Kontrola skarbowa spisuje się coraz lepiej. Albo podatnicy coraz gorzej. Pisaliśmy kilka dni temu, że będziemy mieli w tym roku kolejny niechlubny rekord. Chodzi o liczbę i wartość tzw. pustych faktur (wystawionych w celu wyłudzenia VAT lub zawyżenia kosztów podatkowych). Już dane za I półrocze robią wrażenie: niemal 100 tys. dokumentów opiewających na 11,5 mld zł. A mówimy tylko o lewych fakturach, które fiskus wytropił.
Teraz okazuje się, że choć w I półroczu liczba kontroli skarbowych spadła, to ich efekty są dużo lepsze (wymiernie – o 1,3 mld zł). Miejmy nadzieję, że rezultaty przyniosło coś, co urzędnicy nazywają skuteczniejszym typowaniem do kontroli. Chodzi o to, by dobierać się do skóry nie tym, którzy uczciwie pracują i płacą (nawet jeśli czasem mylą się w rozliczeniach), ale tym, którzy okradają Skarb Państwa. Zwłaszcza z VAT i akcyzy, bo tu liczba i skala oszustw są największe.
No właśnie, oby ustalenia służb okazały się prawidłowe i obroniły się w postępowaniach administracyjnych i sądowych. Tragedią byłaby sytuacja, gdyby wyniki były, i owszem, coraz lepsze, ale tylko na papierze. A w praktyce było tak, że po głowie dostają od urzędników zarówno oszuści, jak i porządni przedsiębiorcy. Tak więc z jednej strony dane są przygnębiające; obrazują rozmiar nieprawidłowości w gospodarce. Z drugiej optymistyczne – kontrola skarbowa lepiej dba o nasze wspólne interesy. Ale z optymizmem chwilę bym zaczekał – aż rezultaty kontroli „się uprawomocnią”.