Zarząd Towarzystwa Finansowo-Leasingowego domaga się wielomilionowej rekompensaty od Skarbu Państwa za bezprawne działanie organów podatkowych. Na piątek zapowiedział złożenie pozwu do Sądu Okręgowego w Warszawie.
Wojan TFL z fiskusem w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Zarzuty dotyczą działań naczelnika Pierwszego Urzędu Skarbowego w Zielonej Górze, dyrektora Izby Skarbowej w tym mieście oraz prokuratury rejonowej, a także ministra finansów.
Prezes TFL Marek Isański powiedział DGP, że wszystkie decyzje skarbówki, dotyczące w sumie 6 mln zł z tytułu VAT, zostały uchylone przez sądy administracyjne. Dlatego TFL przechodzi do kontrataku. Fiskus nadal broni słuszności swoich działań.

Zabezpieczenie na VAT

Obecnie TFL nie prowadzi działalności leasingowej. Istnieje tylko po to, by zakończyć spór z fiskusem. Prezes Isański jest jedynym członkiem zarządu.
Firma powstała w 1995 r. Miała status zakładu pracy chronionej. Dzięki temu korzystała z przywilejów podatkowych, w tym m.in. nie musiała płacić różnicy między podatkiem należnym VAT a podatkiem naliczonym.
Już po roku zaczęły się problemy. W 1996 r. rozpczęto kontrolę skarbową dotyczącą nieprawidłowych rozliczeń VAT, a dwa miesiące później prokurator wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu prezesa oraz jednego z członków zarządu firmy. Prezes opuścił areszt trzy miesiące później.
W czerwcu tego samego roku urząd skarbowy wydał decyzję o zabezpieczeniu na majątku spółki 6 mln zł z tytułu VAT. Był to początek końca działalności firmy.
Marek Isański, prezes TFL, mówi, że wszystkie decyzje organów podatkowych zostały w kolejnych latach uchylone przez sądy administracyjne. Obecnie na uprawomocnienie czeka już tylko orzeczenie uchylające decyzję dotyczącą 80 tys. zł VAT.

18-letni spór

Spółka miała siedzibę w Zielonej Górze. Zajmowała się leasingiem autobusów dla PKS na terenie kraju. Kupowała pojazdy w Sanoku, a umowy zawierała w biurze w Warszawie. Autobusy odbierali z Sanoka kierowcy poszczególnych PKS.
Organy podatkowe zarzuciły spółce, że nie odbierała towaru osobiście i nie przekazywała go w Zielonej Górze, lecz trafiały one bezpośrednio do kontrahenta spółki, czyli PKS działającego na terenie całego kraju.
– Z tego powodu urzędy uznały, że spółka wyłudzała VAT, bo ich zdaniem nie miała prawa do odliczenia podatku – wyjaśnia Marek Isański.

Utracone korzyści

Po latach procesowania się z fiskusem zarząd TFL żąda od Skarbu Państwa odszkodowania w wysokości 152 mln zł. Rzeczywiste straty spółki wyniosły kilkanaście milionów złotych, ale – jak mówi prezes TFL – ponad 130 mln zł to utracone w trakcie 18 lat korzyści. Według niego, tyle spółka zarobiłaby, gdyby działała na rynku. Na dowód przedstawia dane, z których wynika, że początkowo, po 1995 r., rynek usług leasingowych rósł o 60–70 proc. rocznie. Uważa więc, że wyliczenia określone w pozwie są ostrożne.
Fiskus bez obaw
Procesu o odszkodowanie nie obawia się Izba Skarbowa w Zielonej Górze. W stanowisku przesłanym redakcji DGP Ewa Markowicz z zielonogórskiej izby napisała, że „działania organów podatkowych w sprawie TFL były i są oparte na obowiązujących przepisach prawa”. „Natomiast przekonanie władz spółki odnośnie do zasadności roszczeń odszkodowawczych względem Skarbu Państwa nie jest równoznaczne z oceną stanu faktycznego i prawnego sprawy przez sąd powszechny” – czytamy w piśmie. W przekonaniu izby informowanie przez spółkę opinii publicznej, przed rozpatrzeniem sprawy przez sąd, „nosi jedynie znamiona działań mających na celu wywieranie pożądanego rodzaju wpływu na opinię publiczną z oczekiwaniem na przyszłe, korzystniejsze rozstrzygnięcie w sprawie”.
Podejście fiskusa prowadzi podatników do upadłości
Mariusz Korzeb
ekspert ds. podatkowych, Pracodawcy RP
Sprawa TFL pokazuje, że konieczna jest dalsza reforma administracji podatkowej oraz obecnie obowiązujących przepisów prawa podatkowego. Należy również poprawić relacje na linii podatnik – urzędnik. Wydaje się bowiem, że przedsiębiorcy są postrzegani przez urzędników jako potencjalni przestępcy. Należy również pamiętać, że takie działania organów podatkowych, jak w przypadku spółki z Zielonej Góry, prowadzą nie tylko do upadłości, ale także utraty miejsc pracy. Z drugiej strony nie można zapominać o stratach, jakie ponosi Skarb Państwa za nieprawidłowe działania organów podatkowych.