Menedżerowie mają rozwiązanie dla każdego problemu. Urzędnik ma problem z każdym rozwiązaniem” – te słowa wybitnego niemieckiego prawnika Guntera Hartkopfa w najkrótszy sposób definiują awersję administracji fiskalnej do propozycji uporządkowania prawa podatkowego.
Menedżerowie mają rozwiązanie dla każdego problemu. Urzędnik ma problem z każdym rozwiązaniem” – te słowa wybitnego niemieckiego prawnika Guntera Hartkopfa w najkrótszy sposób definiują awersję administracji fiskalnej do propozycji uporządkowania prawa podatkowego.
Urzędnicy Ministerstwa Finansów raz za razem udowadniają jedno: polski fiskus nie wyrósł z mentalności ekonoma chłostającego batem na oślep wszystkich podatników jak leci.
Najnowszym „osiągnięciem” fiskusa w tej dziedzinie jest tyleż niepojęty, co absurdalny wręcz opór przeciwko wprowadzeniu do polskiego systemu prawnego zasady in dubio pro tributario, zaproponowanej wszak przez głowę państwa polskiego – prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Ledwie prezydencki projekt ujrzał światło dzienne, a już zaczęły się ataki przedstawicieli resortu finansów. – Samo brzmienie przepisu jest nieprecyzyjne, nie oddaje w sposób właściwy wykładni prawa, przez co może się przyczynić do pojawienia się szerokich sporów, jeżeli chodzi o jego zrozumienie i zastosowanie – oceniał w wywiadzie dla „Pulsu Biznesu” wiceminister finansów Janusz Cichoń, jednocześnie deklarując poparcie dla idei prezydenckiej inicjatywy ustawodawczej – co już samo w sobie wydaje się sprzeczne.
To i tak najłagodniejsza z opinii przedstawiciela administracji podatkowej w tej kwestii. W opinii prawnej, jaką Ministerstwo Finansów wydało w kwestii prezydenckich propozycji, fiskus idzie na całość. „W skrajnie antyfiskalnym ujęciu, które przepis dopuszcza, może stanowić poważne zagrożenie dla stabilności finansów publicznych” – to jedno zdanie mówi wszystko o rzeczywistych intencjach Ministerstwa Finansów i podległych mu służb. Tu gra nie idzie o przeciążone sądy, spory na linii podatnik – urząd czy nawet zagrożony budżet państwa. Tu idzie o bat. Tak, ten sam bat, którym organy podatkowe bezkarnie wymachują od lat – traktując taką właśnie formę działania jako przynależne prawo. Tylko przyjmując za „jedynie słuszny” model polityki podatkowej, z jakim najczęściej mamy do czynienia dziś – dowolnie interpretujący przepisy fiskus i podatnik traktowany a priori jako przestępca – powtórzenie konstytucyjnej zasady bezpieczeństwa i pewności prawa na gruncie ordynacji podatkowej można zinterpretować jako „skrajnie antyfiskalne”.
Głównym argumentem resortu finansów przeciwko zasadzie in dubio pro tributario jest oczywiście eskalacja sporów z fiskusem, jakie miałyby rozgorzeć po jej wprowadzeniu. Nie wiadomo, co bardziej podziwiać: optymizm rządzących czy ich oderwanie od rzeczywistości? Prawo podatkowe, jakie jest, każdy widzi. Co roku sądy administracyjne rozpatrują dziesiątki tysięcy spraw z zakresu prawa podatkowego. W roku 2013 aż 38 proc. wszystkich spraw rozpatrywanych przed sądami administracyjnymi stanowiły sprawy z zakresu prawa podatkowego. Częściej niż w co czwartym przypadku sądy uznawały racje podatnika. To jednak nie wszystko. Co drugi przypadek zaskarżenia indywidualnej interpretacji podatkowej, a więc jakkolwiek by patrzeć, oficjalnego stanowiska fiskusa, które powinno być poparte dogłębną analizą przypadku – zakończył się sromotną porażką organów podatkowych. Panowie rządzący – nie miejmy złudzeń. Gorzej niż obecnie być po prostu nie może!
Oczywiście możemy dalej liczyć na to, że wszelkie wątpliwości da się usunąć w procesie wykładni prawa, na co wyraźnie w swym stanowisku wskazuje resort finansów. Tyle że owa wykładnia powinna stanowić niezbędne doprecyzowanie w sytuacjach naprawdę wątpliwych, a nie zastępować źle napisane prawo. „Rzeczą, którą najtrudniej w świecie zrozumieć, jest podatek dochodowy” – stwierdził swego czasu Albert Einstein. Gdyby wielkiemu fizykowi przyszło żyć dzisiaj nad Wisłą, z pewnością uznałby, że maksyma ta w szczególnym stopniu znajduje zastosowanie do polskiego prawa podatkowego – niekoniecznie zresztą w dziedzinie PIT. Zasada in dubio pro tributario skierowana jest właśnie przeciw jakże licznym w polskim systemie podatkowym bublom prawnym. Jak inaczej skłonić do rzetelnej pracy autorów jakże licznych nowelizacji i zmian w polskim systemie podatkowym?
To właśnie niejasność i permanentna zmienność prawa stanowią – nie tylko zdaniem polskich przedsiębiorców – główną barierę dla biznesu i zarazem innowacyjności nad Wisłą. 113. pozycja w międzynarodowym rankingu „Doing Business”, jaka nasz kraj otrzymał w kategorii przyjazność (chyba raczej nieprzyjazność?) systemu podatkowego, to z pewnością nie powód do dumy. Również badania przeprowadzone przez ekspertów Światowego Forum Gospodarczego przy współudziale Narodowego Banku Polskiego nie pozostawiają złudzeń: niestabilne i niejednoznaczne prawo podatkowe – a nie samą wysokość danin fiskalnych! – aż 23 procent polskich firm wskazało jako podstawowy problem. Warto to podkreślić: polski biznes nie oczekuje radykalnego obniżenia podatków. Oczekuje wyrwania bata z ręki fiskusa.
Dziś możemy zmienić tę chorą sytuację. Jeszcze nigdy nie mieliśmy sojusznika tak silnego – i zarazem tak zdecydowanego, aby wprowadzić do polskiego prawa podatkowego standardy godne państwa członkowskiego Unii Europejskiej. Teraz przyszłość polskiego biznesu – ale również i polskiego podatnika, bowiem złe prawo dotyczy nas wszystkich – leży w naszych rękach. W tej sprawie konieczne jest porozumienie ponad podziałami. Konieczna jest determinacja i zdecydowanie, tak aby naprawa polskiego systemu podatkowego rozpoczęła się jak najszybciej. Konieczne jest wreszcie zrozumienie, że zasada in dubio pro tributario to nie tylko kolejna propozycja zmian ustawowych, którą można przyjąć lub odrzucić. To tyleż istotny, co niezbywalny element demokratycznego państwa prawnego, które wybraliśmy 4 czerwca 1989 roku – i potwierdziliśmy ten wybór w roku 2003, decydując o przystąpieniu do Wspólnoty Europejskiej. Teraz prezydent apeluje do nas wszystkich: poddajmy zasadę in dubio pro tributario pod głosowanie jedynego suwerena w demokracji – czyli Narodu Polskiego. Wykażmy się zatem podobną dojrzałością i odpowiedzialnością jak w tamtych, wielkich dla Ojczyzny chwilach!
„Straszydłem jest polityki, nie dobrym rządem, gdzie urzędnik wykonania praw strzegący ma więcej mocy niżeli sam prawodawca” – powiedział wielki myśliciel i pionier przedsiębiorczości na ziemiach polskich Stanisław Staszic. Tylko od nas zależy, czy ten czarny scenariusz ziści się w Polsce Anno Domini 2015.
Przyszłość polskiego biznesu – ale również i podatnika, złe prawo dotyczy bowiem nas wszystkich – leży w naszych rękach. Konieczne jest porozumienie ponad podziałami, determinacja i zdecydowanie, aby naprawa systemu podatkowego rozpoczęła się jak najszybciej.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama