Danina od zagranicznych spółek kontrolowanych dała budżetowi zaledwie 11,5 mln zł – wynika z danych za 2015 r. udostępnionych DGP przez Ministerstwo Finansów. Z dużej chmury mały deszcz – komentują eksperci.
To pierwsze statystyki od czasu wprowadzenia przepisów o zagranicznych spółkach kontrolowanych (z ang. Controlled Foreign Corporation – CFC). Powstały na podstawie zeznań za 2015 r., które były składane do końca września 2016 r. Wtedy też polskie podmioty po raz pierwszy wpłacały 19-proc. podatek od dochodów spółki kontrolowanej.
Z danych MF wynika, że w 2015 r. polscy podatnicy złożyli w sumie 125 zeznań dotyczących CFC, w tym 41 PIT-CFC (składanych przez osoby fizyczne) i 84 CIT-CFC (składanych przez osoby prawne). Łączna kwota podatku należnego, którą wykazały obie te grupy, wyniosła 11,5 mln zł.
Nie tylko z rajów
Czasem CFC są określane jako spółki z rajów podatkowych, choć nie jest to do końca trafne określenie.
ikona lupy />
Co to jest zagraniczna spółka kontrolowana / Dziennik Gazeta Prawna
Pod pojęciem CFC kryją się bowiem nie tylko spółki z siedzibą w „raju podatkowym” albo z siedzibą w innym kraju, z którym Polska nie podpisała umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania (np. w Brazylii). Są to także spółki tworzone za granicą tylko dla przerzucania tam dochodów, by uniknąć podatku dochodowego w Polsce lub zapłacić go mniej (czyli spełniające warunki zapisane w art. 30f ustawy o PIT i art. 24a ustawy o CIT – patrz infografika).
Przeszacowane 3 mld zł
Przepisy o CFC były wprowadzane w Polsce w atmosferze legislacyjnego zaniedbania. Miały wejść w życie od 1 stycznia 2015 r., więc – ze względu na założone vacatio legis – musiały być opublikowane w Dzienniku Ustaw do końca września 2014 r. Tak się jednak nie stało. Niektóre media pisały o skandalu, który miał kosztować budżet państwa nawet 3,3 mld zł.
Przepisy zostały szybko znowelizowane i ostatecznie weszły w życie w pierwotnie zakładanym terminie. W sprawie wcześniejszego niedopatrzenia prowadzone było nawet śledztwo, które w końcu jednak zostało umorzone przez warszawską prokuraturę (na początku marca 2015 r.).
Resort finansów konsekwentnie też dezawuował szacunki o potencjalnych ponad 3-miliardowych stratach dla budżetu. Przekonywał, że spóźnienie – nawet gdyby do niego doszło – nie mogło aż tyle kosztować. Podkreślał, że za wcześnie jeszcze na jakiekolwiek wiarygodne szacunki.
Dementi resortu znalazło teraz potwierdzenie w statystykach.
Trzeba reformy
– Dane o wpływach budżetu z przepisów o CFC faktycznie nie są imponujące – przyznaje dr hab. Dominik Gajewski, dyrektor Centrum Analiz i Studiów Podatkowych SGH. Jego zdaniem potwierdzają one, że CIT wymaga całościowej, przemyślanej reformy, a nie „doraźnego łatania”. – Tymczasem ani poprzedni rząd, ani obecny za taką reformę się nie zabrał – wytyka ekspert.
Przypomina komunikat o szacunkowym wykonaniu budżetu państwa (do listopada 2016 r.), z którego wynika, że dochody z CIT wzrosły (w ujęciu rok do roku) o pół miliarda złotych. Dla porównania wpływy z VAT były wyższe o 8,4 mld zł.
– Widać, który podatek stał się priorytetowy dla rządzących, a który jest traktowany trochę „po macoszemu” – komentuje ekspert. Jego zdaniem, aby dochody z CIT mogły rosnąć w większym tempie, potrzebna jest kompleksowa i przemyślana reforma.
Podobnego zdania jest Józef Banach, radca prawny w InCorpore Banach Szczepanik Partnerzy.
– Niewątpliwie same przepisy o CFC nie uzdrowią sytuacji w tym podatku – twierdzi. Zwraca jednak uwagę na inny aspekt. – Wpływy z CFC nie są zbyt imponujące, bo być może duża część podatników zdecydowała się na likwidację takich struktur – podejrzewa ekspert.
Jego zdaniem mógł raczej zadziałać efekt psychologiczny, na który liczył resort finansów. – Z tego powodu trudno byłoby przewidywać, że w przyszłych latach wpływy z CFC będą znacząco wyższe – dodaje Józef Banach.
Od CFC ku większej reformie
Problemy z dochodami z CIT ma nie tylko Polska. Z tego powodu Komisja Europejska zaproponowała na początku 2016 r. projekt unijnej dyrektywy mającej zapobiegać unikaniu opodatkowania (uchwalona w połowie 2016 r.). Rządy poszczególnych państw będą musiały ją wdrożyć do swojego prawodawstwa najpóźniej do końca 2018 r. Większość przepisów w naszym kraju już obowiązuje.
Chodzi m.in. o klauzulę generalną przeciwdziałającą unikaniu opodatkowania czy właśnie przepisy o CFC.
Do końca 2018 r. powinniśmy natomiast zmienić limit dotyczący odliczania odsetek od pożyczek zaciągniętych u podmiotów powiązanych (niedostateczna kapitalizacja). Byłby on uzależniony od dochodu brutto; byłoby to 30 proc. tego dochodu lub w niektórych sytuacjach 3 mln euro. Przy czym Polska będzie mogła go ustalić na bardziej restrykcyjnym poziomie.
Do końca 2019 r. Polska musiałaby też wprowadzić podatek od wyjścia z kapitałem do innego państwa.
Trwają także dyskusje nad projektem wprowadzenia wspólnej (dla całej UE) podstawy opodatkowania w CIT. Projekt napotkał jednak opór m.in. Irlandii i Holandii, w związku z tym nie wiadomo, jak szybko wejdzie w życie.
OPINIA
Trzeba ocenić, czy przepisy o CFC mają sens
ikona lupy />
Paweł Toński partner w Crido Taxand / Dziennik Gazeta Prawna
Dane za pierwszy rok obowiązywania przepisów o zagranicznej spółce kontrolowanej mogą wywołać zdziwienie. W skali kraju i budżetu państwa są to wielkości niezauważalne. Takie dane poddają w wątpliwość sens istnienia przepisów, które nie przynoszą dochodów budżetowi, a jednocześnie nakładają na podatników bardzo dużo dodatkowych obowiązków administracyjnych. Z drugiej strony fiskus może mieć nadzieję, że część podatników po prostu wycofała się z zagranicznych struktur, widząc, że przestają one przynosić korzyści. To oznaczałoby, że przepisy spełniły swoje zadania. Sądzę jednak, że po 2–3 latach obowiązywania przepisów o CFC należałoby poddać je gruntownej ocenie. Należy ocenić, czy spełniają one swoje zadanie i czy te dodatkowe obowiązki nakładane na przedsiębiorców mają uzasadnienie.