Dziś liczymy nie na vacatio legis, lecz na to, że przepisy wejdą w życie niemal z dnia na dzień. To wprost absurdalna sytuacja. Mam nadzieję, że wnioski zostaną wyciągnięte na przyszłość - mówi Tomasz Michalik, doradca podatkowy i partner w MDDP.

Sejm zaczyna dopiero dziś prace nad projektem nowelizacji ustawy o VAT, zakładającym wdrożenie tzw. unijnego pakietu e-commerce. Co się stanie, jeśli nowe przepisy nie zaczną obowiązywać od 1 lipca br.?
Chaos może być olbrzymi. Proszę wyobrazić sobie sytuację polskich przedsiębiorców, gdy nadejdzie 1 lipca, inne państwa UE wprowadzą nowe reguły, a polska ustawa o VAT się nie zmieni. Weźmy przykład sytuacji internetowych platform sprzedażowych. Platforma, która umożliwia skontaktowanie sprzedawców i nabywców towaru, nie może być na podstawie obecnych polskich przepisów traktowana jako podmiot, który je kupuje i sprzedaje. To bowiem jest możliwe tylko w przypadku zastosowania fikcji prawnej, czyli przyjęcia, że platforma jest – wyłącznie na potrzeby VAT – podatnikiem kupującym i sprzedającym towary. Takie rozwiązanie wymaga implementacji dyrektywy.
Czy więc w związku z brakiem implementacji dyrektywy pogorszy się sytuacja platform – także polskich – działających na rynkach całej UE?
Niewątpliwie tak, ponieważ działając w innych państwach, będą one musiały stosować model unijny bez względu na to, czy my w Polsce będziemy mieli gotowe przepisy, czy ich jeszcze mieć nie będziemy. A zatem na gruncie przepisów innych państw platformy będą traktowane jak kupujący i sprzedający towary, a na gruncie polskich regulacji nie będą.
Problem dotyczy także innych sprzedawców internetowych?
Oczywiście. To, że spóźniamy się z implementacją, nie oznacza, że sprzedawcy internetowi nie będą zobowiązani do rozliczenia podatku w innych państwach. Będą, jeżeli przekroczą progi sprzedaży, które od 1 lipca zostaną znacząco obniżone. Bez implementacji dyrektywy sprzedawcy internetowi mogą mieć kłopot z zastosowaniem przewidzianych w niej uproszczeń. Trudno też przesądzać, jak bez wdrożenia nowych przepisów miałyby funkcjonować nowe procedury związane z importowym punktem kompleksowej obsługi (IOSS). Ewentualne spóźnienie oznacza także brak podstawy dla określenia nowej roli i nowych obowiązków, np. operatorów pocztowych w związku z rozliczaniem w pewnych okolicznościach podatku od importu towarów. Ewentualne spóźnienie może też uderzyć w interesy fiskalne budżetu. Tak więc bez implementacji przepisów regulujących choćby kwestie rozliczenia podatku od importu czy zmiany progów kwotowych, od których zależne jest miejsce opodatkowania, nie będziemy mogli tych przepisów stosować.
W jaki sposób miałby tracić na tym budżet?
Pakiet e-commerce zastępuje sprzedaż wysyłkową nowym pojęciem – wewnątrzwspólnotowej sprzedaży towarów na odległość. W miejsce obecnych zróżnicowanych limitów wartości sprzedaży, które decydują o tym, w którym państwie należy rozliczać VAT, pojawi się jednolity limit 10 tys. euro dla transakcji realizowanych w skali całej UE. Jego przekroczenie będzie oznaczać albo obowiązek bezpośredniej rejestracji dla celów VAT w innych państwach, albo skorzystania z ułatwienia, jakim będzie punkt kompleksowej obsługi (OSS), który po uprzedniej rejestracji pozwoli rozliczyć się z zagranicznym fiskusem. Jeśli dyrektywa nie zostanie wdrożona, to bez zmian pozostanie polski limit 160 tys. zł. Tym samym oczywiste jest ryzyko wprowadzenia towarów do Polski bez VAT w tym okresie. Z kolei polski sprzedawca sprzedający towary konsumentom z innych państw UE może zostać podwójnie opodatkowany, bo podatku od towarów i usług zażąda od niego zarówno krajowy fiskus, jak i organy podatkowe z państwa, do którego towary są dostarczane.
W kwietniu br. stało się głośno o liście otwartym skierowanym do Paolo Gentiloniego, unijnego komisarza odpowiedzialnego za kwestie podatkowe. W liście tym PostEurop (organizacja skupiająca unijnych operatorów pocztowych), organizacje biznesowe z branży logistycznej i przedstawiciele amerykańskiego biznesu prosili o przełożenie wejście w życie nowych przepisów z 1 lipca na inny termin. Wskazywali, że wiele państw nadal nie jest gotowych na zmiany. Czy sądzi pan, że uda się ten termin przesunąć?
Nie wydaje mi się, aby Komisja Europejska miała kolejny raz przełożyć termin wejścia w życie pakietu e-commerce, skoro już raz to uczyniła. Przypomnę, że pierwotnie miał on obowiązywać od 1 stycznia 2021 r. Ponadto na wejście w życie nowych reguł naciska większość przedstawicieli unijnych przedsiębiorców, bo uszczelnienie VAT w sektorze e-commerce pozwoli im łatwiej konkurować z azjatycką czy amerykańską konkurencją. Rzeczywiście był taki moment, kiedy niektóre kraje, np. Niemcy czy Holandia, obawiały się, że mogą nie zdążyć przygotować odpowiednich rozwiązań informatycznych, ale wydaje się, że niebezpieczeństwo to zostało już zażegnane. Zagrożenia opisane w liście mogą więc być przesadzone.
Projekt polskich przepisów może być poprawiany przez parlamentarzystów, co zwiększa ryzyko spóźnienia. Czy w tej sytuacji doradzałby pan pośpiech czy dokładność?
Nie ma idealnej odpowiedzi na to pytanie i możemy tylko żałować, że znaleźliśmy się w takiej niepewnej sytuacji. Projekt ustawy nie jest doskonały i z pewnością warto, a nawet należy go poprawić w niektórych miejscach. Jednak w tym momencie ważniejsze jest to, aby nowe rozwiązania weszły w życie na czas, tak aby polscy podatnicy nie znaleźli się w gorszej sytuacji od swoich konkurentów z innych państw. Paradoksem jest to, że w przypadku tak istotnych zmian nie pojawia się w ogóle temat odpowiedniego vacatio legis, które w moim przekonaniu dla przepisów regulujących tak skomplikowaną materię nie powinno być krótsze niż pół roku. Dziś liczymy nie na vacatio legis, lecz na to, że przepisy wejdą w życie niemal z dnia na dzień. To wprost absurdalna sytuacja. Mam nadzieję, że wnioski zostaną wyciągnięte na przyszłość.
Rozmawiał Mariusz Szulc