Resort finansów szacuje wyższe wpływy za 2011 rok z podatku giełdowego. Eksperci uważają, że budżet zyska mniej w wyniku rozliczenia strat.
Ministerstwo Finansów szacuje, że planowane na koniec 2011 roku dochody z podatku giełdowego wyniosą 1,2 mld zł. W przyszłym roku wpływy te mogą być jednak niższe. Przyczyną tego jest trudna sytuacja na giełdzie spowodowana kryzysem ekonomicznym. Podobne okoliczności miały miejsce dwa lata wcześniej, kiedy liczone były wpływy podatkowe z okresu bessy na giełdach, wywołanej m.in. upadkiem na jesieni 2008 roku amerykańskiego banku Lehman Brothers.
Wpływy podatkowe z dochodów kapitałowych (mld zł) / DGP
O ile wpływy z podatku giełdowego kształtują się od kilku lat na poziomie 1 – 2 mld zł, to w rozliczeniu 2010 roku wyniosły niespełna 800 tys. zł. Powodem tak niskiej sumy zapłaconego podatku było przede wszystkim to, że duża część inwestorów zaczęła wtedy odliczać straty podatkowe z kryzysowego roku. Tak samo może być przy liczeniu podatku w przyszłym roku. Na giełdzie trudno jest obecnie uzyskać dochód z długoterminowego inwestowania w akcje. Poza tym inwestorzy mają jeszcze do odliczenia pulę wygenerowanej w poprzednich latach straty, którą zgodnie z przepisami podatkowymi można odejmować od dochodu w ciągu pięciu lat.

Zmienność rynku

Trudna sytuacja na giełdzie papierów wartościowych nie oznacza, że inwestorzy giełdowi nie wykażą w zeznaniach PIT zysków do opodatkowania.
Robert Morawski, specjalista ds. podatków w CDM Pekao, zauważa, że początek roku sprzyjał zakupom, zaś kolejne miesiące dawały możliwość wygenerowania sporych profitów na warszawskim parkiecie, który zwyżkował.
Spore dochody mogły więc uzyskać osoby, które wykorzystały krótkie okresy wzrostu cen na giełdzie i w krótkim czasie kupowały i sprzedawały akcje niektórych spółek, a także ci grający na instrumentach pochodnych.
– Rynek instrumentów pochodnych jest trudny i wielu inwestorów ponosi na nim straty. Niemniej jednak zmienność na tego typu rynkach z reguły sprzyja też zarabianiu, a tej zmienności w bieżącym roku nie brakowało – mówi Piotr Cieślak, wiceprezes zarządu ds. analiz i rozwoju Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych.
Podobnego zdania jest Jacek Rachel, prezes zarządu DM BDM. Według niego na instrumentach pochodnych najlepiej zarabia się (ale i traci) w okresach dużej zmienności. Dla inwestujących w instrumenty pochodne nie ma większego znaczenia, czy rynki spadają, czy rosną – najważniejsze by następowały dynamiczne zmiany cen. W bieżącym roku niewątpliwie zmienność cen była na niespotykanym poziomie i to praktyczne na wszystkich klasach aktywów. Był to czas szybkiego zbijania fortun, jak i w wielu przypadkach jeszcze szybszego bankrutowania inwestorów.
Tym samym według Jacka Rachela, o ile z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że suma zapłaconego przez inwestorów podatku będzie w roku bieżącym niższa niż w roku poprzednim, to nie można jednak tego uogólniać na sytuację wszystkich osób inwestujących na giełdzie. Będą inwestorzy, którzy i za ten rok zapłacą spore podatki.
– Nawet w takim roku jak obecny są inwestorzy, którzy odnoszą sukcesy i nie dotyczy to wyłącznie osób inwestujących w instrumenty pochodne – nawet na spadającym rynku pojawiają się „perełki” – papiery, na których można (choćby okresowo) zarobić dzięki wzrostowi ich cen – stwierdza Jacek Rachel.
Paradoksalnie nawet inwestor, którego portfel na koniec roku będzie miał niższą wartość niż w roku poprzednim, może zapłacić podatek, ponieważ podatek naliczany jest wyłącznie od sprzedanych papierów.
– Jeżeli ktoś w bieżącym roku spieniężył wyłącznie transakcje zyskowne (mogą to być papiery kupione nawet kilka lat temu), a pozostawił na rachunku papiery, których wycena jest niższa niż cena zakupu (na których obecnie ponosi sporą stratę) zapłaci podatek – tłumaczy Jacek Rachel.
Dlatego też do końca roku niektórzy inwestorzy powinni pomyśleć nad pewną optymalizacją swojego podatku giełdowego.



Tarcza podatkowa

Podatek z giełdy można próbować zmniejszyć na kilka sposobów. Polega to na wykorzystaniu puli straty wygenerowanej w latach poprzednich, bieżącym sprzedawaniu ze stratą niektórych instrumentów i następnie ich odkupywaniu, co pozwoli zwiększyć ogólne koszty uzyskania przychodów. Można też szukać takich wydatków poniesionych w procesie inwestowania na giełdzie, które zostaną odliczone od przychodu w zeznaniu podatkowym.
Według Roberta Morawskiego fakt, że od kilkunastu tygodni giełda jest słabsza, powinien skłaniać inwestorów do refleksji nad możliwością korzystania z tzw. tarczy podatkowej. Jest ona efektywniejsza niż proste wykazanie straty w zeznaniu podatkowym i polega na zamykaniu (sprzedaży) i ponownym otwieraniu (odkupywaniu) tych pozycji, które generując pojedyncze straty finansowe, pozwolą zmniejszyć podstawę opodatkowania za cały 2011 r. Najbardziej optymalne, z podatkowego punktu widzenia, jest bowiem uzyskiwanie w zeznaniu rocznym wyniku bliskiego zeru. Jeśli na giełdzie panuje totalna bessa lub wyraźnie rządzi hossa, trudno jest taki stan rzeczy osiągnąć.
– Jednak w trendzie bocznym strategia bilansowania w okolicach zera jest lepsza, choćby od generowania dużej straty, która może być rozliczona z dochodami najszybciej w dwa lata podatkowe, a i to pod warunkiem uzyskania odpowiednich dochodów w przyszłych latach – dodaje Robert Morawski.
Strata powstaje, gdy koszty uzyskania przychodu są wyższe niż osiągnięty przychód. Jak tłumaczy Lech Janicki, ekspert z ECDDP, tak się dzieje najczęściej, gdy akcje sprzedajemy po cenie niższej niż ta, po której je kupiliśmy, lub w cenie zbliżonej przy jednoczesnych dodatkowych wysokich kosztach uzyskania przychodu, np. opłaty za rachunek maklerski, opłaty kredytowe. Ponadto stratę można rozliczyć w pięciu kolejnych latach podatkowych, jednak wysokość tego obniżenia w poszczególnych latach nie może przekroczyć 50 proc. kwoty straty. Jeśli więc ktoś od kilku lat regularnie ponosi stratę, której nie rozliczał, może znaleźć się w niekorzystnej sytuacji, jeśli nie osiągnie dochodu, który mógłby o nią pomniejszyć.
– W określonych okolicznościach rynkowych zwłoka w rozliczeniu straty może skutkować jeszcze większym uszczerbkiem majątkowym spóźnionego podatnika – podkreśla Lech Janicki.

Rozliczenie podatku

Inwestujący na giełdzie powinni pamiętać, że zarówno z uzyskanych dochodów, jak i poniesionych strat w 2011 roku będą musieli się rozliczyć z fiskusem, składając zeznanie PIT-38 do końca kwietnia przyszłego roku.
Po zakończeniu roku inwestor otrzyma, najpóźniej do końca lutego 2012 roku, od biura maklerskiego formularz PIT-8C, zawierający informacje o osiągniętych dochodach, poniesionych stratach i kosztach.
– Zanim „przepiszemy” wskazane tam wartości do składanego przez nas formularza PIT-38, warto sprawdzić, czy wyliczenia biura maklerskiego są zgodne z rzeczywistością. Dotyczy to zwłaszcza tych graczy, którzy dokonali w tym roku licznych operacji na giełdzie – mówi Lech Janicki.
W przypadku gdy inwestycja w akcje ma charakter długotrwały (np. kilka lat), warto gromadzić dowody zawierające dokładne informacje o cenie i dacie zakupu akcji. Będzie to bardzo pomocne, gdy będziemy sprzedawać te akcje w przyszłości, np. w 2013 roku.
– Dzięki posiadanej dokumentacji prawidłowo wypełnimy PIT-38 za ten rok. Brak tych danych będzie natomiast skutkował koniecznością występowania do biur maklerskich z prośbą o przypomnienie historii naszych operacji giełdowych, z których będziemy się rozliczać z urzędem skarbowym – dodaje Lech Janicki.
Inwestorzy powinni również pamiętać o możliwości ewentualnej kontroli przez urzędników składanych deklaracji.
Robert Morawski z CDM Pekao przypomina, że zeznanie PIT-38, w którym wykazywaliśmy stratę, podlega tym samym regułom przedawnienia zobowiązań podatkowych i może być badane przez pięć kolejnych lat od końca roku, w którym powstaje obowiązek podatkowy.

Inwestorzy mają jeszcze do odliczenia stratę z poprzednich lat