Urząd skarbowy nie uwierzy w to, że podatnik wysyłał do klientów wzory obuwia, a potem przejechał 45 tys. kilometrów, żeby je odebrać.
Niecodzienna sprawa rozpatrywana przez NSA dotyczyła sprzedawcy obuwia, który miał dwa punkty handlowe: w Nadarzynie i w Siemianowicach Śląskich. Oprócz tego prowadził też sprzedaż wysyłkową. Interes szedł mu świetnie, buty cieszyły się dużym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród młodzieży.
Problem polegał na tym, że podatnik nie ewidencjonował wszystkich transakcji. Tym samym zaniżał VAT do zapłaty.
Urząd kontroli skarbowej skontaktował się więc z firmą kurierską, za pośrednictwem której sprzedawca wysyłał obuwie. W ten sposób ustalił liczbę paczek oraz ich wagę. Okazało się, że w 2005 r. handlowiec wysłał 446 paczek z obuwiem, z czego nie zafakturował 180.
Zebrane informacje wciąż jednak nie pozwalały na wymiar podatku, bo urząd nie wiedział, ile par butów było w jednej paczce. W związku z tym postanowił zważyć buty oferowane na stoiskach handlowych sprzedawcy. W ten sposób ustalił średnią wagę jednej pary i na tej podstawie określił liczbę butów wysłanych do klientów w ciągu roku.
Handlowiec nie mógł temu zaprzeczyć, bo były na to dowody z firmy kurierskiej. Tłumaczył jednak, że wysłane paczki zawierały tylko wzory butów (próbniki), które miały zaznajomić klientów z ofertą. Twierdził, że później osobiście je odbierał firmowym samochodem.
Organy podatkowe w to nie uwierzyły, zwłaszcza że na prywatnym rachunku bankowym sprzedawcy znalazły wiele przelewów, których ten nie potrafił logicznie wytłumaczyć. W związku z tym postanowiły przesłuchać nabywców. Część przedsiębiorców potwierdziła, że kupiła tylko próbniki, które następnie zwróciła. Znaleźli się jednak i tacy, którzy otwarcie przyznali się do zakupu obuwia.
Na dodatek fiskus obliczył, że chcąc odebrać próbki od wszystkich klientów, mężczyzna musiałby w 2005 r. przejechać aż 45 tys. kilometrów. Tymczasem z faktur paliwowych nie wynikało, by przedsiębiorca kupił paliwo w ilościach potrzebnych do przejechania tylu kilometrów.
Zarówno WSA w Gliwicach, jak i NSA stanęły po stronie fiskusa. Sądy podkreśliły, że podatnik oszukiwał nie tylko na sprzedaży wysyłkowej, ale i stacjonarnej. – Zgodnie z prowadzoną przez niego ewidencją jeden z punktów handlowych w ogóle nie przynosił zysków – zauważyli sędziowie. Uznali, że jest to sprzeczne z zasadami logiki.
Wczorajsza sprawa to zaledwie wierzchołek góry lodowej, bo przeciwko podatnikowi toczą się też postępowania w sprawie VAT i PIT za lata 2005–2007.
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 3 września 2015 r., sygn. akt I FSK 771/14.