W poniedziałek minister finansów Andrzej Domański w jednym z wywiadów przedstawił założenia dotyczące propozycji wprowadzenia kwoty wolnej od podatku od zysków kapitałowych. Jak wyliczają ekonomiści, obecnie kwota ta może wynieść maksymalnie 5250 zł. "Rządowa propozycja jest rozsądna, choć nieco skomplikowana i rozczarowująca" - komentują rozmówcy Dziennika Gazety Prawnej. Poniżej wyliczamy, ile dzięki wprowadzeniu kwoty wolnej od podatku może zostać w portfelu oszczędzającego.

Jak w wywiadzie udzielonym Pulsowi Biznesu zapowiedział minister finansów Andrzej Domański, dla lokat o zapadalności powyżej roku zwolnione z podatku, w ramach dedykowanego produktu bankowego, czy też pakietu oszczędnościowego, byłyby dochody (odsetki), odpowiadające wartości wynikającej z pomnożenia 100 tys. zł przez stopę depozytową NBP, obowiązującą w ostatnim dniu III kwartału roku poprzedzającego rok podatkowy. W wywiadzie minister przedstawił także pozostałe, wstępne założenia dotyczące wyliczania kwoty wolnej od podatku od zysków kapitałowych.

Na czym polegać będzie zwolnienie z podatku?

Jak zauważa Piotr Juszczyk, Główny Doradca Podatkowy InFakt, propozycja ministra finansów "prezentuje interesujące podejście, które różni się od wcześniejszych koncepcji". - Opiera się ona na kwocie wolnej od podatku wynoszącej 100 tys. zł, ale w odróżnieniu od innych koncepcji, ta kwota stanowi bazę do wyliczenia odsetek wolnych od podatku, a nie bezpośrednie zwolnienie odsetek do tej kwoty. Oznacza to, że rzeczywiste zwolnienie dotyczy odsetek wyliczonych na podstawie tej kwoty bazowej, z zastosowaniem stopy depozytowej z poprzedniego roku, która w 2023 roku wynosiła 5,25% - tłumaczy doradca podatkowy.

Przykład zastosowania zwolnienia podatkowego:

Jeżeli zatem podatnik po roku rozwiąże lokatę długoterminową oprocentowaną na 6% na kwotę 100 tys. zł, uzyskane odsetki wyniosą 6000 zł i przekroczą kwotę wolną od podatku na 2024 rok (5250 zł). Oznacza to, że podatek zostanie zapłacony od różnicy tj. od 750 zł.

W przypadku lokaty o niższym oprocentowaniu - 4% na kwotę 150 tys. zł, kwota uzyskanych odsetek w ciągu roku to 6000 zł. Podatek do zapłaty wyniesie więc 142,50 zł i liczony będzie także od 750 zł (6000 zł - 5250 zł).

Jak zatem wyjaśnia Piotr Juszczyk, sama ulokowana kwota i oprocentowanie lokaty nie będą miały znaczenia, a istotny będzie nasz zarobek z odsetek.

Pozostałe założenia - co zapowiada minister finansów?

- Rządowa propozycja zakłada także, że zwolnienie nie będzie niższe niż 2,5% od 100 tys. zł, co oznacza minimalną kwotę wolną od podatku na poziomie 2500 zł. Co istotne, by skorzystać ze zwolnienia, inwestycja w lokaty musi trwać powyżej 1 roku. Ograniczenie to nie dotyczy jednak inwestycji w inne instrumenty finansowe, takie jak np. akcje. Ponadto Ministerstwo Finansów rozważa wprowadzenie niezależnego limitu zwolnienia również liczonego od 100 tys. zł jako kwoty bazowej np. dla akcji, co umożliwiłoby inwestowanie oszczędności w sposób zdywersyfikowany, zarówno w lokaty, jak i na giełdzie. W takim wypadku kwota wolna w 2024 roku mogłaby łącznie wynieść nawet 10500 zł (2 x 5250 zł). Drugi limit, a więc ten od giełdy, nie miałby już warunku inwestowania co najmniej rok - tłumaczy Piotr Juszczyk.

"Propozycja rozsądna i ciekawa, ale nieco skomplikowana"

Zdaniem doradcy podatkowego, "pomysł ustanowienia jednolitej kwoty do odliczenia podatku dla każdego podatnika jest rozsądny." - Mam jednak pewne obawy co do skomplikowania procesu wyliczania zwolnień oraz możliwego obniżenia wartości odliczeń w przyszłości ze względu na zmiany w stopach procentowych. Jednak limit byłby podawany na rok, a nie ustanawiany na moment wypłaty, co w mojej ocenie nie powinno przysparzać problemów. Propozycja sugeruje również minimalną wartość kwoty wolnej na poziomie 2,5% liczonych od 100 tys. zł. Oznaczałobyto, że minimalnie nieopodatkowany byłby zysk w kwocie 2500 zł, a przy dwutorowym inwestowaniu 5000 zł rocznie. Odpowiednio można byłoby zaoszczędzić do 475 zł, a przy dywersyfikacji nawet do 950 zł rocznie.

- Koncepcja wprowadza ciekawy mechanizm zwolnienia od podatku od oszczędności oparty na stopie depozytowej i kwocie bazowej 100 tys. zł. Pomimo że wiążą się z tym pewne ograniczenia i warunki, ma ona potencjał zachęcenia do dłuższego terminu inwestycji oraz zdywersyfikowanego podejścia do oszczędzania i inwestowania - ocenia Piotr Juszczyk.

"Polacy mogą czuć się zawiedzeni"

O ocenę rządowej propozycji poprosiliśmy także ekonomistkę Justynę Kik, prowadzącą stronę Proste-finanse.pl i profil @prostefinanse na Instagramie. Rozmówczyni przyznaje, że Polacy, którzy oczekiwali na wyższe kwoty zwolnienia z podatku Belki (w mediach mówiło się nawet o kwocie wolnej od podatku w wysokości 100 tys. zł zysków kapitałowych), mogą być zawiedzeni. - Tymczasem okazuje się, że kwota wolna od podatku wyniesie zaledwie 5250 zł. W kontekście długoterminowego oszczędzania to naprawdę nie jest zbyt dużo. Z pewnością jednak zaletą wstępnej koncepcji jest to, że kwota wolna od podatku będzie liczona osobno dla lokat i osobno dla innych instrumentów finansowych, takich jak akcje czy obligacje - wyjaśnia ekonomistka.

Jak komentuje rozmówczyni, rządowa propozycja raczej nie będzie wyraźną zachętą do oszczędzania. Jej zdaniem, przeszkodą może być fakt, że zwolnienie od podatku będzie dotyczyło tylko lokat trwających powyżej jednego roku. - Przypuśćmy, że stawiamy sobie jakiś cel finansowy, który chcemy zrealizować za dwa lub trzy lata i w związku z tym chcemy umieścić nasze środki na lokacie. Może się okazać, że nie zdecydujemy się na rozwiązanie, które zapowiedział minister finansów z tego względu, że musielibyśmy założyć taką lokatę na minimum rok. Możliwe, że korzystniejsza dla nas będzie lokata na krótszy okres np. 3 miesiące, ponieważ zerwanie lokaty założonej na rok skutkuje utratą wszystkich odsetek. W rezultacie nie będziemy mieli ani zarobku, ani zwolnienia z podatku. Lepiej więc nie narażać się na konieczność zerwania takiej lokaty, gdyby cokolwiek się wydarzyło i musielibyśmy skorzystać z tych pieniędzy.

Maksymalne możliwe zwolnienie z podatku Belki - ile musimy ulokować, by je uzyskać?

Justyna Kik wylicza, że jeżeli chcielibyśmy skorzystać z całości zwolnienia z podatku Belki, czyli kwoty 5250 zł, to na okres roku musielibyśmy ulokować kwotę 75 tys. zł na lokacie oprocentowanej w wysokości 7%. Trzeba mieć jednak na względzie, że podatek od zysków kapitałowych wynosi 19 proc., zatem w wyniku zwolnienia zyskalibyśmy 997,50 zł. - Realnie więc szumnie zapowiadane zmiany powodują, że w powyższym przykładzie w naszym portfelu zostanie jedynie niecałe 1000 zł więcej - mówi.

Minister finansów w swojej wypowiedzi wspominał także o możliwości wprowadzenia dedykowanego produktu bankowego, by korzystać ze zwolnienia podatkowego. Również do tej zapowiedzi odniosła się ekonomistka: - Mam nadzieję, że będzie on bliższy kontom oszczędnościowym, które w porównaniu do lokat są bardziej elastyczne i intuicyjne. Można do nich dopłacać środki, a także sprawnie przelewać z nich pieniądze. To byłaby bardzo pożądana zmiana.

Warunek czasowy dotyczący lokat nie sprzyja osobom z mniejszym kapitałem

Jak wskazaliśmy powyżej, inwestycja m.in. w obligacje lub akcje, nie będzie musiała trwać co najmniej roku, jak w przypadku lokat. To jednak, jak ocenia Justyna Kik, niezbyt interesująca propozycja dla osób z mniejszym kapitałem, oszczędzających drobniejsze kwoty, którzy nie decydują się na bardziej ryzykowne instrumenty finansowe. - Konta oszczędnościowe i lokaty są łatwiejsze w obsłudze, ludzie mają do nich większe zaufanie i większą wiedzę na ich temat, więc dobrze byłoby gdyby zrezygnowano z restrykcji czasowych dotyczących zysku wypracowanego na nich.

Kwota wolna od podatku zmienna i przez to myląca

Justyna Kik komentuje także, że mylące w wyliczaniu aktualnej kwoty wolnej od podatku może być zastosowanie mnożnika 100 tys. zł przez obowiązujący wskaźnik stopy depozytowej. - Nie dość, że konstrukcja jest dość skomplikowana, a wskaźnik nieznany osobom niezorientowanym w temacie finansów, to jego wartość będzie się zmieniać w czasie. Za rok więc kwota wolna od podatku może okazać się zdecydowanie niższa niż wspomniane 5250 zł. Inwestor w przypadku skorzystania z maksymalnego możliwego odliczenia zyska więc jeszcze mniej - podsumowuje ekspertka finansowa.