Polski podatek od sprzedaży detalicznej i węgierski podatek reklamowy nie były niedozwoloną pomocą państwa dla najmniejszych przedsiębiorców – orzekł wczoraj TS UE w dwóch wyrokach.

Orzeczenia te kończą kilkuletni spór obu rządów z Brukselą.
TSUE wyjaśnił, że poszczególne państwa członkowskie mogą swobodnie wprowadzać podatki sektorowe, a progresywne stawki takich danin, uzależnione od wysokości obrotu, nie oznaczają dyskryminacji największych przedsiębiorców. Był to główny zarzut podnoszony przez Komisję Europejską w obu sprawach.
Z wyroku w sprawie polskiego podatku zadowolona jest Polska Izba Handlu, która reprezentuje mniejsze i średnie sklepy. Krytycznie jego skutki ocenia natomiast Polska Organizacji Handlu i Dystrybucji, która reprezentuje większe sieci handlowe (patrz opinie).
Wskutek wczorajszych wyroków decyzje Brukseli w sprawie podatków polskiego i węgierskiego zostały unieważnione, a KE została obarczona obowiązkiem zapłaty kosztów postępowania sądowego.
Teoretycznie oba kraje mogą teraz starać się o wypłatę odszkodowania przez KE za opóźnienia w poborze podatków. Polska miałaby prawo żądać nawet do 6,5 mld zł. Nieoficjalnie mówi się jednak, że rząd nie planuje starać się o tego typu rekompensatę.
Zarzuty Brukseli
Stanowisko TSUE nie zaskoczyło ekspertów, bo podobną wykładnię prezentował wcześniej nie tylko rzecznik generalny TSUE, ale i Sąd UE, czyli sąd pierwszej instancji. W obu sprawach uznał on, że progresywne podatki sektorowe są zgodne z ideą unijnego państwa socjalnego. Zwrócił też uwagę na niekonsekwentne stanowisko Komisji Europejskiej, która z jednej strony kwestionuje polskie i węgierskie rozwiązania, a z drugiej sama planuje wprowadzić podatek cyfrowy o podobnym charakterze.
Przypomnijmy, że wprowadzenie podatku od sprzedaży detalicznej było w 2015 r. jedną ze sztandarowych obietnic wyborczych rządu Prawa i Sprawiedliwości. Na skutek przedłużających się dyskusji co do kształtu nowej daniny weszła ona w życie dopiero we wrześniu 2016 r. (Dz.U. z 2016 r. poz. 1155). Zgodnie z założeniami zwolnione z podatku miały być najmniejsze sieci handlowe, osiągające miesięczne obroty poniżej 17 mln zł.
Przedsiębiorcy osiągający przychody pomiędzy 17 mln zł a 170 mln zł mieli płacić daninę według stawki 0,8 proc., a powyżej 170 mln zł obrotu miała obowiązywać stawka 1,4 proc.
Rząd liczył na ok. 1,6 mld zł rocznie nowej daniny, ale tak się nie stało, bo pobór nowego podatku został natychmiast zawieszony z uwagi na wątpliwości KE. W obu decyzjach: wstępnej, nakazującej zawieszenie poboru podatku, jak i ostatecznej z 30 czerwca 2017 r. Komisja prezentowała stanowisko, że progresywne stawki daniny oparte na limicie obrotów są niedozwoloną pomocą państwa dla najmniejszych sklepów. Wprowadzając takie przepisy, Polska miała więc naruszyć art. 107 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej.
Skuteczny kontratak
W odpowiedzi na te zarzuty polski rząd zadziałał dwutorowo. Z jednej strony zawiesił pobór podatku od sprzedaży detalicznej i systematycznie przedłużał decyzję o tym (aż do 2021 r.). Z drugiej strony zaskarżył decyzję KE do Sądu UE. Ten w wyrokach z 16 maja 2019 r. (sygn. akt T-624/17 i T-836/17) przyznał rację Polsce.
Po korzystnej dla nas opinii rzeczniczki generalnej TSUE Juliane Kokott rząd nie czekał już na ostateczne rozstrzygnięcie unijnego trybunału i odwiesił pobór podatku z mocą od 1 stycznia 2021 r. Wczorajszy wyrok TSUE potwierdził, że decyzja o odwieszeniu była zgodna z unijnymi przepisami.
Trybunał wyjaśnił bowiem, że państwa członkowskie UE mają swobodę w ustanawianiu systemu opodatkowania, który uznają za najbardziej odpowiedni, pod warunkiem że podatek nie zawiera elementów dyskryminujących. Takim dyskryminującym elementem nie są progresywne stawki, których wysokość jest uzależniona od limitu przychodów – orzekł TSUE. Wyjaśnił, że limit przychodów jest dozwolonym wskaźnikiem, pozwalającym na rozróżnienie zdolności płatniczej przedsiębiorstw.
Na potwierdzenie tej tezy unijny trybunał przywołał swoje wyroki z 3 marca 2020 r. (sygn. akt C-75/18 i C-323/18). W obu zaprezentował podobne stanowisko w sprawie węgierskiego podatku telekomunikacyjnego i pierwszej wersji węgierskiego podatku handlowego.
Dziurawe uzasadnienie KE
– Wczorajsze wyroki unijnego trybunału wpisują się w dotychczasową linię orzeczniczą, która potwierdza suwerenność podatkową państw członkowskich. Trudno więc mówić o zaskoczeniu stanowiskiem TSUE – komentuje Michał Sujata, starszy konsultant w kancelarii NGL Tax.
Jego zdaniem kolejne wygrane rządów z KE pokazują, jak bardzo zawiłe jest stosowanie zasad pomocy państwa w odniesieniu do systemów podatkowych.
W ocenie eksperta wygrana rządów Polski i Węgier jest też po części wynikiem niewystarczającego i dziurawego uzasadnienia decyzji KE.
– Ze stanowiska TSUE wynika, że Komisja Europejska popełniła w obu sprawach fundamentalny błąd, tj. niewłaściwie określiła, jaki system podatkowy jest standardowy. A jest to niezbędne, aby można było zarzucić Polsce i Węgrom odstępstwa od niego. Bruksela nie wykazała też, że progresywne stawki podatkowe oznaczają przyznanie selektywnej korzyści „niektórym przedsiębiorstwom lub produkcji niektórych towarów” – zauważa Michał Sujata.
Przypomnijmy, że podatek od sprzedaży detalicznej był już też uchwalony m.in. na Litwie i Słowacji. W 2019 r. Litwa wstrzymała się z jego poborem, czekała na wynik sporu przed TSUE w polskiej sprawie.
Na Słowacji pobór podatku handlowego został zawieszony w kwietniu 2019 r., po trzech miesiącach obowiązywania tej daniny. Nieoficjalnie mówi się o tym, że wskutek dużego sprzeciwu przedsiębiorców słowacki rząd może w ogóle już nie wrócić do tego pomysłu.
Mimo to, zdaniem ekspertów, wczorajsze orzeczenia TSUE mogą zachęcić inne kraje regionu do wprowadzania podatków sektorowych.

OPINIE

Dobra wiadomość dla małych sklepów
Maciej Ptaszyński, wiceprezes Polskiej Izby Handlu
Zzadowoleniem przyjęliśmy wczorajszy wyrok TSUE wsprawie podatku od handlu. Wnaszej ocenie zamyka on ponad czteroletni okres niepewności co do tego rozwiązania prawnego. Uważamy, że podatek od sprzedaży detalicznej jest daniną wyrównania szans między mniejszymi detalistami adużymi sieciami handlowymi, szczególnie dyskontami.
Udział dyskontów wrynku wzrósł na przestrzeni ostatnich 10 lat z10 proc. do blisko 40 proc. Liczba sklepów wPolsce spada, anajszybciej ubywa właśnie małych placówek. Przykładowo według danych Nielsena od stycznia do czerwca 2020 r. zamknęło się ponad 1,2 tys. małych sklepów spożywczych. Jednocześnie przybyło 128 dyskontów. Podatek od handlu to wsparcie dla małych, niezależnych placówek wtrudnej walce konkurencyjnej zsilnymi dyskontami. Nie bez znaczenia jest jego progresja, która gwarantuje, że najwięksi zapłacą więcej.
Uważamy, że wprowadzenie podatku winnej wersji –liniowej byłoby poważnym błędem, wskutek którego zniszczone zostałyby tysiące małych iśrednich rodzinnych polskich przedsiębiorstw.
Warto także zwrócić uwagę na inny unijny dokument, jakim jest Europejska karta małych przedsiębiorstw –stwierdza on m.in., iż systemy podatkowe państw członkowskich UE powinny być dostosowane do tego, by promować rozwój małych przedsiębiorstw. Progresja spełnia takie założenia.
W naszej ocenie podatek handlowy nie wpłynie na poziom cen towarów wsieciach, które będą mu podlegały. Konkurencja na rynku wzakresie cen jest bowiem tak silna, że nikt nie może sobie pozwolić na znaczące podwyżki. Ci, którzy zapłacą ten podatek, będą musieli zatem przemodelować swoje finanse winny sposób niż podwyżki cen.
To zła nowina dla branży handlowej
Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji
Wyrok TSUE wsprawie podatku handlowego będzie miał negatywny wpływ na branżę handlową wPolsce ina budżety polskich rodzin. Podatek ten jest narzędziem oddziaływania na strukturę konkurencji na rynku poprzez uprzywilejowanie określonej grupy podmiotów. Był projektowany winnej niż obecna rzeczywistości gospodarczej ijest wdrażany wnajtrudniejszym okresie dla branży, mocno osłabionej skutkami pandemii. Zuwagi na kryzys gospodarczy, będący następstwem pandemii koronawirusa, mamy do czynienia z problemem podwyższonej inflacji, zmianą struktury popytu whandlu poprzez odpływ klientów do sklepów online, atakże obniżoną rentownością sklepów, potęgowaną zakazem handlu wniedziele iświęta, jak inakładami finansowymi na rzecz bezpieczeństwa klientów ipracowników wokresie pandemii. Obciążenie handlu nową daniną spowoduje osłabienie branży, co przełoży się na wolniejsze tempo rozwoju PKB, wktórym udział handlu wynosi 17 proc. Według ekspertów podatek handlowy przyniesie negatywne skutki dla klientów ipolskich dostawców poprzez presję na wzrost cen detalicznych oraz ograniczenie dostępności części asortymentu dla klientów. Będzie miał on też wpływ na zmianę struktury rynku sprzedaży detalicznej wPolsce poprzez wzmocnienie pozycji wybranych formatów. Eksperci ostrzegają przed negatywnymi skutkami podatku dla sektora żywnościowego –poprzez potencjalną redukcję kanału dystrybucji, osłabienie lub zniknięcie zmapy handlowej firm znajniższą rentownością.

Dozwolone opodatkowanie reklamy

Wczorajsze orzeczenie TSUE dotyczące Węgier daje polskiemu resortowi finansów argumenty za wprowadzeniem także podatku od reklam. Tak uważa Wojciech Śliż, doradca podatkowy w Kochański i Partnerzy.
Unijny trybunał wypowiedział się w sprawie pierwszej wersji węgierskiego podatku od reklam, która weszła w życie 15 sierpnia 2014 r. Podatek miały płacić wszystkie podmioty uzyskujące przychody z reklam, a więc zarówno media tradycyjne, wydawcy internetowi, jak i międzynarodowe korporacje takie jak Facebook czy Google.
Progresywne stawki nowej daniny były oparte na obrocie i wahały się od 0 proc. do 50 proc. Przedsiębiorcy, którzy osiągnęli w 2013 r. wynik zerowy lub ujemny, mogli dodatkowo odliczyć od podstawy opodatkowania 50 proc. poniesionych wcześniej strat.
Bruksela zakwestionowała węgierski podatek, bo uznała, że dyskryminuje on duże przedsiębiorstwa.
Jeszcze w trakcie śledztwa prowadzonego przez Komisję Europejską parlament węgierski znowelizował przepisy i ustanowił dwie stawki podatku (0 proc. przy podstawie opodatkowania poniżej 100 mln forintów rocznie i 5,3 proc. przychodów, gdy wyniosła ona 100 mln forintów bądź więcej). Nie przekonało to jednak KE. W listopadzie 2016 r. uznała ona, że progresywne stawki daniny i możliwość odliczenia części strat oznaczają dyskryminację największych firm.
Węgry zniosły w związku z tym pierwszą wersję podatku od reklam, ale równolegle zaskarżyły decyzję Brukseli do sądu UE. Natychmiast też (w lipcu 2017 r.) wprowadziły kolejną wersję podatku ze stawką 7,5 proc. dla podmiotów osiągających przychody z reklamy powyżej 100 mln forintów rocznie. Sprzeciw Brukseli spowodował jednak, że zawieszono pobór także tej wersji daniny (od lipca 2019 r. do końca 2022 r.).
TSUE w najnowszym wyroku uznał, że już pierwsza wersja węgierskiego podatku reklamowego nie naruszała prawa UE. Podobnie jak w wyroku dotyczącym Polski unijny trybunał uznał, że progresywne stawki daniny opartej na obrocie nie oznaczają niedozwolonej pomocy państwa dla najmniejszych przedsiębiorstw. Nie dopatrzył się też dyskryminacji we wprowadzeniu mechanizmu częściowego odliczenia strat.

orzecznictwo

Wyroki TSUE z 16 marca 2021 r., sygn. akt C-562/19P i sygn. akt C-596/19P. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia