Koń jaki jest, każdy może zobaczyć. W jego opisie będzie pewnie szczypta populizmu, ale nie brakuje powodów, aby jej użyć. Świat łatwego dobrobytu, którego my nie zdążyliśmy zaznać (wyjąwszy eksplozję kredytów hipotecznych kilka lat temu), skończył się na Zachodzie w 2008 r. i nie wiadomo, kiedy wróci. Wygląda na to, że dopóki trwał, nikt się za bardzo nie przejmował tym, że liczne firmy oraz prywatne osoby płacą podatki nie tam, gdzie należy, lub nie tyle, ile powinny.
Koń jaki jest, każdy może zobaczyć. W jego opisie będzie pewnie szczypta populizmu, ale nie brakuje powodów, aby jej użyć. Świat łatwego dobrobytu, którego my nie zdążyliśmy zaznać (wyjąwszy eksplozję kredytów hipotecznych kilka lat temu), skończył się na Zachodzie w 2008 r. i nie wiadomo, kiedy wróci. Wygląda na to, że dopóki trwał, nikt się za bardzo nie przejmował tym, że liczne firmy oraz prywatne osoby płacą podatki nie tam, gdzie należy, lub nie tyle, ile powinny.
Być może nie przywiązywano do tego wagi z jeszcze jednego powodu – wiele wskazuje na to, że unikanie danin publicznych było po prostu w dobrym tonie. I dotyczy to nie zwykłej szarej strefy, tj. pospolitych przestępców czy drobnych spryciarzy, gdzie taka postawa jest oczywista, ale i bardzo eleganckiego towarzystwa. Logika jest banalnie prosta: nie ma tak dobrej pozycji i tak dużego majątku, których nie warto byłoby jeszcze trochę powiększyć kosztem fiskusa. A z wielkimi pieniędzmi powinny iść w parze równie duże możliwości omijania podatkowego przymusu. Interes ogółu? Niech ogół sam o niego zadba.
Gdy tydzień temu przypominałem w tym miejscu tezę, w sumie oczywistą (choć trochę zapomnianą przez naszych kredytobiorców), że w Szwajcarii lokuje się aktywa (np. pieniądze), jak się je ma, a nie stamtąd pożycza, żeby je mieć, nie wiedziałem, że znajdzie ona rychło potwierdzenie w Swissleaks. To historia ponad 100 tys. osób, którym bank HSBC przez wiele lat pomagał poprzez szwajcarskie konta unikać płacenia podatków od – bagatela – ponad 100 mld dolarów oszczędności. Jak wskazują pierwsze przecieki, na liście są znani sportowcy, artyści, politycy, biznesmeni itd. Są też Polacy (najciekawsze byłoby nazwisko tego, który ulokował równowartość prawie miliarda złotych), ale o nich niewiele wiadomo.
Niedawno słyszeliśmy o tym, że elita przedsiębiorstw wykręcała się od regulowania danin dzięki umowom z Luksemburgiem. Jego władze działały w majestacie prawa i niemal w świetle jupiterów. HSBC i jego klienci – raczej poza przepisami, bardzo dyskretnie i profesjonalnie, jak na elegancie towarzystwo przystało. Ponieważ jednak w 2008 r. klimat się zmienił, więc teraz cały świat walczy z podatkowymi patologiami. Szef Komisji Europejskiej (niedawny premier Luksemburga) ma w tej sprawie wsparcie europejskich elit. Zapewne także tych, które chętnie korzystają z private bankingu spod znaku HSBC lub podobnie szacownych instytucji. Dlatego o jedno można być spokojnym – o ile atmosfera znowu się nie zmieni. Mieliśmy niedawno Luxleaks, mamy Swissleaks. A kolejne „leaks” jest tylko kwestią czasu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama