Czy można nie płacić podatków? Takie pytanie zadawali w każdym odcinku bohaterowie serialu edukacyjnego emitowanego na początku lat 90. Celem audycji było poznanie przez społeczeństwo najważniejszych cech tworzonego wtedy prawa.

To w niej pan mecenas objaśniał Polakom, czym jest CIT, PIT, a czym – zeznanie roczne. Na nurtujące bohaterów pytanie odpowiedź poznaliśmy dopiero w ostatnim odcinku. Jaką? Oczywistą że wszyscy musimy płacić podatki. O tym wiemy i wcale nie jest zamiarem każdego z nas unikanie fiskusa. Po latach dochodzi jednak inne pytanie, o wiele trudniejsze. Według jakiej stawki płacić podatek? Branża gastronomiczna co do tej kwestii nie może uzyskać klarownej odpowiedzi. Dlaczego?

Sprzedaż oregano jest opodatkowana stawką 23 proc. VAT, tak samo pieprzu, a tymianek cieszy się przywilejem 5-proc. daniny. Jaka stawka obowiązuje jednak dla mieszanki tych przypraw? Tę kwestię rozpatrywały izby skarbowe i sądy administracyjne. Bo jeśli udział pieprzu jest dominujący, to 23 proc. – wynika z jednej z interpretacji. Tylko czy taka ocena proporcji składu jest zadaniem przedsiębiorcy? Tę dla pewności powinien wykonać wraz z renomowanym kucharzem, by następnie przekazać wynik głównemu księgowemu.

Właściciele nie tylko pojedynczych punktów gastronomicznych, np. food trucków, lecz także sieci barów korzystali z 5-proc. stawki VAT. Warunkiem był brak usług dodatkowych, takich jak zamówienia posiłku do stolika czy obecność kelnera. Wtedy bowiem miałaby miejsce dostawa towarów, a nie usługa gastronomiczna. Co ciekawe, pewna duża sieć szybkiej obsługi stosowała rozróżnienie. Kupisz w okienku na wynos – masz 5 proc. VAT, zdecydujesz się wejść do środka i tam wybrać odpowiednie danie – stawka jest o trzy punkty procentowe wyższa. Genialne i zgodne z prawem.

Ostrych przypraw do podatkowego kotła dodał ostatnio minister finansów. Gorąco się zrobiło właścicielom różnych punktów gastronomicznych. Stawka 5 proc. nie jest dla takich podmiotów – ogłosił resort. Mają się rozliczać tak jak restauracje, czyli obowiązuje ich 8-proc. VAT.

Liczni podatnicy korzystali dotychczas z interpretacji indywidualnych, to na nich opierali swoje prawo do stosowania niższej stawki. Resort tłumaczy jednak, że źle opisany był w nich stan faktyczny, więc taka interpretacja podatnika nie chroni. To zaburza zaufanie do organów skarbowych i do państwa.

Co mają zrobić przedsiebiorcy? Uregulować zaległy podatek? To przecież znaczne sumy mogące oznaczać dla wielu takich podmiotów bankructwo. Sądzić się? Eksperci podkreślają, że jest to droga, na której przedsiębiorcy mają swoje szanse. Interpretację uznają bowiem za kontrowersyjną, stojącą w sprzeczności m.in. z orzeczeniami Trybunału Sprawiedliwości UE. Można liczyć na to, że kolejne projektowane rządowe zmiany naprawią sytuację. Jednak nadzieje mogą się okazać płonne. Regulacje ułatwiające życie przedsiębiorcom wydają się nie dotyczyć opisywanego problemu. Ministerstwo Rozwoju w ustawie o zmianie niektórych ustaw w celu poprawy otoczenia prawnego przedsiębiorców (projekt z 14 października 2016 r.) wprowadziło zapisy, zgodnie z którymi podatnik ma być chroniony przed dopłatą danin, gdy wcześniej rozliczał się w sposób potwierdzony przez urzędników, gdy ci później zmienią zdanie. Wystarczy, że zastosuje się do objaśnień podatkowych albo do „utrwalonej praktyki interpretacyjnej ministra właściwego do spraw finansów publicznych”. Branża nie może jednak liczyć na wiele. Zapewne trudno będzie powołać się na rozwiązania przewidziane w projekcie. Między innymi dlatego, że objaśnienia resortu też będą zapewne dla branży negatywne.

„Jestem dumny, że płacę podatki, ale byłbym dwa razy bardziej, gdybym płacił dwa razy niższe” – tę maksymę lubią cytować gospodarczy liberałowie. I stawka, i wysokość daniny są ważne. Przedsiębiorca musi wiedzieć, ile ma oddać fiskusowi. Wtedy może bez obaw przed wizytą kontrolera skarbowego zająć się swoim biznesem, a nie interpretacjami podatkowymi. I badaniem zawartości pieprzu w pieprzu.

CZYTAJ WIĘCEJ W EDGP >>