Czy człowiek powinien móc zrobić ze swoim majątkiem wszystko to, co legalne i dozwolone w ramach obowiązującego prawa? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista: tak. Wybuch afery Panama Papers spowodował, że coraz więcej osób – także świetnych ekonomistów - odpowiada na to pytanie „nie” (choć nie do końca zdaje sobie z tego sprawę). Jakie problemy prawne, etyczne i filozoficzne pojawiają się w tle przecieków z panamskiej kancelarii Mossack Foncesa? Czy raje podatkowe to zjawisko, którego należy się obawiać?

Na początku maja 2016 roku, w miesiąc po wybuchu afery Panama Papers, 350 ekonomistów z 30 krajów zaapelowało do rządów największych państw o ukrócenie działalności prowadzonej przez raje podatkowe. Wśród nich znalazł się m.in. laureat nagrody Nobla Angus Deaton oraz doradca sekretarza generalnego ONZ prof. Jeffrey Sachs.

Niemal równocześnie osoba podpisująca się nazwiskiem John Doe, która jest źródłem przecieku z panamskiej kancelarii Mossack Fonseca, przysłała do „Süddeutsche Zeitung” list, w którym podkreślała, że istnienie rajów podatkowych faworyzuje bogatych, a rzuca kłody pod nogi klasie średniej i biednym.

Przecieki z panamskiej kancelarii wywołały szereg deklaracji ze strony polityków – głównie niemieckich i amerykańskich – odnośnie rozpoczęcia „wojny” z rajami podatkowymi.

Raje podatkowe są suwerenne

Problem w tym, że centra finansowe offshore, czyli – potocznie – raje podatkowe, to zazwyczaj niepodległe i suwerenne państwa, które przecież mają prawo do samodzielnego ustanawiania dowolnych reguł działania systemu podatkowego. Przypomnijmy, że Deklaracja Zasad ONZ z 1970 r. stanowi: „Żadne państwo czy grupa państw nie ma prawa ingerować, bezpośrednio lub pośrednio, z żadnych powodów, w wewnętrzne lub zewnętrzne sprawy któregokolwiek innego państwa. W konsekwencji interwencja zbrojna i wszelkie inne formy ingerencji lub próby zagrożenia podmiotowości państwa bądź jego politycznych, gospodarczych i kulturalnych elementów, stanowią pogwałcenie prawa międzynarodowego. Żadne państwo nie może stosować ani zachęcać do stosowania ekonomicznych, politycznych lub jakichkolwiek innych środków przymusu wobec innego państwa, aby podporządkować go sobie w wykonywaniu jego suwerennych praw i uzyskać od niego jakiekolwiek korzyści”.

Nie sposób jednak nie zauważyć, że różne państwa i instytucje – na pierwszy plan wysuwa się tutaj OECD – co jakiś czas podejmują różnorakie próby wywierania nacisku na centra finansowe offshore. I co prawda – jak stwierdza Jakub Artemiuk z Uniwersytetu Wrocławskiego w pracy „Raje podatkowe w prawie międzynarodowym” - nie da się uznać działań skierowanych do tej pory przeciwko tax havens za niezgodne z prawem międzynarodowym, to jednak po Panama Papers wszystko staje się możliwe...

Należy także pamiętać o tym, dlaczego większość państw typu tax haven ma bardzo sprzyjający system podatkowy. Pierwotnie były one zazwyczaj krajami o znikomym potencjale gospodarczym. Dopiero przyciągnięcie niskimi podatkami i prostymi przepisami inwestorów zagranicznych pozwoliło im i zamieszkującym je społecznościom na godne funkcjonowanie w warunkach stałego rozwoju ekonomicznego.

Optymalizacja podatkowa jest legalna i ma tradycje

Legalne jest nie tylko działanie sprzyjających przedsiębiorcom systemów podatkowych, ale i korzystanie z nich. Optymalizacja podatkowa – pod tym pojęciem kryje się pojęcie legalnego unikania opodatkowania (z ang.: tax avoidance), które należy koniecznie odróżnić od nielegalnego uchylania się od opodatkowania (z ang.: tax evasion).

Polski przedsiębiorca i inwestor nie powinien obawiać się stosowania optymalizacji podatkowej, gdyż ma ona ugruntowaną pozycję w orzecznictwie sądów oraz w doktrynie prawa podatkowego. „Zmniejszanie ciężaru opodatkowania może następować w sposób legalny, przy wykorzystaniu elementów konstrukcyjnych danego podatku (ulgi, zwolnienia podatkowe, odliczenia itp.). Takie działanie podatnika nazywane jest unikaniem opodatkowania i pojmowane jest jako działanie za pomocą legalnych środków, które ma na celu zmniejszenie opodatkowania, lub nawet jego uniknięcie (oszczędzanie podatkowe)” – mówi wyrok WSA we Wrocławiu z dnia 21 kwietnia 2005 r. (I SA/Wr 3065/03).

