Najlepiej zarabiający podatnicy w rozliczeniu za 2019 rok zapłacą kolejny podatek – daninę solidarnościową. Zastrzeżeń do nowego pomysłu rządu przybywa. Eksperci i politycy zastanawiają się, czy wsparcie niepełnosprawnych w tej formie nie stanie się bodźcem do nakładania nowych podatków i czy wówczas rząd będzie w stanie zatrzymać polski kapitał w kraju.

„Ta propozycja to nic innego jak szukanie pieniędzy w kieszeniach zamożnych Polaków, a nie w budżecie państwa”- pisze posłanka Bożena Kamińska w interpelacji do Ministerstwa Finansów. Tzw. solidarnościowy Fundusz Wsparcia Osób Niepełnosprawnych ma być finansowany z dwóch źródeł - z części składki odprowadzanej od wynagrodzeń na Fundusz Pracy oraz z daniny solidarnościowej. Resort finansów nie ukrywa, że zasadniczym źródłem finansowania tego funduszu będzie jednak danina solidarnościowa pobierana od najbogatszych.

Kto zapłaci?

Nowy podatek to odpowiedź na postulaty protestujących niepełnosprawnych wraz z opiekunami. Część dochodów najbogatszych podatników utworzy fundusz wsparcia osób niepełnosprawnych. Zgodnie z zapowiedzią minister Czerwińskiej, daninę solidarnościową zapłacą osoby, który miesięczne dochody przekraczają ok. 87 tys. zł, zaś roczne – milion zł. Po raz pierwszy obciążenie daniną solidarnościową zostanie dokonane w 2020 roku –w rozliczeniu PIT za 2019 rok. Wówczas nadwyżka powyżej progu równego 1 mln złotych opodatkowana będzie stawką 4 proc. daniny. Podatku nie unikną także liniowcy, czyli podatnicy, który rozliczają się według 19 proc. stawki. Zgodnie z szacunkami MF roczna kwota zasilenia funduszu to nawet 2 000 000 000 zł. Obok daniny solidarnościowej źródłem finansowania funduszu będzie część składki z Funduszu Pracy. Po zmianach składka będzie pobierana w tej samej wysokości, z tym że 2,30 proc. trafi bezpośrednio na rzecz przeciwdziałania bezrobocia, a 0,15 proc. na Solidarnościowy Fundusz Wsparcia Osób Niepełnosprawnych.

Nie będzie ucieczki od podatku

„Czy nie obawiają się Państwo, że wprowadzenie podatku dla najbogatszych spowoduje, że część przedsiębiorców przeniesie produkcję z Polski tam gdzie inwestowanie będzie się opłacać”- pyta posłanka Bożena Kamińska. MF przypomina o tzw. nieograniczonym obowiązku podatkowym. Podatnicy, jeżeli mają miejsce zamieszkania na terytorium Polski, podlegają obowiązkowi podatkowemu od całości swoich dochodów (przychodów) bez względu na miejsce położenia źródeł przychodów. Przypomina także o zasadach dotyczących unikania podwójnego opodatkowania.

„Zgodnie z postanowieniami umów o unikaniu podwójnego opodatkowania, w przypadku jeśli polski przedsiębiorca prowadzi w sposób stały działalność gospodarczą za granicą (poprzez zakład), to dochód uzyskany z tytułu takiej działalności podlega opodatkowaniu w państwie, w którym zakład jest położony. Dochód ten podlega również opodatkowaniu w Polsce, będącej państwem rezydencji podatnika. W takim przypadku Polska ma prawo opodatkować całość dochodu podatnika (uzyskanego w kraju i za granicą), przy czym w celu zapobieżenia podwójnemu opodatkowaniu stosuje się metodę unikania podwójnego opodatkowania przewidzianą w postanowieniach właściwej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania”- odpowiada MF.

Czy da się zatem uniknąć płacenia daniny solidarnościowej? Resort tłumaczy, że wymagałoby zmiany rezydencji podatkowej (co na ogół wiązałoby się z przeprowadzką do innego państwa). Wskazuje także, że taka ucieczka „nie wydaje się prawdopodobna”. Najlepiej zarabiający już dziś opodatkowani są stawką 19 lub 32 proc. podatku . „Czy podjęliby tak daleko idące i kosztowne działania z uwagi na podwyższenie marginalnej stawki podatkowej o 4 proc.?” –pyta wiceminister Paweł Gruza w odpowiedzi na interpelację.

Zauważa także, że próbom uniknięcia zapłaty nowej daniny, w tym poprzez sztuczne przeniesienie miejsca opodatkowania do innego państwa, zapobiegają już obowiązujące regulacje. Chodzi m.in. o zasady ustalania rezydencji podatkowej, wymiana informacji podatkowych, klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania.

Co dalej?

Pomysł daniny solidarnościowej jest niefortunny – ocenia Maciej Hadas, doradca podatkowy w Grant Thornton. „Tworzenie ram prawnych określających z góry przeznaczenie dochodów z tego podatku na wyznaczony cel jest działaniem naruszającym klarowność systemu podatkowego. Obawiam się, że jak się zacznie w ten sposób pisać ustawy podatkowe, to za chwilę będziemy mieli sto dodatkowych, uzasadnionych powodów, aby wprowadzać sto nowych ustaw podatkowych dla gromadzenia w jakimś celu pieniędzy od podatników” – dodaje ekspert. Uzasadnia, że takie wydatki powinny być finansowane z budżetu, a nie poprzez celowe ustawy podatkowe.

Zielone światło dla nowych podatków obciążających głównie najlepiej zarabiających dają także… inni podatnicy. Z badania CBOS wynika, że ponad połowa badanych popiera pomysł wprowadzenia dodatkowego opodatkowania w postaci daniny solidarnościowej. Do jego zwolenników zaliczają się w dużej mierze badani z gospodarstw domowych o niższych dochodach per capita (65 proc. z gospodarstw o dochodach na osobę nieprzekraczających 1,3 tys. zł), mieszkańcy wsi (61 proc.) oraz ankietowani z wykształceniem zasadniczym zawodowym (66 proc.). CBOS zaznaczył, że z bardziej szczegółowych analiz wynika, iż badani popierający wprowadzenie daniny solidarnościowej opowiadają się za wyższym opodatkowaniem osób o miesięcznych zarobkach wynoszących co najmniej 5 tys. zł brutto niż ci, którzy nie popierają takiego rozwiązania.

Maciej Hadas z Grant Thorton zaznacza, że nowa danina podzieli społeczeństwo nie tylko w jej ocenie. „Gdy od 2019 roku wejdzie nowy podatek w proponowanym kształcie obawiam się, że będzie antagonizował dwie grupy społeczne – beneficjentów i tych, którzy finansują fundusz. Rząd ma prawo wprowadzić wyższe podatki dla finansowania polityki społecznej, ale obciążanie nimi określonej grupy podatników nie jest właściwym podejściem” – dodaje.

Odpowiedź na interpelację interpelacją nr 22038 posłanki Bożeny Kamińskiej w sprawie podatku dla najbogatszych tzw. daniny solidarnościowej