Ministerstwo Finansów ma narzędzia, by ścigać nieuczciwe firmy. Jednak nowe przepisy o CFC pozwolą mu przerzucić ten obowiązek na innych.
Ministerstwo Finansów ma narzędzia, by ścigać nieuczciwe firmy. Jednak nowe przepisy o CFC pozwolą mu przerzucić ten obowiązek na innych.
/>
Obecne przepisy dają możliwość skutecznego kwestionowania wielu scenariuszy optymalizacyjnych. Organy mogą uznać, że w praktyce transakcje dokonywane są między polskimi podmiotami.
To wszystko jednak – jak wyjaśnia Józef Banach, radca prawny w InCorpore – wymaga dużego nakładu pracy ze strony organów podatkowych i przeprowadzania skomplikowanego postępowania dowodowego.
– Fiskus woli więc regulacje CFC, ponieważ w znaczny sposób ułatwiają życie organom podatkowym. Nakazują samemu podatnikowi opodatkowywać dochody osiągane przez niego za pośrednictwem podmiotów usytuowanych w innych państwach bądź przerzucają na niego obowiązek dowodzenia, że działalność tych podmiotów nie ma głównie charakteru optymalizacyjnego – tłumaczy Józef Banach.
Przykładem transakcji, które już dziś mogą być skutecznie kwestionowane przez organy podatkowe, są te z wykorzystaniem wartości niematerialnych i prawnych, np. znaków towarowych. Polska firma, która wytworzyła taki znak w ramach swojej działalności, nie może go amortyzować. Co innego, gdyby go nabyła. W tym celu zatem wykorzystywane są spółki zależne z siedzibą na Cyprze i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich – wyjaśnia Dominik Kaczmarski, konsultant w PwC.
Z reguły wygląda to tak, że polska firma wnosi aportem wytworzony przez siebie znak towarowy (wyceniony według wartości rynkowej) do podmiotu zależnego na Cyprze. Ten przekazuje go dalej do firmy założonej w jednej ze stref wolnego handlu w ZEA. Następnie arabska spółka udziela licencji (z prawem do udzielania dalszych sublicencji) na korzystanie ze znaku podmiotowi na Cyprze. Ten w końcu odpłatnie zezwala na użytkowanie wartości niematerialnej i prawnej swojemu polskiemu udziałowcowi.
Scenariusz ten opłaca się polskiej spółce, bo wynagrodzenie z tytułu sublicencji z Cypru, ustalone według wartości rynkowej znaku, jest dla niej kosztem podatkowym. Ponadto pieniądze wypłacane za granicę są bez podatku u źródła, co wynika ze zwolnienia przewidzianego w art. 21 ust. 3 ustawy o CIT (preferencja dotyczy polskich podmiotów wypłacających np. należności licencyjne, odsetki itp. spółkom zależnym z UE).
Korzysta też spółka cypryjska, która – jeśli płaci w swoim kraju 12,5 proc. CIT, to tylko od różnicy między kwotą otrzymaną od polskiego udziałowca a tą wypłacaną do podmiotu z ZEA. Cypr nie wymaga przy tym podatku u źródła od należności licencyjnych dotyczących praw własności intelektualnej wykorzystywanych za granicą.
Z kolei podmiot z ZEA (należący do grupy kapitałowej polskiej spółki) w ogóle nie zapłaci u siebie CIT.
Fiskus ma obecnie co najmniej trzy możliwości, by kwestionować tego typu scenariusz. Po pierwsze może uznać, że podmioty zależne wcale nie mają rezydencji podatkowej za granicą. Słowem, że w rzeczywistości dochodziło do transakcji między dwiema polskimi firmami i że obie powinny rozliczać się z podatków w Polsce. Nie zmieni tego nawet fakt uzyskania przez cypryjską spółkę certyfikatu rezydencji, wydanego przez tamtejszy urząd skarbowy. Nasz kraj i tak może domagać się podatku, ponieważ muszą go płacić w Polsce od wszystkich swoich dochodów firmy posiadające tu siedzibę lub zarząd (zgodnie z art. 3 ust. 1 ustawy o CIT ). To ostatnie pojęcie dotyczy w praktyce miejsca, gdzie są faktycznie podejmowane istotne decyzje dotyczące działalności podatnika, a nie gdzie formalnie zbiera się organ zarządzający firmą – tłumaczy ekspert PwC.
Ma to szczególne znaczenie w sytuacji, gdy podatku zażądają oba państwa. Wówczas, zgodnie z art. 4 ust. 3 polsko-cypryjskiej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania (Dz.U. z 1993 r. nr 117, poz. 523 ze zm.), danina należy się temu krajowi, w którym znajduje się miejsce faktycznego zarządu danej firmy, gdzie podejmowane są kluczowe decyzje zarządcze i biznesowe.
Polskie organy mogą przy tym badać, gdzie podejmowane są uchwały dotyczące spółki, gdzie faktycznie odbywają się zebrania zarządu, gdzie otwarty jest rachunek bankowy, gdzie znajduje się biuro i przechowywane są księgi rachunkowe. Nawet jeśli członkowie zarządu podróżowaliby za granicę (czego dowodem są bilety lotnicze, faktury za paliwo, bilety lokalnej komunikacji itp.) to i tak nie wyklucza to ustalenia, że najważniejsze decyzje zapadały w Polsce.
Potwierdza to m.in. interpretacja z 14 czerwca 2013 r. wydana przez dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie (nr IPPB5/423-174/13-4/PS).
Organy podatkowe mogą też już dziś uznać, że spółka zależna prowadzi w naszym kraju działalność gospodarczą za pośrednictwem stałego zakładu w rozumieniu art. 5 Modelowej Konwencji OECD. A zatem, że musi rozliczyć się w Polsce z przychodów osiągniętych dzięki takiemu zakładowi.
W praktyce dotyczy to nawet sytuacji, w których przebywający w Polsce pracownicy lub członkowie zarządu zagranicznej spółki (np. cypryjskiej) regularnie wykonywali tu czynności związane z zarządzaniem zagranicznym podmiotem (cypryjskim).
Fiskus może także zakwestionować prawo polskiego podmiotu do zwolnienia z daniny u źródła dla wypłat niektórych należności, np. licencyjnych, ich uprawnionemu odbiorcy.
Warunkiem bowiem jest, by uzyskującą przychody np. z tytułu należności licencyjnych była firma z siedzibą w innym państwie UE lub w jednym z krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego (zgodnie z art. 21 ust. 3 pkt 2 ustawy o CIT). Organy podatkowe mogą uznać, że cypryjska spółka jest tylko pośrednikiem przekazującym wypłaty dalej, np. do ZEA. Wtedy uprawnionym odbiorcą byłby arabski podmiot. A to oznaczałoby, że polska spółka musiałaby pobrać od wypłacanych pieniędzy podatek u źródła według ustawowej stawki 20 proc. (spółka z ZEA zasadniczo nie uzyska bowiem certyfikatu rezydencji).
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama