Nie ma w Polsce miejscowości całkowicie wolnych od podatku od nieruchomości. Radni mogą jedynie wprowadzić liczne zwolnienia przedmiotowe albo mocno obniżyć stawki.

Choć w gminie Michałowo na Podlasiu radni zwolnili z podatku budynki mieszkalne, gospodarcze i grunty z nimi związane, to nie oznacza to jednak, że w ogóle nie ma tam daniny od nieruchomości. Jak wynika z budżetu gminy, na ten rok zaplanowała ona ponad 9,5 mln zł wpływów z tego tytułu. W większości będą to wpłaty dokonane przez osoby prawne (9,2 mln zł). Osoby fizyczne mają odprowadzić do gminnej kasy jedynie 380 tys. zł.

Konstytucja nie pozwala

Zgodnie z ustawą o podatkach i opłatach lokalnych (t.j. Dz.U. z 2010 r. nr 95, poz. 613 ze zm.) opodatkowane są grunty, budynki i budowle (te ostatnie tylko, gdy są zajęte na prowadzenie działalności gospodarczej). Stawki podatku od nieruchomości mogą się różnić w poszczególnych gminach. O ich wysokości decydują radni w uchwale. Nie mogą jednak przekroczyć górnego limitu ustalanego co roku przez ministra finansów.

Zgodnie z przepisami pobór podatków i opłat lokalnych jest obowiązkiem gminy. Wyjątkiem jest danina od posiadania psa. Na mocy art. 18a ust. 1 wspomnianej ustawy gmina może wprowadzić taką opłatę (ale nie musi). W efekcie w wielu samorządach jej po prostu nie ma. Nie pobierają jej te, w których koszty poboru były wyższe niż dochody z tego tytułu.

Jak przekonuje dr Rafał Dowgier z Katedry Prawa Podatkowego Uniwersytetu w Białymstoku, w praktyce gmina nie może w ogóle zrezygnować z pobierania pozostałych danin lokalnych. Podkreśla, że nie pozwala na to konstytucja. Zgodnie bowiem z jej art. 84 i 217 nakładanie podatków musi wynikać z ustawy. Co za tym idzie, o ile ustawa przewiduje obowiązek podatkowy, rada gminy nie może go znieść uchwałą. Ponadto art. 168 konstytucji daje gminom prawo do ustalania wysokości podatków i opłat lokalnych, ale również w zakresie określonym w ustawie.

– Zatem w obecnym stanie prawnym zniesienie obowiązku płacenia podatku od nieruchomości nie jest możliwe – przekonuje Rafał Dowgier.

Z kolei Ireneusz Krawczyk, radca prawny i partner w Ożóg i Wspólnicy, przypomina, że ponoszenie ciężarów publicznych (np. podatków) jest powinnością obywatelską.

Zwolnienia i stawki

Jeśli rada gminy chce ulżyć mieszkańcom lub firmom, może wprowadzać zwolnienia podatkowe. Przepisy pozwalają jednak tylko na takie, które mają charakter przedmiotowy (a nie podmiotowy), na co wielokrotnie zwracały uwagę sądy administracyjne (np. wyrok WSA w Olsztynie z 16 października 2013 r., sygn. akt I SA/Ol 565/13 oraz wyrok NSA z 15 listopada 2012 r., sygn. akt II FSK 1756/12). Przykładowo rada gminy może uchwalić zwolnienie z podatku od kamienic, które są w złym stanie technicznym (uchwałę taką podjęli kilka lat temu np. radni Krakowa), natomiast nie może zwolnić np. właścicieli mieszkań na Starym Mieście lub budynków należących do zasobu mieszkaniowego gminy (w tym ostatnim przypadku zwolnienie miało charakter przedmiotowo-podmiotowy, co też jest zabronione).

Eksperci podkreślają też, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby rada gminy określiła stawkę np. na poziomie 1 grosza od 1 mkw. powierzchni gruntu lub powierzchni użytkowej budynku.

– Taka uchwała jest zgodna z prawem, chociaż jej skutki są mało racjonalne, ponieważ i tak gmina będzie musiała wydawać i doręczać decyzje wymierzające podatek według tej niskiej stawki, a podatnicy, którzy dokonują samoobliczenia daniny, będą musieli składać deklaracje, w których wykażą kilkuzłotową należność – stwierdza Rafał Dowgier. Koszty poboru przekroczą więc dochody.

To akurat może się zmienić już w przyszłym roku. Z projektu nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym oraz niektórych innych ustaw (w najbliższym czasie ma się nim zająć Stały Komitet Rady Ministrów) wynika, że gminy nie będą musiały pobierać podatków lokalnych, jeśli należność nie przekroczy kosztów doręczenia przesyłki na poczcie (czyli obecnie 6,10 zł). Projekt zakłada też, że gminy będą mogły pobierać opłatę targową, miejscową czy uzdrowiskową, ale nie będą miały takiego obowiązku (dziś muszą to robić, nawet jeśli im się to nie opłaca). Zmiany te mają zacząć obowiązywać od 1 stycznia 2015 r. (o ile odpowiednio wcześniej uchwali je parlament i podpisze prezydent).

Rafał Dowgier przyznaje, że prawne dopuszczenie takiej możliwości oznaczałoby, iż samorządy de facto zyskałyby prawo do rezygnacji z własnych dochodów, a więc zwiększyłoby się ich władztwo podatkowe.

Wady i zalety

Ekspert z Uniwersytetu w Białymstoku uważa, że gminy nie będą się pozbywały pochopnie dochodów podatkowych. Bardziej prawdopodobne byłoby postępowanie takie, jak w Michałowie, gdzie radni znieśli obowiązek zapłaty podatku jedynie od pewnych kategorii przedmiotów opodatkowania.

– Ubytki w tym zakresie gmina może sobie rekompensować w inny sposób, np. z wpływów z opodatkowania nieruchomości związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej. Może też liczyć na to, że brak podatku zachęci do zamieszkiwania na jej terenie, co spowoduje większe wpływy z udziału gminy w PIT – stwierdza Rafał Dowgier.

Innego zdania jest Ireneusz Krawczyk. W jego ocenie zwalnianie z podatku jest błędne i szkodliwe. – Działa to demobilizująco na podatników, którzy w kolejnych latach będą oczekiwali podobnego rozwiązania. Psuje to także poczucie wspólnoty, w której bez względu na miejsce zamieszkania mamy poczucie podobnych lub identycznych obowiązków podatkowych – uzasadnia.

Również Rafał Dowgier dostrzega wady rezygnacji z podatku. Przyznaje, że może to być pułapka dla gmin. Szczególną pokusę mieliby radni w okresach wyborczych. Zaznacza, że wprowadzenie takiego pomysłu wymagałoby zmian ustawowych polegających na wprowadzeniu mechanizmów zabezpieczających. Przykładowo z podatku nie powinna móc zrezygnować gmina, która ma wysokie zadłużenie (ustawa musiałaby określić jego poziom).

Jeśli ustawa przewiduje obowiązek podatkowy, to rada gminy nie może go znieść uchwałą