną część wydatków będzie można odliczyć w następnych latach podatkowych, zgodnie z zasadami i w ramach limitu określonego za te lata.
– Obecnie, jeśli podatnik nie może zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów całej kwoty odsetek od pożyczek udzielonych przez podmioty powiązane (z uwagi na przepisy o niedostatecznej kapitalizacji), to to, czego nie odliczy, przepada. A zatem wyłączenie z kosztów ma dziś charakter trwały – tłumaczy różnicę Jowita Pustuł.
Dyrektywa jest mniej rygorystyczna
Resort finansów tłumaczy zmiany koniecznością dostosowania obecnych przepisów do dyrektywy Rady UE 2016/1164 – wyjaśnia MF. Unijna dyrektywa zaostrza regulacje, w tym właśnie związane z zaliczaniem do kosztów podatkowych wydatków związanych z obsługą finansowania zewnętrznego.
Jednak zdaniem ekspertów polski projekt jest dużo bardziej rygorystyczny niż dyrektywa. Ministerstwo Finansów wyjaśnia, że skorzystało z pewnych opcji, jaką daje ona państwom członkowskim. Ale efektem tego będą większe ograniczenia dla firm.
Na różnice między dyrektywą a polskim projektem zwraca uwagę Mariusz Aleksandrowicz, radca prawny, doradca podatkowy i wspólnik w kancelarii Furtek Komosa Aleksandrowicz.
Jego wątpliwości budzi ustalenie limitu na poziomie 120 tys. zł rocznie. Dyrektywa zezwala na limit aż do 3 mln euro.
Ministerstwo nie skorzystało też z możliwości zastosowania odstępstwa dla finansowania otrzymywanego od podmiotów niepowiązanych. – Brak zastosowania tego odstępstwa ,w zestawieniu z przyjętą za dyrektywą bardzo szeroką definicją kosztów finansowania, obejmującą nie tylko odsetki, ale też inne opłaty związane z tym finansowaniem (np. część odsetkową rat leasingowych), oznacza, że dyrektywa będzie implementowana w sposób bardzo restrykcyjny dla podatników – ocenia Mariusz Aleksandrowicz.
Zwraca także uwagę na to, że w projekcie nowelizacji ustawy o CIT nie uwzględnia się, przy wyliczaniu EBITDA, amortyzacji wartości niematerialnych i prawnych. – Tak ustalona baza będzie więc z reguły niższa niż wynikająca z dyrektywy – mówi ekspert.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama