Jest już pewne, że w tym roku pobite zostaną niechlubne rekordy: liczby i wartości ujawnionych fikcyjnych faktur. Ale nie o rekordy chodzi, lecz o skalę zjawiska, za które wszyscy płacimy.
Dane za zeszły rok pokazywały, że jest ogromna. Teraz jest jeszcze gorzej? Niektórzy powiedzą, że zdecydowanie. Inni, że zawsze było źle, dziś więcej o tym wiemy: urzędy kontroli skarbowej lepiej pracują. Prawda leży pewnie pośrodku. Szara strefa zawsze miała się dobrze, a ostatnio rozkwitła, co widać na przykładzie branż, które upodobali sobie „przedsiębiorcy” wyłudzający VAT (budownictwo, paliwa, transport itd.).
Nawet te szokujące dane mogą mówić tylko o tym, jak wygląda wierzchołek góry lodowej, a nie wskazywać jej rozmiar. Urzędnicy rzeczywiście mają większe możliwości (i lepsze narzędzia), a na dodatek działają pod większą presją, bo budżet jest w pilnej potrzebie. To oznacza większą motywację.
Co dalej? Sejm przegłosował w piątek nowelizację ustawy o VAT zezwalającą na wprowadzenie odwróconego obciążenia (VAT płaci nabywca, a nie sprzedawca) w handlu prętami stalowymi i wyrobami z miedzi, oraz solidarnej odpowiedzialności (nabywca razem ze sprzedawcą odpowiada za rozliczenie podatku) w handlu paliwami i złotem. Rada UE chwilę wcześniej zmieniła dyrektywę, zezwalając państwom członkowskim na ominięcie unijnych procedur i objęcie odwrotnym obciążeniem kolejnych wyrobów, zwłaszcza elektroniki. To są tamy, które próbuje się stawiać przestępczości podatkowej. Są one potrzebne. Ale trzeba stawiać na precyzyjny monitoring obrotu gospodarczego (z użyciem nowoczesnych technologii). I na szybkość działania. Fiskus ma tu jeszcze wiele do zrobienia. Poza przykręcaniem śruby zwykłym podatnikom.