Od stycznia fiskus zebrał z podatku 57 mld zł. W kwietniu wzrost wyniósł 17 proc. To na razie informacje nieoficjalne, które uzyskaliśmy z rządowego źródła. Ministerstwo Finansów poda je w ciągu kilku dni.
Około 17-proc. wzrost dochodów oznacza, że w kwietniu fiskus pozyskał z tego podatku ok. 14,5 mld zł w porównaniu do 12,4 mld zł rok temu. Na podstawie danych o kwietniowej dynamice można też wyliczyć, że po czterech miesiącach plan tegorocznych wpływów z VAT udało się wykonać w prawie 40 proc. To znacznie lepiej niż rok temu o tej samej porze, kiedy odsetek ten wynosił 33,1 proc.
MF ma z pewnością powody do zadowolenia. Co prawda nie udało się utrzymać rewelacyjnej dynamiki wzrostu wpływów z VAT z pierwszych miesięcy roku, kiedy to rosły one nawet w 40-proc. tempie. Ale za to nie potwierdziły się oczekiwania sceptyków, którzy podejrzewali, że wysokie dochody z pierwszego kwartału to zasługa kilku księgowych sztuczek. Taką miało być zlikwidowanie możliwości rozliczania VAT raz na kwartał, które przyspieszyło uzyskiwanie dochodów z VAT w pierwszych miesiącach. Od początku roku większość podatników musi wpłacać fiskusowi VAT co miesiąc. Część ekspertów podejrzewała więc, że bardzo dobre wyniki na początku roku to efekt przesunięcia (bo to, co według starych zasad fiskus dostałby dopiero w kwietniu za całe trzy pierwsze miesiące, dostawał wcześniej po kawałku w rozliczeniach miesięcznych).
Informacja o 17-proc. wzroście sugeruje również, że wysokich wpływów z podatku nie da się wytłumaczyć tylko zagrywką Ministerstwa Finansów zastosowaną jeszcze pod koniec 2016 r. W grudniu ubiegłego roku resort finansów wypłacił zwroty VAT, które w normalnym trybie trafiłyby do podatników w pierwszych dwóch miesiącach tego roku. Skutek był taki, że w grudniu dochody z najważniejszego podatku drastycznie spadły (na co MF mógł sobie pozwolić ze względu na dobrą sytuację w budżecie), ale za to w styczniu i w lutym były odpowiednio wyższe. Trudno jednak zakładać, że skutki tego działania widać było jeszcze w kwietniu.
Co zatem się stało? Pierwsza przyczyna: za wzrostem VAT stoi szybko poprawiająca się koniunktura w gospodarce i wzrost cen większy od zakładanego. Ekonomiści są zgodni, że po słabym 2016 r., szczególnie jego IV kwartale, gospodarka znów ruszyła. Wskazują na to zarówno dane o produkcji przemysłowej, jak też o sprzedaży detalicznej. Wiele przemawia za tym, że głównym motorem ożywienia gospodarczego stała się konsumpcja prywatna nakręcana m.in. przez program „Rodzina 500 plus”, ale także dobrą sytuację na rynku pracy. Do tego ceny, od których poziomu bezpośrednio zależy wielkość wpływów z podatku od towarów i usług, rosną szybciej, niż oczekiwano tego, pisząc budżet. W kwietniu inflacja wyniosła ok. 2 proc.
Przyczyna druga: działa poprawa ściągalności podatków, choć trudno wyodrębnić jej efekty. Od nowego roku mamy nową ustawę o VAT, w której – oprócz likwidacji rozliczeń kwartalnych – wprowadzono wiele rozwiązań dyscyplinujących podatników. Jak chociażby sankcje, które grożą podatnikom za błędne rozliczenie. Od sierpnia ubiegłego roku działa również pakiet paliwowy, czyli cały zestaw zmian podatkowych dla obrotu paliwami. Jedna z najbardziej istotnych to obowiązek niemal natychmiastowej wpłaty VAT w przypadku importu paliw.
Eksperci zwracają uwagę, że na poziom dochodów może mieć wpływ jeszcze jedno rozwiązanie wprowadzone z początkiem tego roku. To odwrócony VAT w budownictwie.