Trzy lata zwalczania nielegalnych zakładów to fikcja
Choć ustawa pozwalająca, by w internecie udostępniać tylko zakłady wzajemne po uzyskaniu koncesji w Ministerstwie Finansów, weszła w życie w kwietniu 2011 r., to do połowy ubiegłego roku resort finansów nie podejmował zdecydowanych kroków, aby zwalczać nielegalnych operatorów, a Służba Celna „nie zwalczała skutecznie nielegalnego reklamowania i organizowania zakładów wzajemnych poprzez sieć internet” – to główne wnioski z kontroli przeprowadzonej na wniosek Sejmu przez Najwyższą Izbę Kontroli w Ministerstwie Finansów. Izba przyznaje, że celnikom brakuje środków prawnych do skutecznych działań, ale i tak nie pozostawiła na celnikach i na resorcie suchej nitki.
– Owszem, po wejściu w życie nowelizacji ustawy hazardowej kontroli celnych zaczęło się odbywać więcej, ale kontrolowano tylko nas – działających legalnie i głównie zwykłe punkty, gdzie można sobie tradycyjnie postawić zakład. Takich nalotów były setki, ale to dlatego że my jesteśmy na miejscu łatwi do namierzenia, zarejestrowani, płacący podatki – skarżył nam się kilka tygodni temu członek zarządu jednej z czterech posiadających koncesję firm bukmacherskich oferujących zarówno tradycyjne zakłady „naziemne”, jak i w internecie.
Rzeczywiście, jak wynika z danych przedstawionych przez NIK, od 2010 do 2014 r. Służba Celna w stacjonarnych punktach bukmacherskich takich kontroli przeprowadziła aż ponad 4,6 tys. W ich wyniku ujawniła ponad 1,2 tys. nieprawidłowości. W większości jednak polegały one na „nieposiadaniu świadectw zawodowych przez osoby prowadzące punkty, naruszaniu ograniczeń w zakresie reklamy i nierzetelnym prowadzeniu dokumentacji”, czyli na tyle nieistotnych wykroczeniach, że oskarżono tylko 19 osób i nałożono 27 mandatów o łącznej wartości 17 tys. zł.
Jak się okazuje, o wiele mniej aktywni byli celnicy w stosunku do e-hazardu. Owszem, w 2011 r. Izba Celna w Opolu wyodrębniła 43 domeny, które łamały prawo, i w 11 przypadkach wszczęto postępowania przygotowawcze, ale pozostałe 32 nie zostały w 2014 r. zakończone. W efekcie tych działań ustalono, że 12 łamiących prawo witryn nie podlega polskiej jurysdykcji, a tylko dwie strony dobrowolnie usunęły nielegalne treści.
Te działania zresztą były wynikiem pisma z wykazem dowodów naruszenia prawa przez zagraniczne firmy skierowanego do resortu finansów przez Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich, czyli przedstawicieli podmiotów, które mają koncesję.
I to ta organizacja jeszcze kilkakrotnie dostarczała do ministerstwa lub Służby Celnej kolejne skargi z wykazami łamiących prawo serwisów. Jak się okazuje, większość aktywności celników była wywoływana właśnie tymi „donosami”. Podkreślają to też kontrolerzy, którzy piszą, że „organy Służby Celnej monitorowały sieć pod kątem zagrożeń, (...) jednak kompleksowe działania skutkujące podjęciem czynności (...) podejmowano pod wpływem zawiadomień od podmiotów zewnętrznych”.
Ale i tak egzekucja prawa pozostawała bardzo słaba. Jak podaje NIK, zaczęła wręcz rosnąć liczba podmiotów uprawiających ten nielegalny proceder: w 2012 r. było ich łącznie namierzonych 86, a w 2014 już 156.
W efekcie – jak podaje właśnie opublikowany raport serwisu BettingExpert.com – polski rynek opanowało kilku dużych zagranicznych i niezarejestrowanych w Polsce graczy. Najwięcej przychodów z udziałem w rynku na poziomie 65 proc. ma firma Bet365, a na drugim miejscu uplasowała się także niezarejestrowana w Polsce firma Expekt, której ambasadorem jest prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek. Czterech legalnych bukmacherów ma zaś łącznie ledwie niecałe 10 proc. krajowego rynku.
Dopiero kiedy kontrolerzy NIK weszli do urzędów, te zaczęły aktywniej walczyć z e-hazardem. Walka ta skupiła się jednak nie na ściganiu nielegalnych w świetle naszego prawa firm, a na ściganiu... graczy, którzy wcześniej takiego zainteresowania nie budzili. W latach 2011–2012 celnicy nie prowadzili w stosunku do nich żadnych postępowań karnoskarbowych, w 2013 r. było jedno. Za to tuż po zakończeniu kontroli NIK wiceminister Jacek Kapica ogłosił, że resort ma dane 24 tys. osób, które korzystały z nielegalnych serwisów. I co więcej, do końca stycznia 2015 r. – jak podało nam Ministerstwo Finansów – takich postępowań przeciwko pojedynczym osobom wszczęto już 1750, a do sądów skierowano 24 akty oskarżenia.
Od negatywnych ocen kontrolerów resort finansów odwołał się do Kolegium NIK, to jednak poza drobnymi poprawkami nie uwzględniło skargi. Pod koniec stycznia utrzymało ostrą ocenę i stwierdziło, że w wyniku nielegalnego hazardu polski budżet nie uzyskuje należnych, zapewne sporych dochodów. Wnioski z kontroli pod koniec lutego mają trafić do Sejmu.