Nie istnieje przymus płacenia najwyższych możliwych podatków. „Z żadnej normy prawnej nie można wyprowadzić zasady nakładającej na podatnika obowiązek działania dla powstania zobowiązania podatkowego w najwyższej możliwej wysokości" – czytamy w wyroku NSA z dnia 30 czerwca 2003 r. (sygn. I SA/Wr 1183/00).

Warto przypomnieć w tym miejscu, że optymalizacja podatkowa jest stara jak świat. Jeśli chodzi o funkcjonujące do dziś raje podatkowe, to już pod koniec XVIII wieku Szwajcaria oferowała bogatym Francuzom, za opłatą, schronienie dla nich i ich majątku na czas rewolucji. Monako zlikwidowało podatek dochodowy w 1869 roku (gdy kasyno w Monte Carlo zaczęło przynosić gigantyczne wpływy do budżetu). W latach 20-tych XX wieku na mapie rajów podatkowych pojawił się Liechtenstein, Luksemburg oraz Bermudy.

W Polsce optymalizacja również ma swoje tradycje. W kodeksie handlowym z 27 czerwca 1934 roku istniała regulacja spółki cichej, która bazowała na instytucji powiernictwa i umożliwiała korzystanie m.in. z instytucji angielskiego trustu. Dopiero wejście w życie kodeksu cywilnego z roku 1964 uchyliło tę regulację. Obecnie umowa spółki cichej jest umową nienazwaną.

Oczywiście, chęć uniknięcia opodatkowania jest stara jak świat, ale to nie oznacza, że wszystkie systemy etyczne i religie pochwalają optymalizację. By nie odchodzić od naszego kręgu kulturowego, wystarczy przypomnieć Jezusa z Nazaretu i jego słowa: „Oddajcie Bogu co boskie, a Cezarowi co cesarskie”. Była to odpowiedź na pytanie mędrców żydowskich o to, czy Żydzi powinni płacić podatki rzymskiemu okupantowi.

Kto tu narusza etykę...

Mało kto zwraca uwagę na to, że cała afera Panama Papers bazuje na dokumentach, które pochodzą z nieznanego dziennikarzom źródła. Bastian Obermayer, reporter śledczy „Süddeutsche Zeitung”, do dzisiaj nie poznał osobiście informatora, który przekazał mu 11,5 mln dokumentów z kancelarii Mossack Fonseca...

Czy dziennikarz, który nigdy nie spotkał się oko w oko ze swoim informatorem, może mieć czyste sumienie? Czy postępuje racjonalnie i odpowiedzialnie, publikując informacje otrzymane z nieznanego źródła? Czy jest w stanie w pełni zweryfikować prawdziwość takich materiałów? Czy jest w stanie ze stuprocentową pewnością stwierdzić, jakie intencje przyświecają informatorowi? Te pytania, które można zadać Obermayerowi i wszystkim dziennikarzom z The International Consortium of Investigative Journalists (ICIJ), są raczej pytaniami retorycznymi...

Równie ciekawą kwestią jest fakt nieopublikowania przez ICIJ jednocześnie wszystkich dokumentów pochodzących z przecieku z kancelarii Mossack Fonseca. Zwrócił na to uwagę w połowie maja sam Julien Assange, założyciel WikiLeaks. Przedstawiciele ICIJ odpowiadali: „Jesteśmy dziennikarzami. Nie publikujemy wszystkiego, co wpada nam w ręce. Potrzebna jest jakaś obróbka materiałów, jakaś robota dziennikarska. Czytelnik przecież nie może zasnąć podczas czytania”. Problem w tym, że wybiórcza publikacja w przypadku tak ważnych dokumentów rodzi automatycznie różnorakie podejrzenia...

...i łamie prawo?

W kontekście przecieków z kancelarii Mossack Fonseca pojawia się również kwestia postępowania informatora. Człowiek określający się jako John Doe może być albo hakerem, który wykradł dane, albo pracownikiem (obecnym lub byłym) który je wyniósł. W obydwu przypadkach złamał prawo.

Jeśli John Doe jest obecnym pracownikiem panamskiej kancelarii, dodatkowo złamał podstawową zasadę etyczną, która obowiązuje prawników na całym świecie. Mówi ona, że prawnik musi zawsze działać w interesie klienta. Nie ma żadnych wątpliwości, że John Doe zadziałał w sposób, który bardzo zaszkodził klientom Mossack Fonseca.

Autor: Kancelaria Prawna Skarbiec, specjalizująca się w przeciwdziałaniu bezprawiu urzędniczemu i w kontrolach podatkowych