Jak najbardziej. 40 grup VAT to zdecydowanie zbyt mało wobec potencjału, który niesie z sobą taka forma wspólnego rozliczania z podatku. Nie chcę przypominać wszystkich korzyści wynikających z uczestnictwa w grupie VAT, ale niewątpliwie możliwość przeprowadzania nieopodatkowanych transakcji między członkami grupy, składania jednego JPK_VAT, wpłacania jednego podatku należnego do urzędu skarbowego przyniosłyby istotne korzyści podatkowe podmiotom działającym w wielu branżach. Stąd zdziwienie, że do tej pory powstało tylko 40 grup VAT.
Mam na myśli na przykład branżę zdrowotną. Z doświadczenia wiem, że byłoby to idealne rozwiązanie dla podmiotów działających w ochronie zdrowia, jak i wszędzie zresztą, gdzie występuje zwolnienie z VAT, czyli np. w branżach finansowej, ubezpieczeniowej.
Wyobraźmy sobie niepubliczny zakład opieki zdrowotnej działający w formie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością (zresztą może to być jakikolwiek inny podmiot działający w zakresie usług medycznych). Załóżmy, że właściciel NZOZ jest zarazem właścicielem nieruchomości, na której wybudowana została przychodnia medyczna. NZOZ płaci w związku z tym swojemu udziałowcowi za najem nieruchomości, ale nie może odliczyć podatku naliczonego z faktur dokumentujących taki najem, ponieważ usługi świadczone przez NZOZ są zwolnione z VAT jako usługi ochrony zdrowia (art. 43 ust. 1 pkt 18 ustawy o VAT). Zatem prawo do odliczenia VAT naliczonego nie przysługuje.
Z kolei właściciel musi zapłacić do urzędu skarbowego VAT należny od usługi najmu nieruchomości. Budynki NZOZ-ów to zazwyczaj duże powierzchnie, więc np. roczny czynsz może wynieść 700 tys. zł netto, co oznacza, że VAT należny wyniósłby rocznie ok. 160 tys. zł. W takiej sytuacji idealnym rozwiązaniem byłoby utworzenie grupy VAT między właścicielem i NZOZ. Wszystkie warunki prawne i podatkowe są przecież spełnione. Wspólne rozliczenie może przynieść roczną oszczędność rzędu 160 tys. zł (bo transakcje między członkami grupy są przecież nieopodatkowane). Potencjalna korzyść jest więc niebagatelna.
W tym przypadku odpowiedź jest prosta. Narodowy Fundusz Zdrowia jest absolutnie nieprzygotowany na przepisy o grupach VAT. Nie ma procedur, które pozwoliłyby prawidłowo i w uzgodnionych terminach wypłacać refundacje grupom VAT, co oznacza, że grupa nie otrzymałaby środków co najmniej przez kilka miesięcy, o ile w ogóle by je dostała. Tymczasem refundacje z NFZ to w praktyce główny przychód NZOZ-ów. Przykładowo, jeśli chcemy rozliczyć refundację, to musimy się liczyć z tym, że system informatyczny NFZ nie dopuści innego numeru identyfikacji podatkowej (NIP) niż ten, który widnieje w Krajowym Rejestrze Sądowym i podpisanej z NFZ umowie. A przecież grupa VAT ma własny NIP. Systemy informatyczne funduszu (dla niektórych województw jest to System Zarządzania Obiegiem Informacji – SZOI, a dla innych Portal Świadczeniodawcy NFZ) narzucają ścisły format faktur refundacyjnych także w zakresie danych świadczeniodawcy. Nie uwzględnia on istnienia grup VAT. Niezgodności pomiędzy danymi z faktury a danymi widniejącymi w KRS i podpisanej umowie z NFZ powodują wstrzymanie realizacji płatności. Sam znam przykład sytuacji, w której mimo oczywistych korzyści podatkowych nie zdecydowano się na tworzenie grupy VAT właśnie ze wskazanych powodów. NZOZ nie chciał ryzykować utraty płynności finansowej i potencjalnego bankructwa.
Skoro mimo możliwości uzyskania daleko idących oszczędności podatkowych istnieje tylko 40 grup VAT, to zaryzykuję stwierdzenie, że... niekoniecznie. Apelowałbym więc do resortu finansów, aby niezależnie od własnych prac rozpoczął też daleko idące konsultacje z innymi ministerstwami. Celem powinna być identyfikacja wszystkich problemów praktycznych związanych z utworzeniem grupy VAT i ich eliminacja. W przeciwnym razie rodzi się pytanie: po co przyznawać podatnikom prezenty, chwalić się tym, a jednocześnie ignorować to, że mogą być one zagrożeniem dla obdarowanych? ©℗