To nie zmiana rozkładu obciążeń dla dochodów jest głównym powodem nowych porządków, jakie proponuje Polski Ład, ale znalezienie pieniędzy na zdrowie. Gdy sobie to uzmysłowimy, łatwiej zaakceptować nielogiczności planu.
Kierunek jest dobry: nie da się racjonalnie uzasadnić sytuacji, gdy ktoś zarabia pensję minimalną i płaci w podatkach i składkach więcej względem własnych dochodów od osoby z dwukrotnością średniej krajowej. A tak się czasem dzieje, gdy lepiej zarabiający jest na tyle zaradny, by założyć działalność gospodarczą, przejść na liniowy PIT i ryczałtem rozliczać NFZ i ZUS. Nie mówimy o przedsiębiorcy, który ponosi ryzyko biznesowe, ale samozatrudnionym, który zamiast umowy o pracę ma kontrakt z innym podmiotem, dającym mu biurko i sprzęt oraz zapewniającym stałe źródło przychodów.
Państwo jest bezradne wobec takich fikcyjnych działalności gospodarczych, więc autorzy PŁ wymyślili, by zabrać im nieco przywilejów. W ten sposób klin podatkowy staje się bardziej progresywny, czyli różnica w opodatkowaniu dochodów z minimalnej pensji i wysokodochodowych JDG ma być większa, z korzyścią dla tych pierwszych. Jednak droga, jaką wybrano, jest wyboista. Ktoś wpadł na pomysł, że dobrą ideę da się połączyć z realizacją doraźnych potrzeb, czyli zwiększeniem finansowania zdrowia. Rzecz w tym, że takie próby udają się rzadko i PŁ może nie być wyjątkiem.
Pozostało
85%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama