Zamiast różnie opodatkowanych kont emerytalnych powinien być jeden rachunek, który dostarczy wymiernej korzyści podatkowej.
Liczba osób w III filarze
/
DGP
Dlaczego IKZE (indywidualne konto zabezpieczenia emerytalnego) ma obecnie niespełna 4 tys. osób?
Ponieważ od początku 2012 roku o tej formie oszczędzania Polacy dowiedzieli się jedynie tyle, że za prowadzenie konta pobierane są wysokie prowizje, a
ulga podatkowa, która miała zmotywować do oszczędzania, jest niejasna.
W 2004 roku w ciągu sześciu miesięcy od wprowadzenia
IKE (Indywidualne Konto Emerytalne) rachunki założyło ponad 300 tys. osób. Czy więc oferta IKE jest lepsza?
Na pewno jest bardziej przejrzysta. Jednak z roku na rok liczba rachunków IKE i tak maleje.
Na koniec 2011 roku było to niecałe 815 tys. kont, czyli o około 100 tys. mniej niż w szczytowym 2007 roku. Ponadto dziś tylko co trzeci posiadacz IKE aktywnie zasilał konto kolejnymi wpłatami.
Dlaczego tak mało osób oszczędza na kontach emerytalnych? Przede wszystkim dlatego, że – jak wynika z tegorocznego badania Interaktywnego Instytutu Badań Rynkowych – jedynie około 20 proc. Polaków ma skłonność i zdolność do oszczędzania.
Preferujemy nagrody
Prof. Tomasz Zaleśkiewicz ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej tłumaczy, że nasza
natura skłania nas do preferowania nagród, które są mniej wartościowe, ale otrzymywane natychmiastowo.
Polski rząd wymyślił więc IKZE, gdzie każdy, kto wpłaci na to konto
pieniądze, otrzyma nagrodę natychmiast. Oszczędzający może bowiem odpisać sobie wpłaconą kwotę w rocznym rozliczeniu PIT. Przechodząc na emeryturę, będzie jednak musiał oddać praktycznie to, co odliczył wcześniej, płacąc podatek od wypłaty. Jednak ani IKE, ani IKZE nie wydają się Polakom atrakcyjne.
Według prof. Tomasza Zaleśkiewicza, aby motywatory podatkowe odniosły spodziewany skutek, ludzie muszą być świadomi ich istnienia. Badania przeprowadzone w tym roku przez firmę Homo Homini ujawniły, że osiem osób na dziesięć nie potrafiło poprawnie rozszyfrować skrótu IKE, a tylko 3 proc. wiedziało, czym jest IKZE.
Zdaniem dr. Wojciecha Nagela, eksperta ds.
ubezpieczeń społecznych i pracy BCC, członka zespołu ubezpieczeń społecznych Komisji Trójstronnej, ostatnie zmiany w systemie emerytalnym obniżające o 2/3 składki do OFE nie skłaniają Polaków do oszczędzenia. Oddziałują wręcz w przeciwną stronę.
Opłaty w IKZE
Przy zakładaniu IKZE oraz kolejnych wpłatach klient musi zazwyczaj oddać od 1,5 do 8 proc. ich wartości. Opłata za zarządzanie w skali roku sięga 1-4 proc. wartości aktywów, a nie jest pobierana tylko przez dwa podmioty (PKO Bankowy PTE i Deutsche Bank) i okresowo przez Nordea PTE (do 30 września br.). Wypłata środków przed upływem roku od założenia konta, wiąże się ze stratą 10-50 proc. oszczędności (minimum 50 zł).
– Dominuje niepewność i brak stabilności rozwiązań. Państwo ogłasza, że rząd i tak za wszystko odpowiada. Ponadto jeśli Polak zarabiający przeciętnie 3,5 tys. zł brutto może w IKZE odłożyć jedynie 150 zł miesięcznie, to może uznać, że to mu się nie opłaca – stwierdza dr Wojciech Nagel.
Brak stabilności podatkowej dotyczy wszystkich form w III filarze: IKE i IKZE oraz PPE (Pracownicze Programy Emerytalne).
Dwa konta – dwie stawki
Zarówno w IKE, jak i w IKZE przewidziana jest pewna zachęta podatkowa. W IKE nie płaci się podatku od zysków kapitałowych (19-proc. podatek Belki) po przejściu na emeryturę (ulga „na wyjściu”). Natomiast w IKZE można w trakcie oszczędzania odliczać w deklaracji PIT wpłacane kwoty na konto (ulga „na wejściu”).
Jednak po wypłacie płaci się podatek według skali podatkowej. Dziś jest to 18 lub 32 proc. Ale jak będzie za 20 czy 30 lat?
Jacek Budziszewski, doradca podatkowy w ISP, zwraca uwagę, że w przypadku wypłat z IKZE opodatkowaniu będzie podlegała kwota wyższa niż stanowiąca podstawę ulgi na wejściu, gdyż podatek obejmie zarówno kwotę bazową, jak i ewentualne zyski.
W przypadku ewentualnej straty trzeba będzie zapłacić również podatek. Ciekawostką jest również to, że w IKZE oszczędzać mogą tylko osoby, które osiągają dochody z pracy.
– Można by tu poszukiwać ewentualnej niezgodności z konstytucją przepisów, które preferują jedynie osoby uzyskujące dochody z pracy czy z działalności gospodarczej – dodaje Jacek Budziszewski.
Te osoby mogą wybrać IKE, jednak nie otrzymają ulgi podatkowej.
Anna Stępień, menedżer w Kancelarii Paczuski i Taudul, podkreśla, że odmienny sposób opodatkowania IKZE i IKE może być niezrozumiały dla podatników.
– Zamiast ustanawiać kolejny produkt – czyli IKZE – tożsamy z IKE, jeśli chodzi o cel, lepiej zmodyfikować IKE i wprowadzićc realne korzyści podatkowe.
IKE bowiem nie oferuje zwolnienia, lecz jedynie odroczenie zapłaty podatku w czasie – podkreśla nasza rozmówczyni.
Dodaje, że biorąc pod uwagę bieżące rozliczenia podatkowe, na pewno powinniśmy wskazać na IKZE.
– Nie jestem jednak pewna, czy takiej samej odpowiedzi udzielimy na emeryturze, gdy środkami uzyskiwanymi z IKZE będziemy musieli podzielić się ze skarbem państwa, podczas gdy posiadacze IKE będą dysponować pełną kwotą oszczędności – zastanawia się Anna Stępień.
Pomysł obywateli
Najbardziej atrakcyjnym rozwiązaniem wydaje się połączenie IKE i IKZE.
– To byłoby podatkowe perpetuum mobile – mówi Jacek Bajson, doradca podatkowy, przewodniczący Rady Podatkowej PKPP Lewiatan.
Jego zdaniem trudno spodziewać się jednak, aby w obecnej kondycji budżetu państwa Ministerstwo Finansów zaakceptowało wprowadzenie takiej ulgi.
Pomysł bazujący na połączeniu dwóch korzyści podatkowych przedstawił w Sejmie Komitet Razem. Obywatelski projekt ustawy jest już po pierwszym czytaniu, ale prace nad nim zostały zawieszone do czasu uzyskania przez Sejm danych o efektach działania IKZE.
Dlatego, skoro IKE okazało się klęską, a IKZE w obecnym kształcie nie ma większych perspektyw na powodzenie, może należy wrócić do koncepcji pracowniczych programów emerytalnych (PPE), tylko z wymiernymi zachętami podatkowymi?
Programy pracownicze
PPE zaczęły funkcjonować w Polsce od 1999 roku. Zarejestrowano wtedy trzy programy, w których uczestniczyło 300 pracowników. Obecnie działa 1121 PPE, w których uczestniczy około 350 tys. osób.
Doktor Wojciech Nagel podkreśla, że na programach pracowniczych opiera się m.in. III filar w Wielkiej Brytanii, który w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat nigdy nie obejmował mniej niż 10 mln osób. Rozwiązania w systemie brytyjskim są stabilne.
Firma brytyjska może otrzymać zwrot podatku od zainwestowanych składek w wysokości od 20 do nawet 40 proc., w przypadku gdy uczestnik programu uzyskuje wyższe wynagrodzenie. Dodatkowo z ulgi podatkowej może skorzystać pracownik w swoim PIT, który opłaca część swojej składki.
W Polsce rozwiązanie jest takie, że składka podstawowa finansowana przez pracodawcę (do 7 proc. wynagrodzenia pracownika) może być ujęta w kosztach firmy, ale pracownik ma przychód do opodatkowania w roku odprowadzenia. Pracownik może dobrowolnie uiszczać składkę dodatkową. Opodatkowaniu nie podlegają wypłaty po osiągnięciu wieku emerytalnego lub w razie śmierci uczestnika.
– Skoro sami nie znajdujemy skłonności do oszczędzania, to może potrzebujemy pewnej mobilizacji ze strony pracodawcy – dodaje Jacek Bajson .
Jeśli Polacy zgadzają się na objęcie dodatkowym ubezpieczeniem medycznym, to może również zaakceptowaliby składki na dodatkową emeryturę. Konieczne byłyby jednak realne ulgi podatkowe.