Nie ma chyba w ostatnim czasie bardziej gorącego tematu niż wprowadzenie opłaty drogowej od paliw. Chodzi o poselski projekt ustawy o Funduszu Dróg Samorządowych (druk sejmowy 1712) wprowadzający nowy podatek, który będzie doliczany do ceny paliwa.
Wpływy z tej nowej opłaty mają trafić w 50 proc. do istniejącego od 2003 r. Funduszu Dróg Krajowych, a w 50 proc. do nowego Funduszu Dróg Samorządowych. Jego zadaniem będzie m.in. dofinansowanie budowy i przebudowy dróg powiatowych i gminnych.
Propozycja ta wywołała szeroką falę oburzenia. W projekcie zapisano bowiem, że opłata drogowa ma wynosić 200 zł za 1000 l benzyn silnikowych i olejów napędowych. Krytycy natychmiast wyliczyli, że oznacza to podwyżkę o ok. 25 gr na litrze benzyny. Czy tak musi się to skończyć?
Pozwolę sobie wskazać kilka powodów, dla których takie rozwiązanie wydaje się całkiem niezłym pomysłem. Oczywiście myślę tu o powodach innych niż kieszenie kierowców.
Po pierwsze, warto pamiętać, że akcyza na paliwa nie była podwyższana już od kilkunastu lat. Zatem planowaną podwyżkę (bo wprowadzenie dodatkowej opłaty drogowej to jest oczywiście podwyżka podatku) można potraktować jako waloryzację jej wartości.
Po drugie, podejmowanie podobnych działań ma sens właśnie w okresie wzrostu gospodarczego, kiedy gospodarka jest rozpędzona. Ewentualne zmniejszenie konsumpcji powinno być bowiem zrekompensowane zwiększeniem inwestycji w infrastrukturę drogową i nieco spłaszczyć koniunkturę. O ile pamiętam, kilka poprzednich rządów było krytykowanych właśnie za niepodejmowanie tego typu niepopularnych działań w okresach dobrej koniunktury.
Po trzecie, jeżeli zastanawiamy się, skąd wziąć dodatkowe pieniądze na inwestycje, to trudno wskazać inne źródła. Natomiast jeżeli chodzi o inne wyroby akcyzowe (z wyjątkiem może samochodów), to jesteśmy na górze krzywej Laffera (która obrazuje związek między stawką podatkową a wielkością wpływów z podatków). Dalsze podwyższanie akcyzy (przypominam, że ostatnia podwyżka np. na wódkę to rok 2014) spowodowałoby najprawdopodobniej jedynie wzrost szarej strefy i spadek legalnej konsumpcji. Zwiększone przychody z VAT bardzo cieszą, ale nie ma gwarancji, że długo się utrzymają. Natomiast wprowadzenie funduszu drogowego gwarantuje stabilne wpływy na inwestycje drogowe na określonym poziomie.
Wreszcie o podwyżce cen. Oczywiście jest ona prawdopodobna, ale wcale nie musi być konieczna. Pamiętajmy bowiem, że z uwagi na sukcesy w walce z szarą strefą sprzedaż paliw wzrosła w zeszłym roku o 15 proc. Koncerny paliwowe osiągnęły z tego tytułu konkretne zyski. Wydaje się więc, że walcząc o polski rynek, będą w stanie poświęcić część swojej marży, aby nie podnosić cen dla konsumentów. W tym zakresie rolą państwa jest tak stymulować konkurencję, abyśmy wszyscy skorzystali, jeżdżąc po dobrych drogach, na nie za drogim paliwie.