Nadal trwają spory o to, którą wersją językową powinna kierować się firma wypłacająca należności za granicę, gdy polskie tłumaczenie umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania różni się od wersji angielskojęzycznej

Niedawne dwa wyroki sądów wojewódzkich dowodzą, że kwestia ta wciąż nie jest jednolicie rozstrzygnięta.
W maju br. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Szczecinie orzekł, że polska firma powinna kierować się krajową wersją językową takiej umowy (uzasadnienie tej umowy opublikowano dopiero na przełomie czerwca i lipca). Tydzień później inny sąd wojewódzki – w Gorzowie Wielkopolskim doszedł do całkiem odmiennego wniosku – że w razie rozbieżności w wersjach językowych umowy podwójnego opodatkowania należy kierować się jej rozstrzygającą wersją językową. Najczęściej jest to wersja angielskojęzyczna.
Kwestią rozbieżności w tłumaczeniach umów o unikaniu podwójnego opodatkowania zajmował się w przeszłości także Naczelny Sąd Administracyjny, ale i on nie wypracował jednolitego podejścia.
– Najlepiej, aby została ona możliwie najszybciej rozstrzygnięta uchwałą poszerzonego składu NSA – uważa Daniel Więckowski, doradca podatkowy, partner w Kancelarii LTCA.

Nie pierwszy raz

Na problem błędów w tłumaczeniach umów o unikaniu podwójnego opodatkowania zwracaliśmy uwagę już w 2017 r. w artykule „Przez ponad 20 lat firmy potrącały podatek, którego nie było” (DGP nr 114/2017). Chodziło wtedy o umowę miedzy Polską a Portugalią. Z jej polskiej wersji językowej wynikało, że wynagrodzenie za użytkowanie programów komputerowych jest należnością licencyjną. Wskutek tego polscy przedsiębiorcy powinni byli potrącać 10-proc. podatek u źródła od takiego wynagrodzenie. Tak było przez prawie ćwierć wieku, aż zauważono, że ani z portugalskiej, ani z angielskiej (rozstrzygającej) wersji umowy nie wynika, by faktycznie była to należność licencyjna. W końcu minister spraw zagranicznych poprawił błąd (Dz.U. z 2017 r. poz. 1101), a w odpowiedzi na pytanie DGP wyjaśnił, że była to „oczywista pomyłka pisarska”.
Podobny błąd, lecz o przeciwnym skutku, popełniono przy tłumaczeniu umowy zawartej z Chorwacją. MSZ poprawił go w lipcu 2016 r. (Dz.U. poz. 1083).
Najgłośniejszy, za sprawą sądowych sporów, stał się błąd w umowie zawartej ze Szwecją. Z jej wersji: szwedzkiej i angielskiej wynikało, że odsetki, dywidendy oraz należności licencyjne są zwolnione z opodatkowania w Polsce, tylko jeżeli są wypłacane podmiotowi szwedzkiemu, który faktycznie czerpie z nich korzyści, a nie pośrednikowi. W polskiej wersji językowej zabrakło takiej klauzuli (z ang. „beneficial owner”), wskutek czego polskie firmy utrzymywały, że nie muszą badać, do kogo trafiają pieniądze wypłacane za granicę bez potrącenia polskiego podatku. Błąd został poprawiony przez MSZ pod koniec 2017 r. (Dz.U. poz. 2177).
Zapadające teraz wyroki sądów administracyjnych dotyczą okresu jeszcze sprzed wprowadzenia tej poprawki.
W 2020 r. poprawiono z kolei umowę z Bułgarią. Doprecyzowano w niej m.in., które emerytury mogą być opodatkowane wyłącznie w kraju, z którego są wypłacane (Dz.U. z 2020 r. poz. 1416).

Decyduje polska wersja…

Jaką więc wersją językową powinni kierować się polscy przedsiębiorcy? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna, bo z jednej strony umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania zawierają przepis, zgodnie z którym w razie wykrycia rozbieżności decyduje treść angielskiej wersji językowej (rzadziej francuskiej lub rosyjskiej). Jednakże, zgodnie z art. 6 ustawy o języku polskim (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 672) „Umowy międzynarodowe zawierane przez Rzeczpospolitą Polską powinny mieć polską wersję językową, stanowiącą podstawę wykładni, chyba że przepisy szczególne stanowią inaczej”.
W wyroku z 19 maja br. (sygn. akt I SA/Sz 820/20) szczeciński WSA nie miał wątpliwości, że dla polskiego przedsiębiorcy najważniejsza jest polska treść umowy, a klauzula o rozstrzygającej mocy wersji angielskiej dotyczy wyłącznie umawiających się państw.
Sąd tłumaczył to następująco: „organy państwowe nie mają żadnych podstaw prawnych, aby wymagać iżby obywatel (podatnik) władał językiem obcym w celu zapoznawania się z obowiązującymi go przepisami prawa sporządzonymi w języku innym niż polski. Organy podatkowe nie mogą też wymagać, aby obywatel polski (podatnik) zapoznawał się z treścią obowiązujących go przepisów prawa polskiego w języku obcym i na własną rękę ustalał brzmienie tych przepisów, poszukiwał tego brzemienia, czy też dokonywał tłumaczeń innych niż opublikowane we właściwym organie promulgacyjnym, zawierającym urzędowe tłumaczenie przepisów wynikających z umów międzynarodowych sporządzonych w języku innym niż polski język urzędowy”.
Szczeciński WSA podkreślił też, że obowiązkiem państwa jest zadbanie, aby polskie tłumaczenie obcojęzycznej umowy (chodziło o umowę ze Szwecją) było prawidłowe i nie można przerzucać skutków ewentualnych błędów w tłumaczeniu na podatnika, który działał w zaufaniu do organów państwowych.
Podobnie orzekły wcześniej m.in. NSA w wyroku z 23 czerwca 2015 r. (sygn. akt II FSK 1431/13) i WSA w Warszawie w prawomocnym wyroku z 7 października 2009 r. (sygn. akt III SA/Wa 101/09).

…czy jednak angielska?

Częściej jednak sądy są innego zdania. Przykładem jest wyrok WSA w Gorzowie Wlkp. z 26 maja (sygn. akt I SA/Go 107/21). Wynika z niego, że polski płatnik powinien liczyć się z tym, iż w razie rozbieżności w tłumaczeniu umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania rozstrzygające jest jej angielskie brzmienie. Chodziło o umowę zawartą ze Szwecją. Gorzowski sąd podkreślił, że została ona opublikowana w Dzienniku Urzędowym RP w trzech wersjach językowych, co – w jego przekonaniu – pozwalało przedsiębiorcy na „zidentyfikowanie rozbieżności pomiędzy polskim, szwedzkim i angielskim brzmieniem umowy”.
Podobną wykładnię zaprezentował NSA w wyrokach: z 26 lipca 2017 r. (sygn. akt II FSK 1866/15) i z 2 lutego 2012 r. (sygn. akt II FSK 1398/10), a także WSA w Krakowie w nieprawomocnych wyrokach z 8 października 2020 r. (sygn. akt I SA/Kr 629/20) i z 21 lutego 2019 r. (sygn. akt I SA/Kr 989/18) i WSA w Warszawie w prawomocnym orzeczeniu z 16 grudnia 2015 r. (sygn. akt III SA/Wa 390/15).
– Najciekawszym aspektem orzeczenia WSA w Szczecinie jest odniesienie się do klauzuli ustanawiającej prymat angielskiej wersji językowej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania – uważa Paweł Mazurkiewicz, partner i doradca podatkowy w MDDP Michalik Dłuska Dziedzic i Partnerzy (reprezentował spółkę przed tym sądem).
Przypomina, że według WSA angielska wersja nie jest podstawą do decydowania przez polskie organy podatkowe o obowiązkach polskich podatników lub płatników. Jest to bowiem element stosunku prawnego między państwami (należy do międzynarodowego prawa publicznego) – zauważa ekspert. W jego przekonaniu taka wykładnia może wzmocnić pozycję prawną podatników. ©℗

TRZY PYTANIA

Konsekwencje ponosi państwo, a nie płatnik

Józef Banach, radca prawny w In Corpore Banach Szczypiński Partnerzy
Czy polscy przedsiębiorcy mają obowiązek stosować się do obcojęzycznej wersji umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, gdy w umowie tej znajdują się błędy?
Nie. To państwo polskie, jako strona umowy, wzięło na siebie obowiązek stosowania się do ustalonej reguły i to państwo ponosi konsekwencje tego, że tekst polski jest niezgodny z tekstem rozstrzygającym umowy (czyli najczęściej z wersją angielskojęzyczną). Co więcej, to państwo, jeżeli stwierdzi istnienie takich niezgodności, powinno podjąć działania, które doprowadzą do uzgodnienia tekstu polskiego z tekstem rozstrzygającym. Zresztą tak się właśnie stało w wypadku umowy polsko-szwedzkiej, na co wskazał WSA w Szczecinie.
Dlaczego sądy administracyjne częściej prezentują odmienne stanowisko?
U podstaw tego typu orzeczeń legło błędne stwierdzenie, że klauzula językowa (o rozstrzygającej wersji językowej) jest elementem postanowień końcowych umowy, więc odnosi się wprost do wszystkich polskich rezydentów. Tymczasem, chociaż prawo międzynarodowe nie zawiera żadnych przepisów dotyczących formy i budowy umowy międzynarodowej, praktyka wytworzyła tu pewne reguły. W pełni rozwinięta umowa składa się z tytułu, wstępu, części merytorycznej, postanowień końcowych oraz testimonium. I to w testimonium, czyli w zakończeniu umowy, zamieszcza się kwestię języka lub języków, w jakich umowa została sformułowana. Nie ma podstaw do twierdzenia, że przepis znajdujący się w testimonium, dotyczący tekstu rozstrzygającego umowy odnosi się do polskich bądź zagranicznych rezydentów. Jedynym jego adresatem są umawiające się państwa.
Jak powinien więc postąpić polski przedsiębiorca, gdy będzie wypłacał należności do kraju, z którym zawarto błędnie przetłumaczoną umowę?
Nie powinno ulegać wątpliwości, że do czasu opublikowania ewentualnej zmiany treści umowy płatnik ma prawo działać w zaufaniu do poprawności polskiej wersji umowy, bez konieczności sięgania do jej wersji obcojęzycznych. Cieszę się, że do podobnych wniosków doszedł szczeciński WSA. Pozostaje mieć nadzieję, że to zapowiedź rozsądniejszej wykładni.