Nawet gdyby kontrahent polskiego podatnika wypił wszystkie zapasy kawy w Monako czy Hongkongu, to jeżeli jest rzeczywistym beneficjentem niemającym siedziby w raju podatkowym, nie powstanie obowiązek sporządzenia dokumentacji cen transferowych
Nawet gdyby kontrahent polskiego podatnika wypił wszystkie zapasy kawy w Monako czy Hongkongu, to jeżeli jest rzeczywistym beneficjentem niemającym siedziby w raju podatkowym, nie powstanie obowiązek sporządzenia dokumentacji cen transferowych
Takie stanowisko przedstawiło Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na pytania DGP. Eksperci nadal twierdzą, że co innego wynika z przepisów o cenach transferowych oraz z projektu objaśnień podatkowych.
Przypomnijmy że chodzi o obowiązujące od 1 stycznia br. przepisy o cenach transferowych – art. 11o ust. 1a i 1b ustawy o CIT. Nakazują one sporządzenie lokalnej dokumentacji cen transferowych podatnikowi, który zrealizował transakcje z kontrahentem (powiązanym lub niepowiązanym, zagranicznym lub krajowym) na ponad 0,5 mln zł rocznie, jeśli kontrahent ten z kolei dokonał jakiegokolwiek rozliczenia z podmiotem z raju podatkowego. Pisaliśmy o tym w artykule „Podatkowy absurd za kawę w raju” (DGP nr 70/2021).
Stanowisko MF
W odpowiedzi na pytania DGP Ministerstwo Finansów wyjaśnia, że przesłanką do sporządzenia dokumentacji cen transferowych jest siedziba podatkowa tzw. rzeczywistego właściciela w raju podatkowym. Zatem tylko w takiej sytuacji mogą powstawać obowiązki dokumentacyjno-sprawozdawcze w zakresie cen transferowych – twierdzi resort.
„Obowiązku takiego nie oparto na przesłance dokonywania zakupów w tzw. rajach podatkowych przez kontrahentów polskich podatników, jak sugerują wypowiedzi niektórych komentatorów. Dlatego że ustalenie rzeczywistego właściciela oraz jego siedziby jest w wielu przypadkach obiektywnie skomplikowane, a w przepisach przewidziano domniemanie, które służy uproszczeniu przy dokonywaniu takiej oceny” – czytamy w odpowiedzi MF.
Resort nawiązał tu do art. 11o ust. 1b ustawy o CIT, zgodnie z którym „domniemywa się, że rzeczywisty właściciel ma miejsce zamieszkania, siedzibę lub zarząd na terytorium lub w kraju” zaliczanym do raju podatkowego, jeżeli kontrahent podatnika dokonuje w roku podatkowym „rozliczeń z podmiotem mającym siedzibę lub zarząd na terytorium lub w kraju” zaliczanym do raju podatkowego.
„Uproszczenie w postaci domniemania wprawdzie dotyczy dokonywania rozliczeń z podmiotami rajowymi przez kontrahentów polskich podatników, ale choćby kontrahent polskiego podatnika wypił wszystkie zapasy kawy w Monako czy Hongkongu, to jeżeli jest rzeczywistym beneficjentem niemającym siedziby w raju podatkowym, nie powstanie dla niego obowiązek dokumentacji” – stwierdza MF.
Dodaje również że „spłycanie problemu transferu zysków do rajów podatkowych do tzw. zakupu «kawy» w raju podatkowym nie służy dyskusji na temat implementacji rozwiązań pożytecznych dla budżetu, a więc docelowo – dla nas wszystkich”.
Co innego w przepisach
Eksperci wskazują jednak, że stwierdzenia, które padają w odpowiedzi MF, nie wynikają z przepisów ani z projektu objaśnień podatkowych w tej sprawie.
– Zamiast zaklinać rzeczywistość, wmawiać podatnikom, że w przepisie jest zapisane coś innego niż wprost z niego wynika, należałoby go niezwłocznie znowelizować – uważa Radosław Kowalski, doradca podatkowy prowadzący własną kancelarię podatkową.
Ekspert nie ma wątpliwości co do brzmienia przepisów. – Wynika z nich, że przesłanką potwierdzającą, iż istnieje rzeczywisty odbiorca z raju podatkowego, jest wyłącznie „dokonywanie rozliczeń” z takim podmiotem. Zbyt ogólny zapis w art. 11o ust. 1b ustawy o CIT dotyczący domniemania sugeruje, że już sam fakt dokonania przez kontrahenta podatnika jakiejkolwiek transakcji z niepowiązanym w żaden sposób podmiotem z raju podatkowego (np. nabycie na odległość usługi niematerialnej za cenę 100 euro) oznacza, iż taki zagraniczny podmiot jest rzeczywistym właścicielem dla podmiotu, który dokonał zakupu usługi – mówi Radosław Kowalski.
Wykazać ma podatnik
Ekspert zwraca przy tym uwagę na problem, o którym już pisaliśmy – ustawodawca, wprowadzając takie założenie prawne (domniemanie), wymusza na podatnikach, by to oni sprawdzili, czy kontrahent „dokonuje rozliczeń” z podmiotem z raju.
– Przepisy przewidują bardzo szerokie zastosowanie domniemania, a co za tym idzie konieczność gromadzenia dokumentów, w tym oświadczeń od kontrahentów – wskazuje Radosław Kowalski.
– Co więcej – mówi Małgorzata Samborska, partner w Grant Thornton – jeśli kontrahent wypije tylko jedną kawę w raju podatkowym, z pewnością nie złoży polskiemu podatnikowi oświadczenia o braku jakichkolwiek rozliczeń z tym rajem, a więc domniemanie nie będzie obalone. To oznacza, że aby spełnić ustawowe obowiązki, trzeba będzie udokumentować w inny sposób, kto jest rzeczywistym właścicielem kontrahenta.
Jej zdaniem problem jest bardzo realny.
– W praktyce bowiem polscy podatnicy mają kłopot nawet z uzyskaniem certyfikatu rezydencji od kontrahenta, a jest to dokument powszechnie wystawiany przez większość organów podatkowych w różnych krajach. Żądanie od kontrahentów zagranicznych oświadczeń poświadczających, kto jest rzeczywistym beneficjentem, może spotkać się z całkowitym niezrozumieniem – mówi Samborska.
Ekspertka nie ma wątpliwości, jeżeli wskutek obiektywnych trudności w ustaleniu rzeczywistego właściciela kontrahenta uzyskanie oświadczenia o braku jakichkolwiek rozliczeń z rajem podatkowym będzie trudne lub niemożliwe, to oznacza tylko jedno – obowiązek przygotowania dokumentacji cen transferowych.
– I w świetle przepisów polski podatnik nie będzie mógł się w żaden sposób uwolnić od tego obowiązku – mówi Małgorzata Samborska.
Celem walka z rajami
MF podkreśla, by pamiętać, jaki jest cel wspomnianych przepisów. „Są one wymierzone w działalność podmiotów, które poprzez transferowanie dochodów do tzw. rajów podatkowych, uzyskują nieuprawnione korzyści w zakresie podatków, a w konsekwencji są bardziej konkurencyjne niż podmioty, które takich praktyk nie podejmują” – czytamy w odpowiedzi na nasze pytania.
Eksperci nie kwestionują tego, że walka z rajami podatkowymi jest ważna i należy ją kontynuować. W ich ocenie jednak nowe przepisy nie zostały wymierzone w walkę z rajami, tylko w polskie firmy.
– Jeśli celem ministerstwa jest walka z przewagą konkurencyjną podmiotów „rajowych”, to rozwiązanie wprowadzone do ustawy od 1 stycznia jedynie tę przewagę pogłębia. Nakłada bowiem na polskich podatników absurdalne obowiązki, z którymi wiążą się dodatkowe koszty i nakłady pracy związane albo z pozyskaniem dokumentów lub oświadczeń od niepowiązanych podmiotów albo z przygotowaniem dokumentacji cen transferowych – stwierdza Małgorzata Samborska.
Podkreśla, że samo pozyskiwanie oświadczeń i weryfikowanie ich treści w przypadku przedsiębiorców posiadających setki lub tysiące kontrahentów jest nadmiernym i niepotrzebnym obciążeniem służb finansowo-księgowych. ©℗
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama