Powszechna obniżka podatków to w zasadzie jedyny sensowny sposób na oswobodzenie się z pułapki Polskiego Ładu, w której znalazł się nasz system od 1 stycznia bieżącego rok - pisze Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Jednym z fundamentalnych grzechów reformy, wprowadzanej w celu zmniejszenia obciążeń ponoszonych przez 18 mln podatników, było niedopasowanie mechanizmów, które miały rekompensować utratę możliwości odliczania składki zdrowotnej od podatku. Brak tego odliczenia natychmiast i w każdym przypadku przekłada się na wyższy podatek do zapłaty, a wyższa kwota wolna, podniesiony próg i ulga dla klasy średniej - już niekoniecznie. Staje się jasne, że system podatkowy nie może funkcjonować na dłuższą metę w oparciu o stałe rolowanie zaliczek w ramach mechanizmu porównawczego względem przepisów z 2021 r.
Stoimy więc przed naglącą potrzebą skorygowania przepisów podatkowych jeszcze w trakcie roku podatkowego. Podstawowym ograniczeniem w takim przypadku jest konieczność zapewnienia, by wprowadzane zmiany były dla podatników jedynie korzystne lub neutralne. W sytuacji, gdy jednym z głównych celów zmian jest zastąpienie ulgi dla klasy średniej, stwarza to poważne wyzwanie. Ulga dla klasy średniej nie działa dla każdego podatnika w taki sam sposób. Co do zasady obniża obciążenia w przedziale dochodów opodatkowanych dotąd stawką 17 proc. Możliwe są jednak przypadki, w których ulga pomniejsza podstawę opodatkowania już po przekroczeniu progu 120 tys. zł, w efekcie czego możliwa korzyść podatkowa z jej stosowania sięga nawet 4,3 tys. zł rocznie. Próba zmniejszenia obciążeń dla dokładnie uchwyconej grupy podatników, którzy straciliby na likwidacji ulgi, wymagałaby stworzenia równie skomplikowanego algorytmu jak ten, który już istnieje. Jedyną alternatywą w takim przypadku jest obniżenie podatków w ramach uproszczonego systemu dla wszystkich - niezależnie od tego, czy korzystali z ulgi dla klasy średniej.
Obniżka pierwszej stawki PIT do 12 proc. jest w kontekście powyższych problemów efektywnym rozwiązaniem. Aby ją zastosować, nie są wymagane jakiekolwiek wnioski lub oświadczenia ze strony podatnika. Płatnik nalicza zaliczki w oparciu o niższą stawkę z takim samym automatyzmem, w jakim przestał od początku bieżącego roku pomniejszać ją o część składki zdrowotnej podlegającej dotąd odliczeniu. W pewnym sensie dotychczasowa sytuacja - czyli obniżenie bieżących wypłat osobom, które w ujęciu całego roku na zmianach mają zyskać - ulegnie odwróceniu, gdyż dopóki skumulowany od początku roku dochód nie przekroczy 120 tys. zł, nawet osoby wyraźnie tracące na zmianach w podatkach w porównaniu z rokiem 2021 będą mieć do pewnego momentu wyższe wypłaty niż wcześniej. Pozytywny efekt obniżki stawki podatkowej będzie wzmacniać też uelastycznienie zasad uwzględniania kwoty wolnej przy ustalaniu zaliczek na PIT. Wreszcie wszyscy pracujący, w tym również zleceniobiorcy, będą mogli złożyć oświadczenie PIT-2 i korzystać na bieżąco z efektów podniesionej kwoty wolnej od podatku. Zmianę tę postulowaliśmy już od dawna. Co więcej, przewidziano możliwość podzielenia tej kwoty nawet między trzech płatników, co jest wyjściem naprzeciw osobom czerpiącym rozproszone dochody z wielu tytułów.
Korzyść z zapowiedzianych zmian w skali podatkowej pojawia się u osób zarabiających nieco powyżej płacy minimalnej, więcej niż 3,2 tys. zł brutto miesięcznie. Poniżej tego poziomu PIT i tak nie jest płacony, w związku z czym dalsze obniżki mają neutralny efekt. U pracowników korzyść rzędu blisko 110 zł miesięcznie pojawia się na poziomie dotychczasowego progu wejścia w „klasę średnią”, tj. 5,7 tys. zł. Później wraz ze wzrostem przychodu korzyść maleje za sprawą wycofania ulgi dla klasy średniej, jednak ponownie zaczyna rosnąć po przejściu na drugą, „malejącą” część algorytmu ulgi po przekroczeniu 8,5 tys. zł brutto miesięcznie, osiągając maksymalny poziom 375 zł miesięcznie w momencie osiągnięcia górnej granicy pierwszego przedziału podatkowego.
Dla tych przedsiębiorców, których dochody nie są opodatkowane według skali, przewidziano możliwość pomniejszenia podstawy opodatkowania o część zapłaconej składki zdrowotnej - do 8,7 tys. zł rocznie na podatku liniowym lub 50 proc. składki w przypadku ryczałtu. Wielkość korzyści podatkowej z tego tytułu jest wyraźnie mniejsza niż wynikająca z obniżki stawki na skali - maksymalnie niecałe 138 zł miesięcznie dla podatku liniowego, zaś przy maksymalnej stawce ryczałtu prawie 86 zł. Z drugiej strony granica relatywnej opłacalności form opodatkowania nie przesuwa się tak istotnie - próg opłacalności przejścia ze skali na podatek liniowy wzrośnie z ok. 12,5 tys. zł do 14 tys. zł miesięcznego dochodu.
Dyskutując o zmianach w systemie podatkowym, nie można abstrahować od kosztów, jakie generują dla sektora finansów publicznych. W 2022 r. będzie to prawie 7 mld zł, a w kolejnym roku aż 24 mld zł. To poważny impuls fiskalny w obliczu rosnących kosztów obsługi długu, wojny za naszymi granicami oraz presji inflacyjnej. Konieczne będzie zrównoważenie efektów wprowadzanych zmian zwiększonymi wpływami z innych źródeł oraz dodatkowymi oszczędnościami. Naprawy podatku dochodowego nie można jednak zaniechać.
Na docenienie z pewnością zasługuje zmiana formy komunikacji ze strony Ministerstwa Finansów. Ignorowanie głosów z zewnątrz było jedną z głównych przyczyn niepowodzenia poprzedniej reformy. Większa otwartość na dialog i współpracę z partnerami z różnych środowisk, których dotyczyć będą wprowadzane zmiany, to szansa na poprawę jakości tworzonych przepisów. ©℗
Średnia korzyść wynikająca z proponowanych zmian w skali miesiąca / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe