- Odwrotne obciążenie zostało wymyślone jedynie po to, aby ktoś mógł nie tylko nic nie płacić do budżetu, ale także otrzymywać zwroty podatku. Swego czasu chciano mnie przekonać, abym uczestniczył w tej mistyfikacji. Było to tak: gdy władze zaczęły wzmożone kontrole w firmach zajmujących się obrotem złomem, pojawił się u mnie przedstawiciel pewnego koncernu z propozycją współpracy (poparcia) dla wprowadzenia stawki 0 proc. na złom. Na moją odpowiedź, że przecież nie zezwala na to prawo polskie oraz prawo wspólnotowe, odpowiedziano mi, że można to nazwać inaczej (np. odwrócony VAT), a oni Brukselę biorą na siebie i mają ze sobą wszystkich ekspertów podatkowych, a zwłaszcza tych międzynarodowych. Zdecydowanie odmówiłem udziału w tej mistyfikacji, ale być może poszli do innych - uważa prof. Witold Modzelewski.
Dr hab. Krzysztof Lasiński-Sulecki pracownik Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu / Dziennik Gazeta Prawna
Prof. Witold Modzelewski prezes Instytutu Studiów Podatkowych, współautor projektu nowej ustawy o VAT / Dziennik Gazeta Prawna
Konfrontacje DGP
Czy odwrotne obciążenie pozwala walczyć z oszustwami?
Dr hab. Krzysztof Lasiński-Sulecki
TAK
Pozwala ono na eliminację oszustw polegających na wystawieniu przez jeden podmiot faktury i wykazaniu w niej kwoty VAT oraz odliczeniu tego podatku przez kolejny podmiot w łańcuchu obrotu gospodarczego, w sytuacji gdy pierwszy podmiot nigdy nie dokonał wpłaty na rachunek budżetu. Istota odwrotnego obciążenia w transakcjach krajowych polega na tym, że podatek związany z czynnością opodatkowaną nie jest rozliczany przez dostawcę czy usługodawcę, lecz rozlicza go nabywca towarów bądź usługobiorca. Nabywca wykazuje zatem podatek należny związany z transakcją i jednocześnie podatek ten jest podatkiem naliczonym do odliczenia w zakresie, w jakim nabywcy przysługuje prawo do odliczenia. Nie da się natomiast wykluczyć, że w wypadku niektórych towarów wprowadzenie odwrotnego obciążenia może skutkować wystąpieniem oszustw innego typu – podszywania się pod podatnika przez osobę dążącą do nabycia towarów bez VAT na potrzeby dalszego nieopodatkowanego nimi obrotu bądź nawet zwykłej konsumpcji. W szczególności podatny na takie oszustwa może być obrót elektroniką.
Prof. Witold Modzelewski
NIE
Bo sam pomysł dziś również służy legalizacji oszustw, a został wymyślony na zlecenie lobbystów przez zagraniczny biznes podatkowy. Ale najpierw wyjaśnijmy, o którym odwrotnym obciążeniu mówimy. Gdy podatnikiem jest nabywca lub usługobiorca, bo wykonawca czynności jest poza polską jurysdykcją podatkową, to ustanowienie podatnikiem adresata świadczenia jest jedynym racjonalnym rozwiązaniem (import usług), podobnie jak w przypadku WNT czy importu towarów: to też jest odwrotne obciążenie. Patologią jest natomiast ustanowienie podatnikiem nabywcy (usługobiorcy), gdy dostawca (usługodawca) jest podmiotem będącym na terytorium kraju. W tym przypadku jest to inaczej opakowana stawka 0 proc., bo dostawca (usługodawca) ma prawo do zwrotu podatku naliczonego, a nabywca (usługobiorca) również nic nie płaci, bo jego podatek należny jest równy podatkowi naliczonemu. W samej nazwie jest mistyfikacja, bo nie ma tu żadnego obciążenia – nawet odwrotnego.
Czy odwrotne obciążenie może pozbawić budżet państwa dochodów?
Dr hab. Krzysztof Lasiński-Sulecki
NIE
Wprowadzenie odwrotnego obciążenia nie oznacza, że dostawy towarów objętych odwrotnym obciążeniem towarów odbywają się bez VAT. W wypadku dostaw na rzecz konsumentów to na dostawcy spoczywa obowiązek rozliczenia VAT. Niektóre towary objęte odwróconym obciążeniem z rzadka trafiają do konsumentów, co może stwarzać wrażenie, jakoby wcale nie dochodziło do ich opodatkowania (np. pręty stalowe w większości są nabywane przez podatników VAT i objęte w związku z tym odwrotnym obciążeniem). Należy jednak zauważyć, że takie towary stają się elementami składowymi innych produktów (np. budynków, budowli) lub są wykorzystywane w toku świadczenia usług, które podlegają opodatkowaniu. Dlatego problemem nie jest np. dopuszczane przez Unię Europejską wprowadzenie odwrotnego obciążenia na uprawnienia do emisji gazów cieplarnianych (art. 199a ust. 1 lit. a dyrektywy VAT), chociaż konsumenci nie nabywają tych uprawnień. Korzystają z nich podmioty, od których konsumenci kupują towary. W ten sposób w sensie ekonomicznym to oni płacą VAT od kosztu uprawnień do emisji gazów cieplarnianych.
Prof. Witold Modzelewski
TAK
Nie tylko może, ale już pozbawia. Owo odwrotne obciążenie zostało wymyślone jedynie po to, aby ktoś mógł nie tylko nic nie płacić do budżetu, ale także otrzymywać zwroty podatku. Swego czasu chciano mnie przekonać, abym uczestniczył w tej mistyfikacji. Było to tak: gdy władze zaczęły wzmożone kontrole w firmach zajmujących się obrotem złomem, pojawił się u mnie przedstawiciel pewnego koncernu z propozycją współpracy (poparcia) dla wprowadzenia stawki 0 proc. na złom. Na moją odpowiedź, że przecież nie zezwala na to prawo polskie oraz prawo wspólnotowe, odpowiedziano mi, że można to nazwać inaczej (np. odwrócony VAT), a oni Brukselę biorą na siebie i mają ze sobą wszystkich ekspertów podatkowych, a zwłaszcza tych międzynarodowych. Zdecydowanie odmówiłem udziału w tej mistyfikacji, ale być może poszli do innych. Całość wymyślono po to, aby nie płacić VAT, co potwierdza stan dochodów z tytułu tego podatku: odwrotne obciążenie rozszerzane jest od 2011 r. i od tej daty spadają dochody budżetowe (nominalne i realne), a kwota zwrotów (w tym wyłudzeń) zwiększyła się o 30 mld zł.
Czy branże, w których ma zastosowanie odwrotne obciążenie, na tym korzystają?
Dr hab. Krzysztof Lasiński-Sulecki
TAK
Przy czym korzyści mogą co najwyżej wynikać z polepszenia cash flow i co najważniejsze – ze zmniejszenia ryzyk związanych z odmową prawa do odliczenia podatku naliczonego w razie przypadkowego zaangażowania się w transakcje z podmiotem nieuczciwym. Należy podkreślić, że korzyści związane z cash flow dotyczą tylko niektórych podmiotów. Dla wielu podatników, którzy działają na pierwszych ogniwach obrotu gospodarczego, odwrotne obciążenie zdecydowanie pogarsza cash flow, a korzyści ograniczają się do eliminacji ryzyk związanych z transakcjami z podmiotami nieuczciwymi i polepszenia warunków konkurencji przez wyeliminowanie oszustów.
Prof. Witold Modzelewski
TAK
Bo jest to tylko przywilej podatkowy: pomysł na to, jak nie płacić VAT. Proszę sprawdzić, ile VAT do 2011 r. płaciła branża złomiarska, a ile po 1 lipca 2011 r. – nic. Ile VAT płaciła branża stalowa i miedziana do 1 października 2013 r., a ile teraz – nic. Podobnie branża elektroniczna i pozostałych metali kolorowych od 1 lipca 2015 r. A ile pieniędzy zwrócono tym branżom? Budżet bezpośrednio stracił, ostrożnie licząc, 23 mld zł, a zwrócił 18 mld zł. W kolejce do tego przywileju ustawiła się już branża paliwowa i inne. Poza tym towary objęte odwrotnym obciążeniem są powszechnie wykorzystywane przez oszustów podatkowych: wystarczy kupić np. 100 ton stali i dokonywać wielokrotnej sprzedaży i odkupu tej partii tylko po to, aby obaj kontrahenci uzyskali zwroty podatku naliczonego, w tym nienależne. Działania te wypierają już tradycyjne karuzele podatkowe, bo niczego nie trzeba wywozić za granicę: to przecież jest kryptostawka 0 proc. Proszę sprawdzić, o ile wzrósł obrót stalą po wprowadzeniu odwrotnego obciążenia – w 2014 r. było to prawie 100 proc.
Czy odwrotne obciążenie powinno objąć więcej towarów? A może wszystkie?
Dr hab. Krzysztof Lasiński-Sulecki
NIE
Nie ma możliwości wprowadzenia odwrotnego obciążenia na obrót wszystkimi towarami i usługami (chociaż postulaty takie pojawiły się ostatnio w literaturze zagranicznej, np. autorstwa R.F. van Brederode i S. Pfeiffera), ponieważ VAT po takiej zmianie jego konstrukcji nie byłby już podatkiem od wartości dodanej. Należy natomiast zauważyć, że z perspektywy podmiotów nastawionych jedynie na dokonywanie oszustw nie ma większego znaczenia to, jakim towarem obracają – objęcie tym mechanizmem jednego rodzaju towarów zmusza ich tylko do zmiany branży. Mechanizm czynu pozostaje taki sam. Warto też dodać, że wprowadzenie odwrotnego obciążenia nie jest rozwiązaniem krajowym. Obowiązek, a w niektórych wypadkach możliwość jego wprowadzenia wynika z dyrektywy VAT. W odniesieniu do złomu obciążenie odwrotne wprowadzono m.in. w następujących krajach: Austrii, Cyprze, Czechach, Niemczech, Danii, Estonii, Grecji, Hiszpanii, Finlandii, Francji, Chorwacji, Irlandii, Włoszech, Łotwie, Holandii, Portugalii, Rumunii, Szwecji, Słowenii i Słowacji. W obrocie telefonami komórkowymi wprowadzono je w 10 państwach członkowskich, a w odniesieniu do metali w 6 państwach.
Prof. Witold Modzelewski
NIE
Bo byłoby to gwoździem do trumny tego podatku. Nie da się pogodzić uszczelnienia VAT z odwrotnym obciążeniem. Jest ono jedną z głównych przyczyn jego nieszczelności. Przypomnę, że opublikowany projekt ustawy o VAT Prawa i Sprawiedliwości likwiduje wreszcie tę patologię, a wyborcy – znając ten projekt – głosowali na tę partię, dając jej prawo samodzielnych rządów. Zobowiązania wyborcze muszą być zrealizowane, mimo usilnych zabiegów tych, którzy faktycznie działają na szkodę interesu fiskalnego i korzystają z tego pomysłu. Proponuję, aby każdy, kto wypowiada się za utrzymaniem lub co nie daj Boże rozszerzeniem owego odwrotnego obciążenia, jednoznacznie zadeklarował, że nie ma żadnych związków z podmiotami, które dzięki tym przepisom nie płacą VAT i uzyskują miliardowe zwroty: to warunek rzetelnej dyskusji. Najgorszą chorobą systemu podatkowego ostatnich lat było to, że ludzie działający na szkodę interesu fiskalnego mieli istotny wpływ na kształt prawa stanowionego; czas z tym skończyć, choć zwolennicy status quo tak łatwo nie ustąpią, zwłaszcza nie oddadzą PiS-owi resortu finansów. To zbyt cenna zdobycz.